MY - KALISZ POMORSKI - OKOLICE - ŚWIAT
Miasto huczących traktorów

           Kiedy w roku 1960, ówczesne Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Kaliszu Pomorskim przeniosło się z kamienicy obok dawnego kina do wyremontowanego Ratusza, urzędnikom utrudniało pracę całodzienne dudnienie pierwszych powojennych polskich traktorów marki Ursus C 45 (na zdjęciu). Skarżący się na uciążliwy hałas urzędnicy nie przesadzali ani trochę. Z potężnym basem silnika tego traktora mogłaby dziś konkurować tylko lokomotywa spalinowa. A co dopiero, gdy na placu obok Ratusza dudniło tych traktorów od rana kilkanaście.
     Dlatego Prezydium MRN, jak nazywał się wtedy Urząd Miejski, wystąpiło do Przedsiębiorstwa Transportu Leśnego w Trzciance, któremu podlegała placówka w Kaliszu Pomorskim, o przeniesienie placu postoju traktorów.  Nowe miejsce wyznaczono tam, gdzie wybudowano Gimnazjum i Halę Sportową, na końcu ul. Błonie Kaszubskie. Na początku lat 60. XX wieku, było to porośnięte niskimi brzózkami rumowisko po zburzonych, poniemieckich barakach. Wybudowano je podczas II wojny dla zakwaterowania przesiedleńców – mieszkańców bombardowanych przez Aliantów dużych miast na zachodzie Niemiec.
     Stojąc na obecnym parkingu przy naszym Ratuszu, i patrząc na lewo od kaliskiego Pałacu, widzimy właśnie dawny plac manewrowy Ursusów. Jak będzie o tym dalej, ich silniki zapalano rano i gaszono dopiero wieczorem. Stąd także podczas postoju dudniły przenikliwym basem, o niskiej, dodatkowo drażniącej uszy częstotliwości.
    Dzisiejsze traktory, w porównaniu do tych pierwszych Ursusów C 45, są właściwie „bezszmerowe”. Podobnie zresztą jak nowoczesne, pancerne wozy bojowe, które jak widać na zdjęciu, także czasami korzystają z parkingu obok Ratusza. Te akurat transportery, należące do Wojska Polskiego, manewrowały w centrum miasta sprawnie i płynnie niczym auta osobowe.
     Powróćmy jednak do niezwykłej konstrukcji Ursusa C 45 i jego legendarnego już silnika, mogącego pracować niemal na wszystkim: od spirytusu poprzez benzyny lekkie i ciężkie, naftę, surową ropę, oleje napędowe i parafinę, a na mazucie skończywszy. Był on jednocylindrowy, umieszczony poziomo, dwusuwowy o pojemności 10,3 litra i mocy 45 KM.  Nie posiadał instalacji elektrycznej i rolę świecy spełniała tzw. grusza żarowa z przodu traktora. Dlatego najpierw należało ją rozgrzać lampą lutowniczą do ok. 600 st. Celsjusza, potem wyjąć koło kierownicy wraz z kolumną i wsunąć w boczne koło zamachowe, by poprzez przekręcenie uruchomić silnik. Wymagało to sporej siły fizycznej i wprawy. Traktor w wersji z kołami żelaznymi (zdjęcie) osiągał prędkość  3,5–6,2 km/h.
     Do roku 1957 wyprodukowano około 50 tys. Ursusów C 45 (ciągnik o numerze seryjnym 00001 został w lipcu 1947 r. przekazany do PGR w Pyrzycach) i rozpoczęto wytwarzanie modelu C 451 (na fotografii). Posiadał on już instalację elektryczną: oświetlenie, rozrusznik oraz cewkę umożliwiającą łatwy rozruch na benzynie. Wprowadzono również błotniki tylne, przednią szybę i brezentowy daszek, sztywną oś przednią oraz podnośnik hydrauliczny i wał odbioru mocy do napędu sprzętu rolniczego. Niemniej sam silnik dudnił tak samo potężnie i nieznośnie zarówno dla traktorzysty jak i dla otoczenia.

Bogumił Kurylczyk