MY - KALISZ POMORSKI - OKOLICE - ŚWIAT
Rok 2014 (I)

18 stycznia - Studniówka, a w jej trakcie spektakl o „Królewnie Śnieżce”. Dawno, dawno temu, za górami  i lasami, między kaliskimi jeziorami i dolinami, mieszkała piękna Królewna Śnieżka. Pięknością swą czarowała, przyjaciół w lesie wielu miała, uśmiech każdemu dawała, i na czas studniówkowy spoglądała…

                                  

Och! Już wkrótce bal studniówkowy, a ja jeszcze nie wiem z kim na niego pójdę – powiedziała Śnieżka. I w mig otoczyły ją czerwono ubrane ludziki. Zaśpiewały: Hej ho, hej ho na studniówkę by się szło. Już wszystko mamy, lecz wybranki jeszcze nie. Hej  ho, hej ho. - O! Witajcie! A kim Wy jesteście?

 

My? My jesteśmy Krasnoludki ze studniówki. Tylko wybranki jeszcze nie mamy. W rządku tu się ustawimy i Śnieżce się przedstawimy. Ja jestem Śmieszek. A ja Pracuś, a to Łasuszek, mówi ,że ciągle boli go brzuszek, a to nasz Piękniś z lusterkiem chodzi i wciąż rozprawia o zmianach w modzie. A to jest Śmieszek, często żartuje, a to nasz Smutuś ,wciąż popłakuje. Następny z braci to jest Leniuszek, a ten najmniejszy brat to Maluszek.

 

Niechaj Królewna Śnieżka razem z nami zamieszka!

- Och! Dziękuję! Nie będziecie żałowali! Ugotuję kaszkę i posprzątam domek, upiorę wam ubranka na dobry humorek. Ale to wszystko do czasu. Bo na bal studniówkowy szukam swojego wybranka.

 

Odtąd w domu Krasnoludków zapanował ład, z czego każdy Krasnoludek był ogromnie rad. A Królewna pracowała i szczęśliwa była. Długo tak się działo, dobrze wszystkim było, ale dnia jednego wszystko, za sprawą czarownic, się zmieniło.

 

 - Jakie piękne jabłko! Dziękuję. Zaraz je spróbuję!

 

Śnieżka gryzie zatrute jabłko i zapada w sen.

 

 

 

 

Najpierw krążą nad nią czarne myśli jak czarne ptaszyska.

 

Ale odgania je, i wkrótce śni Marylin Monero.

 

Właściwie śni nie jedną Marylin, lecz ich cały korowód. To zapewne znak odmiany na lepsze, czyli przebudzenia.

 

Tym bardziej, że we śnie Królewny zjawił się sam Charlie Chaplin. I już miał ją połaskotać, gdy Śnieżka tak bardzo zachrapała...

 

… zachrapała i przestraszyła komika, który czmychnął czym prędzej ze sceny.

 

 

 Na to tylko czekał Młody Książę na białym koniu. - Co ja słyszę? Któż tak chrapie?

 

 - To nasza Śnieżka. Trzeba ją obudzić, bo zachrapie całe królestwo bajek – odpowiadają Krasnoludki. Książę jest zachwycony urodą Śnieżki. Klęka przy niej i całuje ją w rękę.

 

 - Co to? Kto to? Kto mnie budzi? Czy to już bal studniówkowy? – pyta ona. - Czy zechcesz mi na nim towarzyszyć. Stanę się szczęśliwy – szepcze on.

 

 - Ocaliłeś mnie. Zgadzam się. Wszyscy tańczą. Śnieżka i Królewicz w środku. A widownia bije brawo.

 

 

Brawo dla aktorów.

 

Brawo dla twórczyni tego spektaklu, naszej opiekunki, Pani Joanny Mączkowskiej.

 

 

Uczniowie podziękowali różą.

 

 

 

 

 

 

Jeszcze pamiątkowe, studniówkowe zdjęcie.

 

 

 

 

Jeszcze kilka słów wyjaśnienia…

 

 

 

 

 

 

 

 

I wszyscy ruszyli w porywające tańce.

 

Tak się właśnie plotą baśnie. Jak w starym kinie.

 

 

 

 

  

 

   

11 lutego – Po raz pierwszy, dokładnie w rocznicę zdobycia Kalisza Pomorskiego przez Armię Czerwoną (11 lutego 1945 roku), a nie jak do tej pory dzień później, wzięliśmy „artystyczny” udział w uroczystości zorganizowanej w Pałacu Güntersbergów lub, jak kto woli, Zamku Wedlów.

 

Ale najpierw trwały próby z naszymi solistami, by członkowie „Klepsydry” zabłysnęli niebanalnie pomiędzy innymi punktami rocznicowego programu artystycznego.

 

 

 

 

Jak zwykle, pod skrzydłami naszej opiekunki, pani Joanny Mączkowskiej, nabyliśmy niezbędnej, scenicznej ogłady oraz pewności, że wykonamy ten występ śpiewająco.

 

Zanim zaczęliśmy śpiewać, nasi aktorzy przemówili prozą, czytając okolicznościowe teksty.

A potem już popłynęła muzyka. A w niej, oraz w wyśpiewywanych, nastrojowych  tekstach utonęli słuchacze oraz my sami…

 

 

 

 

 

14 lutego - Kiedy na korytarzach kaliskiej „Czerwonej Szkoły” pojawili się licealiści przebrani za amory, było od razu wiadomo, że to nadszedł Dzień Świętego Walentego oraz, że ci uroczy przebierańcy to członkowie grupy teatralnej  „Klepsydra”.

 

 

 

 

 

 

 

 

Jak każdego roku w Walentynki, amorki wręczały nauczycielom oraz pracownikom LO wielkie, czerwone serca z okolicznościowymi życzeniami. Życzeniami miłości w życiu osobistym, a także empatii, czyli pozytywnych emocji w odniesieniu do uczniów.

 

 

 

 

 

 

 

Czerwone serca zobowiązują! I pedagogów, i ich wychowanków, do wzajemnej życzliwości, która dopiero stwarza właściwą atmosferę, sprzyjającą zdobywaniu wiedzy oraz kształtowaniu charakterów.

 

 

 

 

 

 

Że tak się dzieje w kaliskim Liceum, widać nie tylko po zamieszczonych tu zdjęciach, ale przede wszystkim po wynikach, jakie uzyskują jego Absolwenci. 

 

 

 

 

 

 

 

 

12 marca - Grupa Teatralna ,,Klepsydra”, zaproszona przez absolwenta naszego LO kapitana Macieja Słomkę, pojechała po raz kolejny z występem do Zakładu Karnego w Wierzchowie.

Ktoś może zapytać: po co odwiedzać skazanych? Zamiast odpowiedzi – zapraszamy na nasz następny wyjazd. Jak ustaliła z wicedyrektorem ZK kapitanem Patrycjuszem Uchrońskim nasza opiekunka, pani Joanna Mączkowska, wkrótce zawitamy tam znowu.

Wiedząc, że nikomu nie można odebrać poczucia nadchodzącej wiosny, rozumianej także jako nadzieja na odnowę wszystkiego: od przyrody po samych siebie - ten inspirujący nastrój zawiozłyśmy w swoich piosenkach za więzienne mury. My:

 Emilia Górnik,

 

 Magdalena Ambroziak,

 

Julia Herba,

 

 

 

 

 

 

 

Paulina Staniecka.

 

 

 

 

Znowu, jak podczas poprzednich występów, mogłyśmy doświadczyć niezwykle ciepłego przyjęcia i ze strony dyrekcji ZK w Wierzchowie, i co ważniejsze, ze strony osób tam osadzonych. To niezwykle wrażliwa publiczność, wyczulona na jakikolwiek fałsz udawanego współczucia czy bezkrytycznego potępienia. Śpiewając, poczułyśmy się niczym ambasadorki nadchodzącej wiosny, niosącej odmianę na lepsze i ocieplenie. Tak też odebrano nasz występ, obdarowując na koniec płaskorzeźbami z motywem zwiewnych nut. Najpiękniejszą otrzymała zasłużenie pani Joanna Mączkowska.

 

 

 

 

Po występie udałyśmy się na poczęstunek i zwiedzanie obiektu. Nie tyle zaskoczył nas ten otoczony murami świat, co znajdująca się tu, bogato zaopatrzona biblioteka oraz pracownia plastyczna, gdzie powstają przeróżne dzieła sztuki. Oglądając wystawę tych prac, upewniłyśmy się, że osoby tak wrażliwe na piękno, szczerze doceniły nasz dar, czyli tę przywiezioną za mury i wyśpiewaną wiosnę.

 

 

 

 

 

 

 

 

Julia Herba, Paulina Staniecka

 

18 marca - W Centrum Kultury w Drawsku Pomorskim po raz czwarty odbyła się Gala Talentów. Nagrodę Burmistrza Kalisza Pomorskiego przyznano Julii Herbie. Jury doceniło talenty wokalne tej uczennicy kaliskiego LO, występującej często w spektaklach szkolnej grupy teatralnej „Klepsydra”.

           Prócz Julii Herby, w Drawsku zaśpiewały jeszcze trzy uczennice, także związane z grupą „Klepsydra”: Emilia Górnik, Kamila Pelczar i Paulina Staniecka. Konkurencja była niemała, bo do udziału w Gali Talentów zgłosili się uczniowie z czterech szkół ponadgimnazjalnych (Czaplinek, Drawsko Pomorskie, Kalisz Pomorski, Złocieniec) oraz trzech gimnazjów (Czaplinek, Drawsko Pomorskie, Kalisz Pomorski). Pojawili się również  uczniowie  LO nr 2 w Stargardzie Szczecińskim. W sumie wystąpiło prawie 50. uczestników, którzy śpiewali, tańczyli, grali a nawet uprawiali akrobacje.

Emilia Górnik i Paweł Banaszak

Paulina Staniecka


            Przewaga wokalistów okazała się znacząca a poziom występów bardzo wysoki. Na tyle, że gość honorowy Gali – członek zespołu „Republika”, Zbigniew Krzywański  - był pod wrażeniem zaprezentowanych umiejętności, o czym otwarcie powiedział. Także z tego powodu, obrady jury (Tomasz Bukowski, Lucyna Jabłońska, Zbigniew Krzywański, Tomasz Kucharski, Marek Majczyna, Janusz Mojsiejewicz, Andrzej Plich, Renata Żołądkiewicz) nad werdyktem trwały znacznie dłużej niż zapowiedziane 30 minut. To, że Julia Herba zdobyła Nagrodę Burmistrza Kalisza Pomorskiego w konkursie, w którym poziom uczestników był tak wyrównany, a jury tak wymagające, świadczy o jej dużym, wokalnym i aktorskim, talencie oraz niemałych umiejętnościach.
            - Sądzę, że warto brać udział w podobnych konkursach. Nie tylko dlatego, że można zdobyć uznanie i nagrodę, ale po to, by poczuć, że czynimy wszystko dla realizacji swoich marzeń. Warto w życiu mieć coś jeszcze poza nauką – twierdzi nagrodzona na Gali, Julia Herba. I dodaje, że wiele jej dało wsparcie Pani Joanny Mączkowskiej, która prowadzi grupę teatralną „Klepsydra”, i której uśmiech „pomaga nam pokonywać słabości i iść z pasjami przed siebie”.

 

19 marca – Niemal całkowicie „uteatralniona”, bo należąca w większości do „Klepsydry” klasa Ia, wraz z pasjonatkami teatru z klasy IIb, wyruszyła do Teatru Polskiego w Szczecinie na spektakl „Mistrza i Małgorzaty” .

Wyjechaliśmy tuż po południu spod gmachu kaliskiego Liceum. Podróż  umilały wspólne śpiewy w autobusie i nawet padający deszcz nie był w stanie schłodzić naszej ciepłej atmosfery.

Przed główną atrakcją dnia, czyli spektaklem, daliśmy się ponieść zakupowemu szaleństwu w szczecińskich centrach handlowych. Kręta droga pomiędzy kolorowymi szyldami butików zajęła kilka godzin.

Po tej fizycznej gonitwie, nastał czas na duchowy „deser”. Dotarliśmy do Teatru Polskiego.  Tu zaserwowano nam klasykę mistrza Bułhakowa wzbogaconą o liczne efekty specjalne. Chociaż dwa akty trwały łącznie 2,5 godziny, to czas jakby  tylko „mignął”. 

 

 

Późnym wieczorem udaliśmy się w drogę powrotną do Kalisza Pomorskiego. Był to dzień, który bez wątpienia spełnił nasze, bynajmniej nie takie skromne, oczekiwania. Głównie dzięki pani Joannie Mączkowskiej, która wprowadza nas w świat magii, jakim na pewno jest teatr.

Jakub Biegniewski 

 

20 marca – Pierwszy dzień wiosny. Wszystko zaczęło się niewinnie.

 

Od nadchodzącej wiosny (na zdjęciu po lewej) i odchodzącej zimy (na zdjęciu po prawej).

 

Nasze pobielone po zimie twarze…

 

Postanowiliśmy przybrać w ciepłe kolory wiosny.

 

Bardzo ciepłe kolory, można nawet powiedzieć, że krwiste. Tak krwiste jak czerwony barszcz.

 

Niektórzy wiosną przebierają się za żonkile. Ale to standard. Co innego czerwień. Z niej wyłaniają się …

 

 

 

 

 

 

 

 

Wyłaniają się z uczniów, ku zaskoczeniu innych, naukożercze – waaaampiry!

 

 

 

 

 

 

 

 

Stanowczo nie wyglądamy, ani na wspomniane żonkile, ani na - broń Boże - grupę kolędników. Co mogłaby sugerować postać z kosą, czyli kostucha.

 

 

 

 

 

Jeśli można nas z kimś pomylić, to co najwyżej z diaboliczną, rockową grupą Black Sabath.

 

Ruszamy w bój, czyli na scenę szkolnej Auli, zawalczyć o pierwsze miejsce.

 

Daliśmy takiego czadu, że aż się zadymiło.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I wtedy z zaświatów zstąpił na scenę sam Michael Jackson.

 

Znowu był czad i takie pląsy, że jury nie miało szans, by nas nie ogłosić drużyną „the best”.

 

 

 

 

 

 

 

 

Klasa Ia, gdzie jak wiadomo prawie wszyscy należą do teatralnej "Klepsydry", zajęła I miejsce w kategorii: najlepiej przebrana klasa oraz również I miejsce w drugiej kategorii: mini playback show. Dla sprawiedliwości dodajmy, że pierwsze miejsca w obu konkurencjach zajęła także klasa Ib.

 

 

 


 Kwiecień  

 

 

 

 

Ile bram liczyły mury średniowiecznego miasta Callies?  Kto i kiedy zbudował tu pierwszy zamek? Dlaczego miejscowość leży nad czterema, a nie nad jednym jeziorem? Ile ulic przecina rzeka Drawica i skąd ona wypływa? Kto spoczywa w ocalałym grobowcu na Starym Cmentarzu? Komu poświęcono zabytkowy dzwon na kościelnej wieży? Do jakiej rodziny należał kaliski pałac?

  Na te, między innymi, pytania szukaliśmy odpowiedzi realizując już po raz czwarty w ramach przedmiotu: wiedza o kulturze, projekt edukacyjny „Kalisz Pomorski - moja mała ojczyzna”. Jego pomysłodawczynią jest pani Joanna Mączkowska. I także z tego powodu w projekt najbardziej angażują się członkowie Grupy Teatralnej "Klepsydra".

Na podstawie interesujących i często odkrywczych tekstów pana Bogumiła Kurylczyka, zamieszczonych na portalu wielopokoleniowym kaliskiego Liceum, przygotowaliśmy nasze prezentacje. Dotyczyły one głównie kaliskich jezior, tradycji związanych z kamieniem szlifierskim, wielkiego pożaru w 1771 roku, dawnego wyglądu Rynku, historii herbu miasta oraz miejscowego pałacu. Zaciekawiły nas także zbeletryzowane dzieje rodziny Koch oraz wzruszyła historia milczącego dziś, kaliskiego dzwonu.

Prezentacje zostały wzbogacone o stare fotografie Kalisza Pomorskiego, tak zestawione z dzisiejszymi, by można było zauważyć różnice w wyglądzie wybranych ulic, placów i innych miejsc, a także o mapy, plany i rozmaite ryciny.
To wspólne spotkanie przybliżyło nam w bardzo ciekawy sposób dzieje miasta.

Dzięki odkrywanym na nowo faktom i zdarzeniom, na tyle poczuliśmy klimat minionych wieków, że nieomal podróżowaliśmy w czasie. Aż do schyłku XIII wieku, gdy w zamku na wyspie (dziś to półwysep jeziora Młyńskiego) sprawował rządy nad okolicą polski rycerz Janusz Kenstel.

Magdalena Biegniewska

 

 

 

 

  Kwiecień - Na zajęciach z wiedzy o kulturze, prowadzonych przez panią Joannę Mączkowską, uczniowie kaliskiego Liceum mieli okazję poznać bliżej tradycje i zwyczaje panujące w różnych państwach świata podczas święta Wielkanocy.

Mogliśmy dowiedzieć się więcej na temat tego święta nie tylko w Polsce, ale m. in. w Niemczech, Meksyku, Czechach, Finlandii czy Szwecji.

 

 

 

 

Oczywiście nie obyło się bez odegrania zabawnych scenek – zwłaszcza przez uczniów należących „Klepsydry” - takich, jak ganianie dziewcząt z kijkami, parodii spożywania tradycyjnych potraw, czy tańca jak na meksykańskiej plaży.

 

 

 

 

 

Niektórzy wykazali się wyjątkową inwencją twórczą  oraz poświęceniem i przynieśli do szkoły przygotowane własnoręcznie przysmaki. Prawdziwą furorę zrobiły pyszne bułeczki zwane „Judaszami”, które podczas Wielkanocy ozdabiają każdy czeski stół.

 

 

 

Chętnie szukaliśmy też słodyczy pochowanych w „Inteligentnym ogrodzie”. Tu największą intuicją wykazała się nasza pani Profesor.

Natalia Kojałowicz

 

 

 

 

 14 kwietnia - Zafascynowani teatrem kaliscy licealiści i gimnazjaliści, spotkali się w auli „Czerwonej Szkoły” na corocznych warsztatach twórczych, jakie organizuje dla młodszych kolegów grupa teatralna „Klepsydra”.

Najpierw zaprezentowano gimnazjalistom fragmenty występu przygotowanego na pożegnanie  absolwentów. Następnie mieli oni okazję przyjrzeć  się pracy nad kolejnym spektaklem.

Poznawali także tajniki zadań scenicznych poszczególnych aktorów, interpretacje tych ról na planie plastycznym (w scenografii) oraz sposoby animacji przedmiotem

(czyli tzw. ogrywanie rekwizytów).

 

 


W drugiej, już aktywnej części warsztatów, przeprowadzono zajęcia improwizacyjne ze  wspólnym udziałem licealistów i gimnazjalistów.

Zarówno jedni, jak i drudzy, szybko znaleźli wspólny język, więc powstałe etiudy sceniczne dały występującym, młodym aktorom wiele satysfakcji, a oglądającym te dokonania kolegom – wiele przyjemności.
W pracy nad tymi etiudami kreatywnie wykorzystano liczne rekwizyty oraz wskazówki pani Joanny Mączkowskiej. To oczywiście pozytywnie wpłynęło na jakość naszych warsztatowych dokonań, bo chodziło w nich o rozwijanie nie tylko koordynacji ruchów, czy gestów, ale także scenicznej wyobraźni. Tak ważnej w budowaniu napięcia każdego spektaklu.

Kierująca grupą zafascynowanych teatrem gimnazjalistów, pani  Jolanta Cirzniewska już zapowiedziała chęć uczestniczenia w kolejnych warsztatach, w ramach współpracy obu szkół. 

Jakub Biegniewski

 

  

 

21 Kwietnia – To było jedno z najpiękniejszych pożegnań, jakie przeżyłam.

Cała klasa IIIb, w której większość uczniów należała do "Klepsydry", urządziła mi na naszej ostatniej przed maturą lekcji – prawdziwy, teatralny spektakl. Doskonały i w formie, i w treści, bo wypełniony uczuciem.

Do akompaniamentu Daniela, który zagrał na gitarze, młodzież zaśpiewała specjalnie napisaną na to pożegnanie piosenkę. Wzruszyły mnie zarówno jej strofy jak i to, że powstała tylko dla mnie… Potem maturzyści recytowali wiersz Tadeusza Różewicza. Każdy mówił kilka wersów i wygaszał świeczkę. To takie symboliczne pożegnanie. Dziękuję Wam i trzymam za słowo, gdyż obiecaliście, iż będziecie mnie i Szkołę odwiedzać.

 

Joanna Mączkowska

 

 

 

25 kwietniaPożegnanie maturzystów odbyło się za sprawą „Klepsydry” niezwykle.

Wystarczy popatrzeć na te zdjęcia, obrazujące nasze przygotowania do występu… Jego wstęp miał być surrealistyczny.

I o ten surrealizm na scenie zadbał Kuba chyba nie gorzej niż sam mistrz Salvatore Dali. Z tym, iż zamiast pędzla trzymał w rekach motorową piłę.

Nastrój przedziwny był konieczny dla wprowadzenia w trans maturzystki Julki, która zasnęła w swoim, bijącym w oczy czerwonym szlafroku, by wyśnić całą resztę spektaklu.

 

 

Jako pierwszy, emanacją snu Julki był pan doktor.  Co stanowiło przejrzystą aluzję do klasy  medycznej.

Tym bardziej, że medykowi wkrótce zaczął towarzyszyć orszak połamańców, szkieletonów oraz różnych ludzkich narządów. Brr.

 

Potem na scenę wjechał czołg. Wiadomo – symbol klasy wojskowej.

Z czołgu wyskoczyła sympatyczna żołnierka, ale źle trafiła, bo na nieprzejednane, trzy  policjantki.

 

Policjantki (odgrywający uczennice klasy policyjnej) przepędziły żołnierkę i znalazły kolejną ofiarę – muzę artystkę.

Muza z klasy artystycznej coś tam zaczęła cytować, przyzywała nawet wieszcza Adama na ratunek, ale policjantki miały to za nic. Sponiewierały adeptkę sztuk pięknych sposobami dobrze znanymi funkcjonariuszom sił porządkowych, czyli przemocą bezpośrednią.

Dość powiedzieć, iż muza padła…

 

 

Policjantki ubawiły się tym setnie, aż wreszcie ustąpiły łaskawie miejsca na scenie maturzyście.

 

Maturzysta zdawał tę maturę i zdawał, aż ku radości publiczności – zdał. Brawo!!!

 

Nad odpowiednimi efektami dźwiękowymi podczas całego spektaklu czuwał niezawodny Paweł. Też maturzysta.

Przybyła również śpiewająca Ania. Maturzystka sprzed dwóch lat. I wykonała rozczulające utwory.

Ania była podporą „Klepsydry”, dlatego oparła się tym razem o naszą opiekunkę, panią Joannę Mączkowską.

 

 

Nasza opiekunka chętnie pozowała do pamiątkowych zdjęć po spektaklu, nie pomijając nawet połamańców.

Oczywiście nie mogło zabraknąć fotografii naszych niezwykłych póz i min, tu  wzorowanych na mistrzu Witkacym.

 

W tym samym czasie, choć w innym miejscu, z szefową „Klepsydry” fotografowali się maturzyści. Smutni i uroczyści. Tak, rozstania nadszedł czas…

Ale już po egzaminach, gdy przyjadą w odwiedziny do swojego Liceum za rok, czy za dwa,  będą uśmiechnięci jak śpiewająca Ania.

Tak działa magia połączonych na pożegnanie rąk…

 

 

 

  

 

Szkoła, widziana z perspektywy, zamienia się w czar równy może tylko tym różom, podarowanym przez uczniów. Komu? Wiadomo.

 

 

 

 

 

1-6 maja - W Krakowie

Prawie cały pierwszy dzień minął nam w podróży. Za oknami naszego wagonu migały obrazki z północno-zachodnio- południowej Polski. Istna lekcja geografii: Poznań, Leszno, Wrocław, Opole, Katowice i wreszcie… Kraków.
Było późne popołudnie, można powiedzieć, że nawet wieczór, gdy dotarliśmy  na miejsce. Z Dworca Głównego szybki przejazd tramwajem nr 20 na historyczne Oleandry przy Błoniach. To stąd ruszał ongiś komendant Piłsudski na czele swoich legionów, by wywalczyć Niepodległą. A my  rozlokowaliśmy się wiek później - nieopodal, w pokojach stylowego schroniska. Chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy w miasto. Podziwialiśmy rozśpiewany trwającym koncertem Rynek Główny. Wypełniony Sukiennicami, Kościołem Mariackim, Kościołem św. Wojciecha, Wieżą Ratuszową i niezliczoną liczbą turystów z całego świata oraz restauracji. Wszystko to tworzyło niesamowity klimat. Wieży Babel.

Drugiego dnia naszej wycieczki na własnej skórze poznaliśmy uroki podróżowania komunikacją miejską. Zatłoczoną już poza godzinami szczytu, a co dopiero podczas niego. Tylko współczuć naszym kolegom licealistom z Krakowa, którzy tak codziennie dojeżdżają do szkoły. Po dotarciu do Wieliczki, czekał nas długi spacer pod powierzchnią ziemi w jednej z najstarszych kopalni soli kamiennej w Europie.
Sieć podziemnych korytarzy oraz wykute w skałach potężne sale łącznie z kaplicą, zrobiły na nas ogromne wrażenie. Oczywiście, jak wymaga tradycja, lizaliśmy po drodze te skały słone jak morze.

 

 

 

 

 

 

 

Po powrocie do Krakowa, zaledwie kilkanaście kilometrów, ale po drodze wielkie korki aut, wybraliśmy się do stylowego Teatru im. Juliusza Słowackiego na sztukę pt. ”Tango Piazzolla”.  Wieczór ponownie spędziliśmy na Starym Mieście, co stało się naszym zwyczajem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W święto 3-go Maja pojechaliśmy do Oświęcimia, gdzie wraz z przewodnikiem zwiedziliśmy były niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz. To bardzo ważne, by odróżniać, piękne, zabytkowe i zawsze polskie miasto Oświęcim od założonych w nim podczas okupacji przez Niemców obozów Auschwitz i Birkenau.
W powietrzu wręcz czuć było śmierć. To wielkie przeżycie, które każdy odczuł na swój sposób, wewnętrznie, ale bez wyjątku wstrząsająco.

 

 

 

 

 

Po powrocie do schroniska, w jakże innej atmosferze, niż gdy wracaliśmy z Wieliczki, ponownie wyszliśmy do teatru. Tym razem do Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej na awangardową sztukę „Paw Królowej”. Spektakl też dawał dużo do myślenia nad tym, co w życiu i w świecie jest naprawdę nieprzemijającą wartością, a co ułudą i grą. Wieczór tradycyjnie spędziliśmy na Starym Mieście. To była nasza najlepsza „Dobranocka”.

Rano czwartego dnia spacerem przez miasto wybraliśmy się na Wzgórze Wawelskie. Taki jest luksus mieszkania w centrum Krakowa. Z naszego schroniska tuż obok wielkich gmaszysk Biblioteki Jagiellońskiej czy Muzeum Narodowego, mieliśmy kilkanaście minut spaceru Aleją Mickiewicza nad Wisłę. A stamtąd jeszcze bliżej na prezentujący się wyniośle Zamek Królewski na Wawelu. Zwiedziliśmy królewskie sale i apartamenty.
 Postaliśmy na arkadowym dziedzińcu, gdzie znajduje się jeden z siedmiu na świecie czakramów Ziemi, czyli kamień dający kosmiczną energię. Potem zobaczyliśmy Smoka Wawelskiego (na pomniku), a nawet weszliśmy do jego jamy.
Wczesnym popołudniem udaliśmy się na Kazimierz – jedną z najstarszych dzielnic miasta, dawniej zamieszkałą przez Żydów.
Piękna architektura, stare synagogi, zagubione wśród kamienic cmentarze i klimatyczne restauracje stworzyły niesamowitą atmosferę. Wieczór – tradycyjnie na Rynku Starego Miasta.

 

Przedostatni dzień w dawnej stolicy Polski a obecnie stolicy Małopolski, spędziliśmy w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. L. Solskiego, podpatrując jak radzą sobie studenci pierwszego roku na zajęciach: Podstawy gry aktorskiej, które prowadził dr G. Mielczarek.
To niezwykłe, że mieliśmy dzięki naszej opiekunce - Pani Joannie Mączkowskiej taką, daną tylko nielicznym -  możliwość. Bo by dostać się  do krakowskiej PWST, gdzie na jedno miejsce przypada blisko stu kandydatów, trzeba być faktycznie orłem.
Dowiedzieliśmy się tam wielu ciekawych rzeczy, dostaliśmy też odpowiedzi na trapiące nas, „artystyczne” pytania. Natomiast całe popołudnie spędziliśmy  w Galerii Krakowskiej robiąc zakupy i relaksując. A wieczór? Oczywiście na Starym Mieście. To był ostatni moment na zrobienie zdjęć i podziwianie Rynku nocą.

Szybkie pożegnanie z Krakowem, dopakowywanie bagaży i ruszamy na dworzec. Znowu tramwajem nr 20, przecinającym miasto wokół Plant. Powrót do domu. Czekało nas dziesięć godzin podróży pociągiem. Mnóstwo czasu. Zdążyliśmy się przespać, porozmawiać i powygłupiać. Późnym wieczorem dotarliśmy do Choszczna, a potem autobusem do naszego Kalisza, skąd rozjechaliśmy się do domów. Wyjazd będziemy długo wspominać. Wiele udało nam się zobaczyć, dużo nauczyć.
Dziękujemy Pani Joannie Mączkowskiej za zorganizowanie tak niesamowitej wycieczki. Za uśmiech, pomoc i przeżyte dzięki Niej piękne, niepowtarzalne chwile. Dziękujemy także Pani Renacie Effenberg- Nawrot za przemiłe towarzystwo podczas wycieczki i mądrą opiekę oraz Dyrekcji kaliskiego Liceum za pomoc w zorganizowaniu wyjazdu.

                                                                                                                                               Natalia Tymczyszyn 

 

  

 

9 maja - Powiatowy Przegląd Teatralny

Wzięliśmy udział  w Powiatowym Przeglądzie Amatorskich Zespołów Teatralnych w Czaplinku. Wygrana gwarantowała laureatom występ w Świdwinie i możliwość „zmierzenia się” z najlepszymi ekipami z naszego województwa. Potrzebna była jedynie odrobina szczęścia oraz troszeczkę dobrych chęci, bo wysiłek włożony na próbach spektaklu „Za kurtyną czasu” gwarantował resztę, czyli sukces. I tak się stało. Odnieśliśmy zwycięstwo, gdyż to nas uznano za laureatów tego przeglądu (kategoria: teatry młodzieżowe i dorosłych).


                Na konkurs do Czaplinka wyruszyliśmy wczesnym rankiem, załadowawszy do autobusu rekwizyty i potrzebne dekoracje. Będąc na miejscu, rozłożyliśmy na scenie cały sprzęt i zaczęliśmy przygotowywać się do występu. Wystawiliśmy sztukę z niebywałym spokojem, rzec można nie po amatorsku a profesjonalnie. Możliwe, iż był to klucz do sukcesu, gdyż potrafiliśmy opanować tremę.


 Mieliśmy także możliwość obejrzenia innych spektakli, co uczyniliśmy z wielką przyjemnością. Myślę, że współpraca w naszym zespole, wspólna mobilizacja oraz wspomniane, niebotyczne opanowanie to czynniki, dzięki którym dane nam było wygrać pierwszy szczebel konkursu. Za kulisami tego sukcesu stoi oczywiście nasza opiekunka, Pani Joanna Mączkowska, reżyser, scenarzysta i scenograf spektaklu. Dziękujemy jej za niebywałą cierpliwość, przychylność oraz zawsze okazywaną życzliwość, pomoc i wiarę w nas.

Jakub Biegniewski 

 

Maj - To będzie wielkie, kolorowe i rozśpiewane widowisko. Z diabłami zatańczą w plenerze, na Plaży Miejskiej nad Bobrowem Wielkim, wiedźmy i rusałki. Pojawią się także postaci ze starych, kaliskich legend. Ale zanim do tego występu dojdzie - wieczorem w poniedziałek, 16. czerwca - trwają próby aktorów.

Jak Jak rok temu, podczas plenerowego spektaklu „Wesele, jakiego jeszcze nie było”, tak i teraz główne role odegrają uczniowie kaliskiego Liceum, skupieni w Grupie Teatralnej „Klepsydra”. Ale wystąpią też mieszkańcy miasta. Ponadto, zaszumią nadbrzeżne topole i olchy, zapluskają jeziorne fale, zadudni tętent końskich kopyt oraz odbędą się czary…

Aby wszystko wypadło jak w scenariuszu albo jeszcze lepiej, o co postara się reżyser i scenograf, pani Joanna Mączkowska oraz sami aktorzy – trzeba przećwiczyć na wszystkie strony dialogi, ruchy sceniczne czy miny. Próby odbywają się w salach i nad jeziorami. W Kaliszu Pomorskim i w Drawnie. W szkołach i kościołach. Bo jak rozmach, to rozmach. Już wkrótce wypowiemy, wyśpiewamy i wytańczymy ten spektakl. Z tajemniczą Lizą (Alą) w roli głównej.

 

15 maja – Ustny egzamin maturalny z języka polskiego

Jesteśmy tuż  po egzaminie z j. polskiego. Egzaminowałam Julkę (grającą wiele ważnych  ról w spektaklach „Klepsydry”, m.in. Persefonę czy Pannę Młodą z "Wesela"). Duże wzruszenie... I satysfakcja, że na tym egzaminie wypadła znakomicie. I smutek rozstania, bo przecież Julka, ważna osoba dla mnie, dla "Klepsydry" - idzie dalej. Będzie wybierała swoje drogi... Obie rozpłakałyśmy się.
Julka powiedziała: "Będę wracała do tej szkoły. Mam do kogo...do Pani". Zawirowały wszystkie wspólne przeżycia w "Klepsydrze". Próby, wyjazdy, radości z wykreowanych ról. Zostają pamięć i wspomnienia... 

 

  18 maja - W Świdwinie

Grupa teatralna „Klepsydra” reprezentowała kaliskie Liceum  na Wojewódzkim Przeglądzie  Amatorskich Zespołów Teatralnych  w Świdwinie.

Wystawiony przez nas spektakl o ludzkiej samotności na kanwie wierszy Mirona Białoszewskiego (scenariusz i reżyseria: Pani Joanna Mączkowska) - jury uznało za godzien wyróżnienia, kwalifikując nas na podium, czyli do trójki najlepszych zespołów w naszym województwie. Drugie wyróżnienie otrzymała grupa z Darłowa, a tytuł laureata zespół z Polic. To  wyróżnienie dodało nam skrzydeł. A jak wiadomo, skrzydła w tworzeniu sztuki są bezwzględnie potrzebne.

Jakub Biegniewski

 

 

 29 maja – Piknik młodych naukowców

 

Na próbę spektaklu „Parada zjaw nad Bobrowem Wielkim” lub inaczej „Legenda o łysej Lizie”, zaprosiliśmy gimnazjalistów goszczących w naszym Liceum w ramach Pikniku młodych naukowców.

  

Zaskakujące zwroty akcji, sceniczne dialogi, a przede wszystkim sama gra aktorów z „Klepsydry” zostały nagrodzone oklaskami i wyrazami uznania.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gimnazjaliści otrzymali certyfikaty uczestnictwa w warsztatach teatralnych. Być może niektórzy z nich będą w przyszłości członkami naszej Grupy.

 

 

 

 

 

 

Kwiecień – czerwiec - Dwie tajemnice Miasta

Dwie grupy uczniów z kaliskiego Liceum, w tym członkowie „Klepsydry”, odkrywają dwie ważne tajemnice tego miasta.

 Pierwsza, to kulisy powstania gmachu Czerwonej Szkoły, otwartej w 1901 roku.  Druga, to historia budowy obecnego Kościoła, jaką ukończono w roku 1781.

 

 

 

Przewodnikiem obu grup odkrywców jest Bogumił Kurylczyk, który odnalazł w polskich archiwach stare, niemieckie dokumenty, rzucające nowe światło na dzieje Szkoły i Kościoła.

 

 

 

 

 

 

 

Właśnie one, oraz dokładne oględziny obu kaliskich zabytków przez młodzież, pozwolą na odtworzenie najważniejszych zdarzeń oraz poznanie postaci, dzięki którym te budowle powstały i przetrwały do naszych czasów. 
Młodzież uczestniczy także w  warsztatach  literackich, które prowadzi Joanna Mączkowska.
        Projekt, którego końcowym rezultatem będą dwa historyczno-krajoznawcze opracowania zamieszczone jesienią na naszym portalu społecznościowym, jest realizowany w ramach współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy razem” i Urzędu Miejskiego w Kaliszu Pomorskim. 

 

  

 

Czerwiec Pierwsze próby spektaklu plenerowego „Legendy kaliskich jezior, czyli parada zjaw nad Bobrowem Wielkim”, który zostanie wystawiony  16. czerwca  na Plaży Miejskiej - rozpoczęły się już w kwietniu. A w ostatnim tygodniu trwały prawie codziennie.

 

 

 

 

Bardzo trudno jest zsynchronizować wszystkie elementy plenerowego widowiska, które rozgrywa się na przyjeziornym tarasie nowej Przystani. Trzeba zadbać o odpowiedni ruch sceniczny aktorów, nagłośnienie czy nawet ustawienie publiczności – mówi reżyserka spektaklu Joanna Mączkowska. Jak dodaje, takie plenerowe widowiska to domena zespołów profesjonalnych. Niemniej, odgrywający role uczniowie z grupy teatralnej „Klepsydra”, jak i panie z zespołu „Violki”, nowicjuszami w występach pod gołym niebem bynajmniej nie są. Dość przypomnieć spektakl ubiegłoroczny: „Wesele jakiego dawno nie było”, którego aktorzy maszerowali w weselnym orszaku przez ulice Kalisza Pomorskiego na Stadion Miejski, by tam oszlifować pana młodego na historycznym kamieniu Schleifstein.

 

 

 

 

 

W tegorocznym widowisku, także opartym na motywach starych, kaliskich legend,  zobaczymy w rolach głównych, oprócz zakochanej pary, diabły, rusałki i czarownice. Będą śpiewy, tańce oraz magia miłości. 

 

 

16 czerwiec -Parada zjaw

            Na nowo otwartej przystani nad Bobrowem Wielkim, zaraz po oficjalnych uroczystościach (na zdjęciach) - jako pierwsze na pomoście stanowiącym jednocześnie estradę pod gołym niebem, pojawiły się zjawy, paradując przed publicznością w korowodzie barwnego widowiska, opartego na motywach starych, kaliskich legend.

 

 

 

Według scenariusza i w reżyserii Joanny Mączkowskiej oraz Bogumiła Kurylczyka wystąpili w poniedziałek, 16 czerwca, licealiści z grupy teatralnej „Klepsydra” i panie z zespołu „Violki”.

           

 

 

 

 

 

 

 

Najpierw, piękna lecz biedna Liza, zakochana w bogatym kominiarczyku, postanowiła oszukać diabła by zdobyć pieniądze na posag. Czort jednak oszukać się nie dał i tylko dlatego, że Liza chciała go wywieść w pole z miłości, a nie z chytrości – zamiast jej skręcić kark, oszpecił dziewczynę wyrywając z głowy wszystkie włosy.

            Łysa Lisa, po niemiecku Kahl Lise, dała według legendy nazwę średniowiecznemu miastu Kahl-Liese, czyli Kallies, czyli dzisiejszy Kalisz Pomorski. Wywód to mocno naciągany, ale w bajkach wszystko jest możliwe. Dlatego oszpecona i wygnana z miasta łysa Liza zwróciła się o pomoc do jeziornych rusałek.

            Rusałki, bardzo ponętne i niegłupie, zaprosiły diabłów na dyskotekę stawiając wszakże jeden warunek: kto z zabawy pierwszy czmychnie, ten będzie musiał spełnić życzenie zwycięskiej strony. One, jeśli przegrają, dadzą znaleziony w jeziorze skarb.

            A jakie będzie to wasze życzenie? – zapytał rusałki diabeł zwany Czarnym Jeźdźcem, zanim telefonicznie porozumiał się z piekłem, uzyskując od Lucyfera zgodę na przyjęcie tego zakładu. Rusałki zdradziły, że zażądają przywrócenia włosów łysej Lizie oraz odczarowania jej umiłowanego Kominiarczyka, zaklętego w pień drzewa.

            Kiedy rozpoczęły się tańce, obok ponętnych rusałek pojawiły się szpetne wiedźmy. I gdy nagle rozległ się marsz weselny Mendelssohna, wiedźmy zrzuciły czarne okrycia ukazując ślubne suknie i welony. Takiej żony nie życzył sobie żaden diabeł, więc czarcia drużyna czmychnęła w komplecie, przegrywając zakład.

            Zanim spektakl zakończył się happy endem, czyli  przywróceniem dawnej postaci Lizie i Kominiarczykowi, na przyjeziornej scenie rozegrał się jeszcze jeden diabli dramat. Mianowicie, Czarny Jeździec, zgubił podczas ucieczki ogon. A wiedźmy zgodziły się go oddać pod warunkiem przemienienia ich w dziewice równie piękne jak rusałki.

            Taka pointa nie mogła się nie podobać publiczności, licznie przybyłej w ciepły, czerwcowy wieczór na nową przystań.

           

Każdy mógł poczuć się odmienionym na lepsze, skoro zło zostało na scenie ukarane, a zwyciężyła miłość, dobro i piękno.

           

 

 

 

 

Spektakl zrealizowano dzięki współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy Razem” i Urzędu Miejskiego w Kaliszu Pomorskim.

            A wśród widzów byli m.in. starosta drawski-pan  Stanisław Cybula, burmistrz Kalisza Pomorskiego-pan Michał Hypki, przewodnicząca Rady Miejskiej- pani Renata Effenberg-Nawrot, dyrektor kaliskiego Liceum- pani Joanna Kulesza.

 

 

 

 

 

            Organizatorzy dziękują za wypożyczony sprzęt nagłaśniający Miejsko-Gminnemu Ośrodkowi Kultury w Kaliszu Pomorskim i panu Antoniemu Gadzinie.

 

 

 

26 czerwiec spotkanie z naszą Przyjaciółką

 

To było nasze ostatnie spotkanie z panią Heleną Kurylczyk-Pulwin.

Przyjaciółką Grupy Teatralnej „Klepsydra”. A właściwie jej Patronem, jako ta nauczycielka kaliskiej Szkoły, która pierwsza założyła w niej teatr. I tak pięknie opowiadała tych pierwszych powojennych latach…

Opowieści pani Heleny słuchaliśmy z wielkim zainteresowaniem, bo kto, jak nie naoczni świadkowie historii, znają jej najprawdziwszą wersję.

 

Nikt wtedy nawet nie myślał, ani nie przypuszczał, że to nasze ostatnie spotkanie. Dlatego te zdjęcia i ta wizyta u pani Elżbiety Januszko, gdzie w czerwcu mieszkała pani Helena podczas pobytu w Kaliszu Pomorskim, są tak dla nas ważne. I, że tak szybko spotkamy się znowu. Nadzwyczajnie. Na pogrzebie pani Heleny.

Nikt z "Klepsydry", kogo poproszono o przyjazd z wakacji do Kalisza Pomorskiego - nie odmówił.  Próbę odbyliśmy przy nowej Stanicy Wodnej. A potem ruszyliśmy na ceremonię pogrzebową. I śpiewaliśmy całym sercem. I roniliśmy łzy, jak niemal wszyscy w ten dzień na kaliskim cmentarzu.