MY - KALISZ POMORSKI - OKOLICE - ŚWIAT
60 rocznica wielkiej obrazy

     Po burzliwej, sześciogodzinnej sesji 60 lat temu, radni zmierzali do wspólnego wniosku, że „wszystko robi się tak, jakby władzy nie było” – zabrał głos przewodniczący Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Kaliszu Pomorskim Jan Staworzyński). Powiedział, że „tak dalej trwać nie może”. I „nie pozwoli ustawiać siebie jak dzieciaczka”. (Zdjęcie obok wykonano podczas partyjnego wiecu, gdy przemawiał z przyczepy do traktora zaadaptowanej na mównicę i ozdobionej portretem sekretarza Gomułki.)

     Co więcej, przewodniczący Jan Staworzyński oświadczył, że po „dzisiejszej sesji zrobi zażalenie”. Kto i jakimi słowami tak go obraził 60 lat temu podczas posiedzenia kaliskich radnych, zwołanego 30 sierpnia 1958 roku?

 

 

 

     

      Rada liczyła wtedy 16 osób, pięć było nieobecnych. Na liście podpisała się pozostała jedenastka. I kilkoro z nich miało sporo uargumentowanych zarzutów do działań przewodniczącego. Wcześniej nikt nie ośmielił się mu tego wytknąć by go nie obrazić…

     Głównym „winowajcą” był niechybnie radny Bolesław Majewski, gdyż podał kilka przykładów na potwierdzenie swojej tezy, iż „ktoś nasadził dzikich lokatorów na terenie miasta” i teraz w walce o mieszkania „kto mocny, ten lepszy”. A chodziło tu głównie o pracownika politycznego Państwowego Ośrodka Maszynowego (czyli partyjnego działacza) obywatela Nisio, którego zakwaterowano wyrzucając z mieszkania poprzednią lokatorkę obywatelkę Hoch. Kiedy ta wystarała się dla niego o nakaz eksmisji, obywatel Nisio kilkakrotnie już jej uniknął okazując zaświadczenie lekarskie, że jego żona jest chora. I faktycznie kiedy przychodziła do niego komisja, to żona nie tylko udawała obłąkaną ale także częstowała radnych epitetami, z których określenie „łapownicy” jest najdelikatniejsze.

     Jak się okazało, przewodniczący Staworzyński wręczał obywatelowi Nisio kolejne wypowiedzenia z terminem czternastodniowym, zamiast trzydniowego jak tego się domagał radny Stanisław Stodulski. W ten sposób niechciany lokator miał dość czasu by siebie i żonę przygotować do kolejnej wizyty komisji eksmisyjnej. – Z tego co tu usłyszałem wnioskuję, że obywatel Nisio będzie przez cały rok odbierał czternastodniowe wypowiedzenia i siedział w mieszkaniu nie ruszając się z miejsca – podsumował dyskusję radny Władysław Belnik.

     Jan Staworzyński tłumaczył się, że terminu czternastodniowego w sprawie powiadomienia o eksmisji wymaga prawo. I on dlatego nie podpisuje nakazu z terminem trzydniowym, bo – jak mu zakomunikowano we władzach powiatu w Drawsku Pomorskim – może go podpisać tylko wtedy gdy będzie chciał dobrowolnie iść siedzieć za kraty. Co więcej, władze powiatowe ciągle ograniczają budżet remontowy dla Kalisza Pomorskiego, ostatnio znowu o kolejne kilkadziesiąt tysięcy. Tymczasem radni twierdzą, że remontów jest mniej z winy przewodniczącego, a dodatkowo niemal wszystkie są w zakresie wykonawstwa mocno „spartolone”.

     - Nie ma większych złodziei w naszym ustroju od budowniczych – dodał odważnie radny Majewski. Po czym postanowiono powołać trzyosobową delegację, która pojedzie do Drawska, by zażądać od władz powiatu definitywnego zakończenia „traktowania Kalisza Pomorskiego po macoszemu”.

 

 

     Z ciekawszych głosów na tej sesji warto odnotować wystąpienie radnej Heleny Kurylczyk, pytającej: „Jak długo będziemy jeszcze jedli śmierdzącą kiełbasę z GS?” (Gminnej Spółdzielni, która była wtedy monopolistą w prowadzeniu sklepów na terenie miasta i gminy). Czy apel radnego Aleksandra Żółtowskiego by skończyć z kłótniami podczas sesji i zacząć pracować, a „wtedy może będą jakieś osiągnięcia”.

Bogumił Kurylczyk