MY - KALISZ POMORSKI - OKOLICE - ŚWIAT
Furmanką do powiatu

       Po sprzedaży koni przez Zarząd Miejski Kalisza Nowego na przełomie roku 1946/47, a w oczekiwaniu na zakup mechanicznego środka lokomocji, nasi urzędnicy musieli w podróż służbową do Drawska Pomorskiego udawać się wynajętą furmanką. Właściciele zaprzęgów liczyli sobie za  wyprawę słono, bo dwukonna (czyli ekspresowa) podwoda za kurs tam i z powrotem kosztowała równowartość miesięcznej pensji. Za taką sumę można dzisiaj z pewnością wynająć sobie taką „taksówkę”, jak widoczny na zdjęciu transporter opancerzony, który przemyka ul. Świerczewskiego. Ale powróćmy do historii…


       Rada Miejska ustaliła po dłuższej dyskusji, na posiedzeniu 11 stycznia 1947 roku, obowiązujący cennik opłat za kursy furmanek z Kalisza Pomorskiego (Nowego) do Drawska Pomorskiego. Przypomnijmy tu dla porównania, iż woźny Magistratu zarabiał wtedy miesięcznie 1.000 zł. I tak za kurs w dwie strony, bez wliczonego postojowego, jednokonna podwoda osobowa kosztowała 600 zł, a dwukonna zł 900.


       W zamieszczonym tu fragmencie autentycznego dokumentu, zamiast furmanki figuruje słowo podwoda. To nic innego jak wóz z zaprzęgiem i furmanem, który świadczy usługę transportu konnego. I dodajmy, że w roku 1947 za 1 km przejazdu wynajętej podwody jednokonnej osobowej po mieście, czyli Kaliszu Nowym, należało zapłacić 10 zł, a dwukonnej – 15 zł. Natomiast transport towarów wyliczano według stawki, 1 metr (100 kg) razy 1 km to 25 zł. Za postój płacono dopiero jeśli przeciągał się ponad dwie godziny.


       Bryczka, jak na zdjęciu obok, przysługiwała tylko wojskowym. Cywile mogli o takim transporcie jedynie pomarzyć. Jak długo trwała podróż podwodą na drewnianych kołach, czyli hałaśliwa i trzęsącą, z naszego miasta do stolicy powiatu? Odległość wynosi 30 km, ale droga nie jest łatwa, bo prowadzi przez pagórkowaty teren i sporo tam podjazdów.
            Można założyć, iż furmanka porusza się z prędkością ok. 15 km/h. Dwukonna utrzyma ją na całej trasie. Jednokonna niewątpliwie będzie zwalniała. Czyli wychodzi, że czas podróży podwodą „ekspresową”, przy stałym poganianiu koników, wynosił – teoretycznie - w jedną stronę dwie godziny. A faktycznie przynajmniej trzy. Dzisiaj rozkładowy kurs PKS z doliczeniem czasów zatrzymania na kilku przystankach – trwa 50 minut. A przejazd autem w dobrych warunkach pogodowych ok. 20 min.

Bogumił Kurylczyk