MY - KALISZ POMORSKI - OKOLICE - ŚWIAT
Tajemnice rodziny Wittchow

     Rodzina Wittchow (nazwisko to wymawia się prawidłowo: Wit-sio), jak żadna inna zasłużyła się w powstaniu wielu kaliskich gmachów, z których niemało służy mieszkańcom do dziś. Ich firma budowlana, założona w roku 1886 przez Alberta, zaczynała od naprawy mostów i murowania domów. A kiedy stanowiła już spore przedsiębiorstwo, w roku 1920 przejął ją starszy syn Alberta – Wilhelm. Miał wówczas 30 lat i był zdolnym architektem realizującym własne projekty oraz równie dobrym menadżerem, bo na jubileusz półwiecza firmy Wittchow (w 1936 roku) zatrudniała ona ponad sto osób.

     Mieszkańcy Kalisza Pomorskiego kojarzą Alberta Wittchowa z monumentalnym grobowcem stojącym na Starym Cmentarzu. Poświęcona mu tablica została umieszczona nie od strony wejścia (zachodu), ale od strony siedziby jego przedsiębiorstwa, które graniczyło z cmentarzem od południa. I właśnie stamtąd prowadziła do nekropolii prywatna alejka, wiodąca wprost na kamienne schody wysokiego, czworokątnego grobowca, do tablicy upamiętniającej Alberta zmarłego w roku 1929. Na prawo od niej wmurowano potem drugą tablicę, upamiętniającą jego młodszego syna Ernesta, który mając 24 lata zginął na froncie wschodnim podczas I wojny światowej (w 1916 roku).

     Właśnie z roku 1916 pochodzi zdjęcie rodziny Wittchow, jakie otrzymaliśmy od córki Wilhelma – Ingeborg Wittchow. Widać na nim jej dziadka Alberta, jej babcię Hedwig (żonę Alberta), kuzynkę Annemarie Lüdtke oraz jej ojca Wilhelma (wówczas liczył 26 lat). Fotografię wykonano najprawdopodobniej na tylnych schodach (od podwórka) własnej kamienicy Alberta, stojącej przy Wiktoriastrasse 40 (obecnie przy ul. prof. Religi również 40). Dzisiaj jest tam sklep z artykułami gospodarstwa domowego „Domus”, ale przez długie powojenne lata funkcjonował w tym budynku najbardziej popularny lokal gastronomiczny w mieście: restauracja „Turystyczna” zwana potocznie Gumowcem. A to z racji stałej klienteli składającej się z wozaków, rolników i robotników paradujących bez wyjątku w gumofilcach, które to obuwie wydzielało charakterystyczną, niezbyt przyjemną woń.

     Na zachowanym, starym zdjęciu tej kamienicy, dostrzegamy szyld reklamowy nad wejściem: „Albert Wittchow - Maurermeister”, czyli mistrz murarski. Mistrz Albert, jak to było wówczas w zwyczaju, pozuje fotografowi przed swoim domem. Należy sądzić, że jego żona Hedwig (młodsza od męża o osiem lat) wygląda przez okno, a dwie kobiety w fartuchach, stojące na chodniku, to służące. Natomiast chłopiec jest pewnie Wilhelmem i sadząc z wyglądu ma około 6 lat. Zatem zdjęcie wykonano w roku 1896, w jubileusz dziesięciolecia funkcjonowania firmy Wittchow. Po zadowolonej minie właściciela widać, że zamówień mu nie brakowało. A od czego zaczynał? I w ogóle od czego zaczynała w Kaliszu Pomorskim (wtedy Kallies) rodzina Wittchow?

 

Tkacz Karl i murarz Johann

W piśmie wystawionym w Drawsku 20 czerwca 1804 roku, cech kaliskich sukienników potwierdza przyjęcie w swoje szeregi trzech nowych członków, w tym na pierwszym miejscu widnieje nazwisko Karl (Carl) Wittchow. To oznacza, iż rodzinny majątek, jak majątek innych zamożnych kaliskich mieszczan, wziął się ze żmudnej pracy przy warsztacie tkackim. Właśnie z tego intratnego rzemiosła miasto słynęło od kilku stuleci na całym Pomorzu, będąc wówczas największym jego ośrodkiem. Nie mogli się z tym pogodzić zwłaszcza sukiennicy z sąsiedniego Złocieńca, działając na różne sposoby, by wiodąca pozycja na rynku tkanin przypadła właśnie im.

    Po raz drugi nazwisko Wittchow odnajdujemy pośród kaliskich mistrzów tkackich, podpisanych pod listem do Prezydium Rejencji w Koszalinie (z 7 kwietnia 1839 roku), w którym toczą spór z kolegami po fachu ze Złocieńca. Z dołączonego wykazu ilości sukna wyprodukowanego w poszczególnych zakładach (oddzielnie dla Kalisza Pomorskiego i dla Złocieńca) wiadomo, że majster Wittchow miał na imię Karl, czyli chodzi o tę samą osobę. Trzeba tu dodać, iż zadufanie co do wyższości kaliskiego rzemiosła, doprowadzić miało naszych tkaczy do klęski, kiedy ręczne wytwarzanie sukna przejęły krosna mechaniczne, napędzane maszynami parowymi. Przedsiębiorcy ze Złocieńca natychmiast zainwestowali w przemysłową produkcję tkanin i zaczęli je oferować po niższych cenach. W Kaliszu Pomorskim dwie takie małe fabryczki powstały dopiero pod koniec XIX wieku, ale nie były już w stanie konkurować z dużymi zakładami w Złocieńcu. Zbankrutowały wkrótce tak samo, jak wcześniej rzemieślnicze warsztaty tkackie.

     W roku 1879 powstają pierwsze plany wytyczenia ścieżek spacerowych wokół Jeziora Młyńskiego. Miasto ma bowiem ambicje stania się kurortem, a to wymaga urządzenia odpowiedniej infrastruktury dla kuracjuszy mających zażywać jeziornych kąpieli i oddychać czystym, leśnym powietrzem. Wtedy powstaje na Półwyspie Zamkowym restauracja „Schlosswall” wraz z zadaszonym miejscem do kąpieli, wypożyczalnią łódek, muszlą koncertową i kręgielnią. W piśmie kaliskiego magistratu (z 26 kwietnia 1879 roku), skierowanego do Rejencji w Koszalinie, dwukrotnie pojawia się nazwisko Wittchow w kontekście realizacji projektu utworzenia terenów rekreacyjnych nad Jeziorem Młyńskim. Chodzi tu o budowę parkowych altan.

     Najprawdopodobniej wykonawcą parkowych altan dla kuracjuszy był Johann Wittchow. Jego imię i nazwisko widnieje bowiem w odnalezionym kontrakcie na budowę gmachu kaliskiego sądu (Amtsgericht) przy ul. św. Wojciecha 8 (Priesterstrasse). Podpisują go w maju 1883 roku: Ludwik Schmidt z Drawna (Neuwedel) oraz Johann Wittchow z Kalisza Pomorskiego. Roboty zobowiązują się zakończyć w sześć miesięcy, do 1 listopada 1883 r.

     Mimo tak wielkiego pośpiechu (nawet dzisiaj wybudowanie z cegieł dużej kamienicy w pół roku uchodziło by za sukces), gmach wciąż służy mieszkańcom. Po roku 1945 stanowił siedzibę kilku instytucji, potem internatu LO, a obecnie zamieniono go na dom wielorodzinny. Z oryginalnego wyposażenia pozostała w nim klatka schodowa, drzwi wejściowe i rzeźbiony portyk nad nimi. Natomiast znajdujące się w podwórku dawne więzienie kupiła osoba prywatna i przerobiła na małą willę.

 

Początki firmy Alberta

     Nie stwierdzamy tego z całą pewnością, ale wiele na to wskazuje, iż sukiennik Karl Wittchow był ojcem murarza Johanna Wittchowa, a on z kolei był ojcem Alberta Wittchowa, urodzonego 29 lipca 1860 roku. I zapewne jako młodzieniec mający 23 lata pomagał Johannowi w budowie gmachu kaliskiego sądu (Amtsgericht), doskonaląc się w rodzinnym już fachu. Nabyte umiejętności plus niewątpliwy talent oraz zarobione pieniądze (wykonawcy inwestycji otrzymali w sumie 8.774 ówczesne marki) pozwoliły mu na otwarcie trzy lata później, 1 stycznia 1886 roku, własnej firmy „Albert Wittchow – Mauermeister”.

     Pierwszy odnaleziony kontrakt mistrza murarskiego Alberta Wittchowa z Kalisza Pomorskiego został podpisany w lutym 1887 roku z Prezydium Rejencji w Koszalinie i dotyczył naprawy mostu na rzece Korytnicy w Starej Korytnicy (Alt Körnitz). Prowadziła po nim droga biegnąca z Białego Zdroju (Balster) do Mirosławca (Märkisch Friedland). Roboty wyceniono na prawie 550 marek. Most był drewniany i murowane miał tylko przyczółki, stąd wiemy, że kaliski majster był równie biegły w murarce jak i w rzemiośle ciesielskim. W każdym razie z przyjętego zadania musiał się wywiązać solidnie, gdyż sześć lat później otrzymał kolejny kontrakt (opiewający na 145 marek) na naprawę tego samego, nadwyrężonego przez powódź mostu. W dokumencie podpisanym 26 października 1893 roku, wymienia się majstra z imienia i nazwiska jako Albert Wittchow.

     Dodajmy, że naprawiał on jeszcze ten sam most po raz trzeci w roku 1901, zawierając umowę już nie z Rejencją w Koszalinie ale z powiatowym inspektorem budowlanym w Drawsku Pomorskim (Kreisbauinspection). Wtedy bowiem droga prowadząca z Kalisza Pomorskiego do Mirosławca przez Biały Zdrój i Starą Korytnicę straciła na znaczeniu, gdyż w roku 1898 otwarto nowy trakt bity między tymi miastami. Był on krótszy i znacznie lepszy, a po zmodernizowaniu w latach 20. XX wieku stanowił fragment Reichsstrasse nr 106, wiodącej z Lubeki do Szczecina i dalej do Piły. Dziś przebiega częściowo jej śladem droga krajowa nr 10. Natomiast most na Korytnicy (teraz betonowy) ma znaczenie tylko lokalne.

     W księdze protokołów związku zawodowego kaliskich sukienników odnotowano 6 maja 1899 roku, że wpłynęły dwie oferty na ich ogłoszenie o poszukiwaniu wykonawcy robót budowlanych. Złożyli je: mistrz murarski Albert Wittchow oraz jego miejscowy konkurent - Friedrich Schäbbicke, przy czym obaj zażądali identyczną kwotę (1.500 marek) za swoje usługi. Zamówienie zdobył jednak ten drugi majster, gdyż jego cena obejmowała nie tylko robociznę, ale i materiał: polne kamienie. Stąd należy przypuszczać, iż chodziło w zamówieniu nie o postawienie np. siedziby związku, lecz obiektu gospodarczego. Jak widać z urzędowej pieczęci, kaliscy tkacze przemianowali broniący ich interesów cech w związek zawodowy (Tuchmacher Innung) w 1886 roku. Akurat wtedy gdy zaczęła funkcjonować firma budowlana Alberta.

     W roku 1900, kiedy w Kaliszu Pomorskim właśnie rozpoczęto budowę Czerwonej Szkoły, a naprzeciwko niej budowę nowego Ratusza (oba gmachy ukończono rok później), Albert Wittchow uruchomił własny, parowy tartak. Stanął on pośrodku kilku hektarów zakupionych wcześniej gruntów, leżących na końcu głównej ulicy miasta Friedrichstrasse (ul. Wolności), pomiędzy dzisiejszym ośrodkiem zdrowia a bankiem spółdzielczym. Należało do niego także obecne zaplecze Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej oraz działki po drugiej stronie ulicy, na których jest teraz ujęcie wody pitnej. Tartak z wysokim kominem (zburzonym dopiero pod koniec lat 60. XX w.), usytuowano przy granicy Starego Cmentarza, na skraju wysokiego brzegu jeziora Bobrowo Wielkie.

     Wraz z prężnym rozwojem firmy, jej zamożny właściciel zaczął nie tylko pomagać podupadającym rzemieślnikom, ale i coraz bardziej angażować się w życie społeczne miasta. Musiał posiadać wśród mieszkańców duże uznaniem i zaufanie, bo wybrano go na szefa kaliskich strażaków. Nazwisko Alberta Wittchowa sygnuje ogłoszenie prasowe w miejscowym tygodniku „Kalieser Wochenblatt”, datowane 23 lipca 1905 roku. Jak wynika z anonsu, komendant wzywa strażaków do stawienia się na ćwiczenia w niedzielę, właśnie 23 lipca, o godzinie 5.30 rano. Ta bardzo wczesna pora była dla ochotników wyzwaniem tym większym, bo w sobotni wieczór odbyła się na kaliskim Rynku premiera nowego programu przyjezdnego cyrku, w którym prezentowano tresurę niedźwiedzi, świń, psów, kotów oraz innych zwierząt.

 

Epizod z Pocztą

     Po wybuchu I wojny światowej następuje zastój w rozwoju miasta, a tym samym w działalności budowlanej. Również w Kaliszu Pomorskim wszystko musi być podporządkowane gospodarce wojennej. By zdobyć fundusze na kosztowne działania militarne państwo sprzedaje nieruchomości. Albert Wittchow wykorzystuje to bez wahania i korzystnie lokuje pieniądze w wykupionej działce pod budynkiem kaliskiej poczty. Do transakcji dochodzi w lipcu 1914 roku. Za działkę o powierzchni 6,3 ara przy ul. Wolności (Friedrichstrasse 355) płaci 24 tys. marek. Jak wynika z dokumentów, stojący na niej gmach poczty wybudowano w roku 1890 kosztem 20 tys. marek. Nie wykluczone, że wykonała go właśnie firma Wittchow.

Albert Wittchow będąc właścicielem działki, pobiera od dyrekcji poczty w Koszalinie wysoki czynsz dzierżawny. Uprzedźmy tu nieco fakty. Po dziesięciu latach od tego zakupu, dyrekcja poczty rozpoczyna starania o odzyskanie parceli przy ul. Friedrichstrasse 355, wycenionej pod koniec roku 1924 gdy hiperinflacja w Niemczech już się skończyła i pieniądze znowu nabrały wartości, na 26 tys. marek. Po negocjacjach Abert Wittchow godzi się ją sprzedać z jakiegoś powodu za kwotę niższą - 20 tys. marek w gotówce. Kontrakt podpisano 2 stycznia 1925 roku.

     Gmach kaliskiej poczty stoi w tym samym miejscu do dziś. Wybudowano go tylko jako lustrzane odbicie pokazanego wyżej projektu, gdyż posiada wejście z prawej strony, a nie z lewej jak na rysunku. Dawna, zabytkowa fasada została oszpecona w wyniku przeprowadzonej kilkanaście lat temu termoizolacji muru. Pod styropianem zniknęły niemal wszystkie ozdobne detale, przykryte dodatkowo brudnym tynkiem. Stojący obok, również zabytkowy, budynek obecnego internatu LO szczęśliwie nie spotkał ten sam los co pocztę. Jego fasada została bowiem pieczołowicie odrestaurowana.

     Nie tylko patrząc na odnowiony internat, możemy sobie wyobrazić jak wyglądała przed termoizolacją kaliska poczta. Wystarczy wejść na jej podwórko, by zobaczyć zachowaną, oryginalną tylną ścianę gmachu. A na niej wszystkie te detale, których już nie widać od ulicy.

 

 

Nowa siedziba

     Po zakończeniu I wojny światowej (przypomnijmy, że zginął w niej młodszy syn Alberta – Ernest), następuje znowu dobry czas dla budownictwa. Albert Wittchow rozwija zaplecze firmy kupując nowe maszyny. Napiszemy o tym dalej. Teraz dajmy pierwszeństwo zaprezentowaniu jego rodzinnej willi, jaką postawił w roku 1919 przy ul. Wolności, wówczas pod adresem Friedrichstrasse nr 356, a po zmianie numeracji ulic w mieście pod koniec lat 20. XX wieku – Friedrichstrasse 2. Częściowo na jej fundamentach zbudowano Bank Spółdzielczy, bo zniszczona po roku 1945 willa stała dalej od ulicy, zajmując fragment dzisiejszego parkingu.

     W suterenie willi Witchowa mieściły się biura, natomiast wysoki parter i piętro zajmowali właściciele firmy. Tu widzimy budynek od frontu. Wejście do biura (po siedmiu schodach w dół) oraz do części mieszkalnej (po trzech schodach w górę), prowadziło głównymi drzwiami z lewej strony gmachu, za którymi była klatka schodowa rozświetlona od Friedrichstrasse dwoma mniejszymi oknami na dole i wielkim, półkoliście zakończonym oknem na górze. Fasada ogrodowa miała przeszkloną werandę (ogród zimowy), a budynek od granicy działki ze Starym Cmentarzem zaopatrzono tylko w dwa niewielkie okna na parterze (z salonu) i na piętrze (z garderoby).

     Zajrzyjmy do dokumentacji jaką sporządził już w Hanowerze Wilhelm Wittchow, gdzie po zakończeniu II wojny nadal był architektem i prowadził firmę budowlaną. Starając się o uzyskanie odszkodowania, zinwentaryzował skrupulatnie wszystko co posiadał w Kaliszu Pomorskim, w tym oczywiście komfortowe wyposażenie wybudowanej przez ojca willi o rozmiarach 13,35 m na 13,10 m. Stąd wiemy, iż biuro w suterenie, którego dwa okna wychodziły na ulicę, było obszerne i stosunkowo wysokie (2,4 m). Odpowiednie do rangi firmy budowlanej Wittchow i prowadzonych przez nią inwestycji.

     Obok biura była tam pralnia (z pralką firmy Miehle i dwoma wannami), własne ujęcie wody z hydroforem Siemensa (zbiornik na 1000 litrów), a także piec centralnego ogrzewania wraz z zapasem koksu i brykietów. W pomieszczeniach do przechowywania żywności wymieniono ziemniaki, warzywa oraz dziesiątki przetworów: dżemów, soków, sałatek, marynat oraz oczywiście ponad sto butelek wina w najlepszym gatunku. Natomiast przy wejściu stały trzy rowery, a w oddzielnej piwnicy pod ogrodem zimowym schowano przed opuszczeniem domu w lutym 1945 roku, zapakowane w skrzynie serwisy porcelanowe (w tym patery z Miśni, japońskie filiżanki do herbaty) oraz kryształy (karafki, kieliszki).

     Pokoje na parterze miały po 3,4 m wysokości. Najobszerniejszy był salon o powierzchni 33,2 m kw., zastawiony meblami z mahoniu. W ich witrynach połyskiwały naczynia i bibeloty z porcelany lub srebra. W rogu od ulicy królował fortepian, a po przeciwnej stronie duże radio Lorentz oraz aparat filmowy Movex. Okna zasłaniały aksamitne portiery. Na ścianach wisiały rodzinne fotografie. Szerokie, rozsuwane drzwi prowadziły do jadalni z perskim dywanem na podłodze i dużym stołem pośrodku, z niej zaś do ogrodu zimowego. Do salonu przylegał jeszcze gabinet pana domu wyposażony w klubowe fotele, obitą brokatem sofę, bibliotekę wypełnioną klasyką literatury i leksykonami. Miał również biurko, na nim figurę białego słonia, gramofon z kolekcją płyt i kilkanaście olejnych portretów (mężów stanu) oraz akwarel (pejzaże).

     Kilkustronicowy spis wyposażenia kuchni w naczynia oraz przeróżne urządzenia (m.in. lodówka i odkurzacz) pomijamy. Najważniejsze, że obok niej była jeszcze garderoba i toaleta. My drewnianymi schodami wchodzimy na piętro. W połowie mijamy podest i wielkie okno wychodzące na Friedrichstrasse. Na górze, drzwi na wprost skrywają łazienkę z długą wanną oraz toaletą. Do niej przylega pokój syna Wilhelma – Joachima, a dalej jest sypialnia rodziców. Między nią a pokojem gościnnym zlokalizowano garderobę. Natomiast przy schodach, z oknem wychodzącym na Friedrichstrasse, urządzono liczący 23 m kw. pokój córki – Ingeborg.

     Tak wygląda rysunek willi rodziny Witchow od frontu (strony zachodniej), dołączony do dokumentacji. Z lewej strony są okna oświetlające klatkę schodową. Okno zlokalizowane pośrodku parteru należy do gabinetu, a to powyżej do pokoju Ingeborg. Za sąsiadującym z nim oknem na piętrze (po prawej) jest pokój gościnny, a poniżej znajduje się okno salonu. W suterenie widzimy dwa okna biura firmy oraz obniżenie terenu przed nimi, aby zapewnić odpowiednią ilość światła w tych pomieszczeniach.

     Teraz widok budynku od strony wejścia (północnej). Na dole od prawej mamy kolejno: ozdobne drzwi główne, okienko klatki schodowej, półkoliste okno oświetlające korytarz części mieszkalnej na parterze, okienko garderoby, okienko toalety oraz drzwi kuchenne. Za rogiem z lewej strony jest wejście do piwnicy pod ogrodem zimowym. Z trzech okien na piętrze, środkowe i największe oświetla korytarz, to z prawej – klatkę schodową, a to z lewej – łazienkę.

     Fasada wschodnia, czyli ogrodowa, gdyż za domem znajdowały się rabaty pełne kwiatów. Dwa pierwsze okna na parterze od prawej należą do kuchni, a trzecie największe do ogrodu zimowego. Dwa okna nad nim rozświetlają wraz ze wschodzącym słońcem sypialnię rodziców, natomiast okno na piętrze z prawej – pokój ich syna. Ostatnie, małe okienko, to drugie jakie posiada łazienka.

     Czwarty rysunek przedstawia willę od strony Starego Cmentarza (południowej). Po ścianie pną się tu winogrona, a sam budynek nie wygląda atrakcyjnie, gdyż celowo ma tylko dwa okna (nie licząc trzeciego, piwnicznego na samym dole). Okno na parterze, jako drugie i dodatkowe, rozświetla duży salon. A to na piętrze należy do garderoby. Przedstawione rysunki oraz dokumentację (będziemy z niej jeszcze korzystać dalej), Wilhelm Wittchow sporządził – jak wspomnieliśmy – w Hanowerze. Noszą one skreślone przez niego daty z lutego i marca 1948 roku.

 

Albert jako radny

     Firmę Albert Wittchow przejmuje w roku 1920 syn 60-letniego wówczas właściciela – Wilhelm Wittchow, który jest o połowę młodszy od ojca, bo ma 30 lat. Odtąd na stemplach widnieje napis: Firma budowlana Albert Wittchow. Właściciel Wilhelm Wittchow – architekt i mistrz murarski. Na papierach firmowych nadruki głoszą dodatkowo, iż w skład przedsiębiorstwa założonego w roku 1886, wchodzą napędzane maszyną parową: tartak i stolarnia oraz własna wytwórnia wyrobów cementowych. Telefon do biura: Kallies nr 12, stacja kolejowa: Kallies-Stadt, a rachunek bankowy Postscheckkonto Sttetin nr 26977.

     Po przekazaniu rodzinnej firmy synowi, Albert staje się jego najbliższym doradcą, a jednocześnie zaczyna się bardziej angażować w sprawy miejskie. Akurat w kaliskim magistracie trwają spory radnych z burmistrzem Franzem Reinerem, zakończone pozbawieniem go stanowiska pod zarzutem korupcji. Zarzuty nie znajdują jednak potwierdzenia i sąd przywraca Reinera na stanowisko. Jak wynika z odnalezionych dokumentów, Albert Wittchow od początku 1918 roku, przez trzy lata pełnił funkcję przewodniczącego rady miejskiej.

    W roku 1921 kaliska rada, której już nie przewodniczył Albert Wittchow, liczyła 22. osoby, w tym była tylko jedna kobieta (Emma Boch, żona stolarza Józefa Bocha). Na liście widzimy głównie miejscowych przedsiębiorców (np. Loll – przędzalnia parowa), rzemieślników (np. jubiler Born, stolarz Kertz), kupców (np. Leo Salinger) czy restauratorów (Wicht). Albert Wittchow figuruje na pozycji 3. jako Witchow sen. (czyli senior). W skład zarządu miasta wchodzi siedem osób: burmistrz, koordynator (sekretarz) i pięciu członków nieetatowych.

     To były trudne czasy. Tuż po I wojnie światowej Niemcy ogarnęła wielka inflacja pieniądza. Albert Wittchow zaangażował się w pomoc dla najuboższych mieszkańców, współorganizując dla nich dostawy taniej żywności. Jak dowiadujemy się z informacji prasowej, w niedzielę 11 października 1921 roku, miejscowi właściciele ziemscy postanowili na spotkaniu w Hotelu Dummel (stał w miejscu dzisiejszego targowiska), sprzedać miastu po obniżonej cenie większą ilość ziemniaków. Zastrzegając, by potem komisja radnych (w tym Wittchow) rozdzieliła je pomiędzy najbardziej potrzebujących.

     W roku 1923 inflacja w Niemczech przerodziła się w hiperinflację. Pół kg masła kosztowało 12 miliardów marek, a metr ziemniaków (100 kg) aż 25 miliardów marek. Miasta, w tym także Kalisz Pomorski, wprowadzały do obiegu tzw. notgeldy – pieniądze zastępcze (kupony towarowe). Pokazany tu kupon (Gutschein) ma wartość 75 feningów i pochodzi z lutego 1921 roku, kiedy zastępował on jeszcze bilon (monety), gdyż przetopiono je na potrzeby wojenne.

     Albert Wittchow jako radny nadal pomagał potrzebującym w zdobywaniu żywności. Mógł to robić także dlatego, iż mimo inflacji zamówień na prace budowlane nie brakowało. I jego syn Wilhelm wciąż rozwijał firmę realizując kilka dużych inwestycji, w tym finansowanych przez miasto z pomocą funduszy rządowych, o czym napiszemy dalej. W styczniu 1924 roku Albert wciąż był kaliskim radnym, pełniącym ważne dla miasta funkcje. Dlatego we własnoręcznie skreślonym piśmie prosi Rejencję w Koszalinie o udzielenie mu urlopu od przyjętych obowiązków. Jako swojego zastępcę na czas nieobecności wskazuje radnego, kupca Niklausa. To ostatni odnaleziony dokument na temat wieloletniej (przynajmniej od 1918 do 1924 roku) pracy Alberta Wittchowa w Radzie Miejskiej.

     Kolejny ślad na temat jego społecznej działalności odnajdujemy w roku 1928. Wówczas branża budowlana, jak pozostałe branże przedsiębiorców, rzemieślników i kupców, musiała założyć własny związek zawodowy. W zebraniu założycielskim zwołanym na 24 lutego (o godz. 10. w Hotelu Dummer) uczestniczy 13 przedstawicieli tej branży, w tym Albert Wittchow. I to on, na rok przed śmiercią, zostaje wybrany na przewodniczącego związku (Die Bauhandwerker-Innungs) w Kaliszu Pomorskim. Wilhelm jest na tym zebraniu nieobecny.

     Obaj Wittchowowie: ojciec i syn są za to podpisani pod statutem utworzonego związku przedstawicieli branży budowlanej (dwa pierwsze z lewej strony). Podpisów jest tu w sumie 16, co oznacza, iż tylu przedsiębiorców, rzemieślników oraz kupców działało wówczas w tym zawodzie w Kaliszu Pomorskim. Jak na niewielkie, zaledwie czterotysięczne miasto, to spora liczba, oznaczająca niewątpliwie, że tu oraz w okolicy dużo budowano.

     Przy okazji warto zwrócić uwagę na różnice w podpisach Alberta i Wilhelma. Ojciec eksponuje rodowe nazwisko, kreśląc je kunsztownie i wyraźnie, a imię podaje skrótem. Wilhelm przeciwnie: czytelnie pisze swoje imię, natomiast niewyraźnie skreślone nazwisko obejmuje wydłużoną, ozdobną elipsą na kształt ryby „ogonem” dotykającej ostatniej litery imienia. Nie trzeba być psychologiem, aby dostrzec w tym silne dążenie do usamodzielnienia się. Do zdobycia własnej, ugruntowanej pozycji w rodzinnym zawodzie.

 

Wilhelm jako budowniczy

    Wilhelm tuż po przejęciu od ojca firmy w roku 1920, zaprojektował i zbudował dwa piętrowe, czterorodzinne domy przy ul. Dworcowej (Weg nach Neuewedel, czyli droga do Drawna). Było to tanie budownictwo (wykonane z pruskiego muru), dla biedniejszych obywateli miasta, którym obok mieszkań przydzielono ogródki warzywne. Trudno dokładnie ustalić położenie tych domów, bo ich już nie ma, a ponadto brakuje w zachowanych planach mapy z lokalizacją. Można tylko przypuszczać, iż stały nieopodal dawnej kaliskiej gazowni, czyli na wysokości ul. Kwiatowej.

     Już następnego roku (1921), firma Wittchow rozpoczęła wspólnie z firmą Otto Schröder (z Kietz, czyli Dużej Stacji) budowę czterech identycznych, wielorodzinnych domów mieszkalnych, które stanęły przy ul. Toruńskiej (Victoriastrasse), poniżej dzisiejszej Szkoły i Gimnazjum. W każdym z czterech bloków (o długości 21,15 m i szerokości 10 m), ukończonych za państwowe fundusze w 1922 roku, wydzielono po osiem mieszkań składających się z dużego pokoju (22,25 m kw.) oraz kuchni (17,3 m kw.). Na poddaszu były dwa dodatkowe pokoje, natomiast zbiorowe ubikacje urządzono na podwórku przy stojących długim rzędem lokatorskich komórkach. Podczas zdobywania Kalisza Pomorskiego w lutym 1945 r., te akurat domy zostały zniszczone, a następnie rozebrane na cegłę.

     Z jakichś powodów to nie Wilhelm, a Albert Wittchow potwierdza na piśmie 20 sierpnia 1923 roku, odbiór zapłaty za budowę domów przy szosie do Drawna oraz przy szosie do Mirosławca. Za wykonane tam roboty miasto wypłaciło odpowiednio: 36.835 marek i 73.500 marek. To pokwitowanie oznacza, iż ojciec wciąż miał znaczący wpływ na działalność rodzinnej firmy, gdyż musiał posiadać upoważnienie do przeprowadzania operacji finansowych.

     Latem 1925 roku Wilhelm rozpoczyna budowę wielorodzinnego domu przy ul. Powiatowej na Dużej Stacji (Kietz). Jest przeznaczony dla Niemców, którzy przyjechali na Pomorze z terenów jakie przypadły Polsce po plebiscycie (nazywano ich optantami). Trzy identyczne buduje firma Otto Schröder. Na tę inwestycję, jak wynika z rozliczenia sporządzonego dla Kreisbauamt w Drawsku Pomorskim 24 grudnia 1925 roku, Wilhelm Wittchow pobrał 26 tys. marek zaliczek. Końcowe koszty postawienia istniejącego do dzisiaj bloku (przetrwały także pozostałe trzy), wyniosły 35.472 marki. Warto dodać, iż firma Witchow wybudowała kamienicę czwartą (ostatnią) patrząc od strony ul. Dworcowej, czyli pierwszą patrząc z końca ul. Powiatowej.

    Według własnego projektu Wilhelm Wittchow postawił w 1926 roku budynek gospodarczy dla pastora w Starej Studnicy (Alt Stüdnitz). Obiekt mający wysokie poddasze, liczył 23 m długości, mieszcząc m.in. stajnię dla koni, oborę dla krów oraz chlew dla świń. Praca musiała przypaść pastorowi do gustu, gdyż jedenaście lat później (w grudniu 1937 r.) zlecił Wilhelmowi zaprojektowanie i wybudowanie plebanii. Rok później powstał tam obszerny dom mający sześć pokoi, kuchnię, łazienkę i pralnię na parterze oraz dwa pokoje na poddaszu. Obiekt zachował się do dzisiaj i jest własnością prywatną.

     Parafia Baptystów w Kaliszu Pomorskim zleca Wilhelmowi jesienią 1926 roku budowę kamienicy mieszkalnej oraz przylegającej do niej kaplicy na ul. Wolności (Friedrichstrasse), naprzeciwko willi rodziny Wittchow. Dowiadujemy się tego ze skargi Baptystów na burmistrza miasta, skierowanej 6 sierpnia 1926 roku do Rejencji w Koszalinie. Burmistrz uważał bowiem, iż tam powstaje bez jego zezwolenia sala teatralna. Baptyści wyjaśniali, że to kaplica… Oba budynki przetrwały. Po II wojnie w kaplicy Baptystów mieściło się kino, a w kamienicy pierwszy polski ratusz, dokąd nie odbudowano ratusza poniemieckiego.

     Miasto porządkuje końcową część ul. Wolności (Friedrichstrasse) i w maju 1926 roku wzywa właścicieli znajdujących się tam nieruchomości do uporządkowania swoich gruntów. Chodzi zwłaszcza o usunięcie stojących tam stodół, z których ostatnia była własnością Wilhelma Wittchowa. W Kaliszu Pomorskim, by uniknąć zagrożenia pożarem, stodoły budowano na końcu ulic prowadzących poza miasto. Ten układ jest czytelny do dzisiaj, np. na ul. Drawskiej, czy ul. Suchowskiej. Mapa dołączona do zawiadomienia potwierdza, iż działka na skrzyżowaniu ul. Wolności z ul. Jasną (stoi obecnie na niej stacja wodociągowa), należała wówczas do Alberta Wittchowa. I zaznaczono, iż połowę jej odstąpił (sprzedał) Baptystom (pod budowę kaplicy).

      Trzeba wiedzieć, iż przed rokiem 1945, za ul. Szczecińską (czyli Starym Cmentarzem) kończyło się miasto Kalisz Pomorski, a zaczynała wieś Kietz. Jednakże na jej terenie było kilka miejskich enklaw. Największą stanowiło osiedle przy tartaku należącym do Otto Schrödera. Z czasem ten tartak rozrósł się do wielkiej wytwórni beczek drewnianych i skrzyń na amunicję, w której robotnicy pracowali na trzy zmiany. Osiedle to (dzisiejsza ul. Tartaczna) nazywało się Mühlenheide. Zachowane tam dwurodzinne domy z mieszkalnym poddaszem budowała według tego samego projektu zarówno firma Schröder, jak i firma Wittchow, w latach 1928-29.

 

Majątek firmy Wittchow

     Przerwijmy wyliczanie zawodowych dokonań Wilhelma Witchowa, by poznać jego budowlane królestwo. Jak pamiętamy, otwarcie tartaku parowego Alberta nastąpiło w roku 1900. Niemal pół wieku później stało tam już znacznie więcej obiektów. Zwiedzimy je po kolei, gdyż umożliwia to, już cytowany przy opisie rodzinnej willi, wykaz majątku sporządzony przez Wilhelma w Hanowerze. Wszystkie stojące na placu budynki (łącznie było ich 19) wyceniono na 92.500 marek, ich wyposażenie (maszyny) na 145.500 marek, a zgromadzone materiały na 46.700 marek, co daje w sumie 192.200 marek. I na taką właśnie kwotę firma Wittchow była ubezpieczona na okres od końca 1942 roku do końca roku 1952.

    Najpierw popatrzmy na zdjęcie lotnicze miasta z przełomu lat 20/30 XX wieku. Widzimy na nim obszar pomiędzy Pałacem i Czerwoną Szkołą z lewej strony oraz Starym Cmentarzem i skrzyżowaniem ul. Wolności z ulicami: Szczecińską i Jasną ze strony prawej. Na górze fotografii jest oczywiście jezioro Bobrowo Wielkie. Zauważmy jak wielki teren zajmowała firma Wittchow. Oprócz zabudowań fabrycznych i magazynowych skupionych wzdłuż granicy z cmentarzem, przy ul. Ogrodowej (Gartnerstrasse) były ogrody warzywne, a nad samym jeziorem łąki i park.

     Zwiedzimy zabudowania firmy Wittchow podobnie jak poznaliśmy wnętrze rodzinnej willi. Wchodząc bramą od Friedrichstrasse (ul. Wolności), mielibyśmy tę willę po prawej stronie, a po lewej spory garaż. Na wprost od niego w głębi placu stał parterowy, podpiwniczony dom szofera (dawniej woźnicy). Wcale niemały (wymiary 8 na 13 m), bo mieścił cztery pokoje z kuchnią. Wejście do niego prowadziło przez mały ogródek. Natomiast przy granicy posesji z cmentarzem, kilkadziesiąt metrów za willą, oddzielony jej ogrodem oraz terenem rekreacyjnym z altaną, był duży magazyn materiałów budowlanych, a za nim drugi, mniejszy na tarcicę. Ten większy kończył się na wysokości domu szofera.

     Za domem szofera leżały warsztaty i wytwórnia wyrobów cementowych, do której przylegał ogród warzywny i park, ciągnący się pomiędzy brzegiem Bobrowa Wielkiego, a Gartnerstrasse (ul. Ogrodową). A z drugiej strony placu, przy granicy z cmentarzem stały kolejne dwie wielkie, podłużne wiaty mieszczące tarcicę oraz już całkowicie obrobione drewno. Stąd prowadziła alejka w prawo do odległego zaledwie o 20 m grobowca założyciela firmy – Alberta Wittchowa. Za tą alejką rozciągały się aż do brzegu jeziora obszerne zabudowania tartaku i stolarni.

     Pierwsza za alejką do grobowca była murowana hala stolarni, za którą w także murowanym pomieszczeniu (maszynowni) pracowała maszyna parowa. Dymy z paleniska pod kotłem kierowano do wysokiego, ceglanego komina. Z lewej strony przylegała do tych zabudowań dwukrotnie większa od stolarni hala tartaku o konstrukcji drewnianej. Łączyła się z mniejsza halą oraz zadaszonym podjazdem. Przy kominie stała jeszcze kuźnia i kolejna hala. Za nią urządzono plac składowy drewna. Na stromej skarpie, oddzielającej tartak od nadjeziornej promenady, wykopano własną studnię. Ślad po niej (zapadlisko w ziemi) jest widoczny wśród zarośli do dziś podobnie jak fundamenty komina i maszynowni.

     Rozmiary zabudowań tartaku firmy Wittchow dobrze pokazuje kolejna, stara pocztówka. To zdjęcie panoramy miasta wykonano około sto lat temu ze wzgórza za jeziorem Bobrowo Wielkie. Niemcy nazywali je Haselberge, czyli Wzgórze Zajęcze. To jego grzbietem biegnie nieczynna już linia kolejowa ze stacji Kalisz Pomorski - Miasto do Złocieńca. Jak widać na fotografii, komin tartaku był równie wysoki jak wieża kościoła, a tartaczne hale dużo szersze od Czerwonej Szkoły.

 

Wilhelm jako radny

     Nie wiemy dokładnie od kiedy Wilhelm Wittchow pełnił funkcję radnego. Najprawdopodobniej od śmierci ojca, który zmarł 21 lipca 1929 roku. Wiadomo za to, że w roku 1932 był przewodniczącym rady miejskiej. Stanowisko burmistrza sprawował wtedy od sześciu lat dr Hans-Joachim Caesar, który stał na czele zarządu liczącego siedem osób. Natomiast wśród 15 radnych nieetatowych było siedmiu robotników, rolnik, nauczyciel, mistrz stolarski, właściciel ziemski, dwóch kupców (w tym lokalny przywódca faszystowskiej partii NSDAP, Walter Groch), jedna kobieta oraz Wilhelm Wittchow. Tak liczna obecność robotników wynikała z wygranych przez NSDAP wyborów do parlamentu (Reichstagu) oraz przejęcia władzy wspólnie z partią narodowej prawicy (DNVP). Dzięki tej koalicji faszystów z prawicą, 30 stycznia 1933 roku kanclerzem Niemiec zostaje Adolf Hitler.

W marcu 1933 roku Wilhelm Witchow przestaje być przewodniczącym rady miejskiej. Najprawdopodobniej, w nowych warunkach politycznych zarówno chciał z tego sam zrezygnować, jak i zrezygnować musiał, bo na tej funkcji zastępuje go zagorzały zwolennik Hitlera - kupiec Walter Groch. W czerwcu odchodzi (do Polanowa) burmistrz dr Caesar i robiący błyskawiczną karierę Groch zostaje komisarycznym burmistrzem miasta. Sprawuje to stanowisko do połowy marca 1934 roku, kiedy awansuje w partii jeszcze wyżej, a burmistrzem Kalisza Pomorskiego zostaje wtedy kolejny lokalny lider faszystów - Willy Pagel.

Odsuwając się od przejętych przez faszystów spraw miejskich, Wilhelm Wittchow skupia się na sprawach rodzinnej firmy. Tym bardziej, iż następuje szybki rozwój potencjału militarnego Niemiec, w tym budowa licznych obiektów wojskowych, więc zamówień na materiały i roboty nie brakuje. Nie brakuje mu też pracy poza firmą, gdyż kontynuując działalność ojca jest przewodniczącym związku zawodowego budowniczych i handlarzy materiałów budowlanych w Kaliszu Pomorskim.  Należą do niego rzemieślnicy także z dalszych okolic, mianowicie: Sośnicy (Linichen), Wierzchowa (Virchow) i Żabina (Gr. Sabin).

 

Ostatnie dokonania

     We wrześniu 1932 roku Wyższy Urząd Budowlany w Szczecinku (Hochbauamt Neustettin) wskazuje Rejencji w Koszalinie dwóch najodpowiedniejszych kandydatów do przeprowadzenia szeroko zakrojonego (kosztem 18 tys. marek) remontu kaliskiego Kościoła: firmę Wittchow i firmę Schroeder. Urzędnicy w Szczecinku zastrzegają co prawda, że przy wyborze wykonawcy muszą być zachowane zasady konkurencyjności, ale jednocześnie przyznają, iż Wilhelma Wittchowa uważa się za najbardziej sprawdzonego wykonawcę prac budowlanych, gdyż zrealizował w Kaliszu Pomorskim najwięcej inwestycji.

     Dla kaliskiej parafii Wilhelm Wittchow zaprojektował i zbudował w roku 1930 drugą plebanię. Ten uroczy i nowoczesny, piętrowy budynek zniszczono po II wojnie. Stał on lewej stronie dzisiejszej ul. Jasnej, dokładnie na wprost jej skrzyżowania z ul. Strzelecką (prowadzącą stąd na Nowy Cmentarz). To była właściwie luksusowa, ogrzewana ciepłym powietrzem willa pastora i jego rodziny (trzy pokoje i kuchnia z wc na parterze, cztery pokoje i łazienka z wanną na piętrze). Zachował się kosztorys tej inwestycji zamykający się kwotą 26.900 marek. Najdroższe były materiały budowlane (5.038 marek), prace murarskie (4.705 marek), wykończeniowe (5.024 marki) oraz instalacyjne (4.700 marek). Za roboty stolarskie policzono 1.799 marek, za położenie dachu 1.609 marek, a za same roboty ślusarskie (zamki) aż 628 marek (dla porównania szklenie okien wyniosło 306 marek).

     Nietrudno zgadnąć kogo na wykonawcę remontu kaliskiego Kościoła wybrał miejscowy pastor. Merytorycznie wszystko wskazywało na Wilhelma Wittchowa, a pozamerytorycznie… Cóż, pastor mieszkał przecież w zaprojektowanej przez Wilhelma willi, niewiele mniej komfortowej od stojącej nieopodal siedziby rodziny Wittchow. Prace w Kościele ciągnęły się z przerwami przez kilka lat i różne instytucje oraz wierni wciąż dokładali kolejne raty na ich sfinansowanie. Sporządzono wtedy bardzo dokładne plany świątyni, stąd wiemy jak wówczas wyglądało jej wnętrze. Odnowiono nie tylko tynki, ale również całą stolarkę. I co najważniejsze, po roku 1937 zainstalowano ogrzewanie. Kotły i urządzenia do nadmuchu ciepłego powietrza zakupiono w berlińskiej firmie „Komi”. Ale wykonanie piwnicy pod posadzką, komina oraz tuneli powietrznych powierzono bez wątpienia miejscowej i sprawdzonej firmie Wittchow.

     Zamówień na prace budowlane i projekty architektoniczne musiało płynąć z różnych stron do Wilhelma Wittchowa coraz więcej, bo w końcu 1938 roku zamieścił anons w najbardziej poczytnym, branżowym piśmie niemieckim „Ostdeutsche Bau-Zeitung” (nr 45/46), wydawanym we Wrocławiu. Ogłosił, że natychmiast zatrudni technika budownictwa z praktyką, specjalizującego się w obliczeniach statycznych budowli. Znaczyło to, iż Wilhelm sam nie daje rady nadążyć z realizacją dużych projektów, wymagających odpowiednich obliczeń.

     Ale bynajmniej nie tylko wielkimi inwestycjami zajmowała się firma Wittchow. Przykładowo, w lutym 1938 roku wystawiono rachunek za prace remontowe przeprowadzone w szkole w Starej Studnicy (Alt Stüdnitz), opiewający na kwotę 246,56 marek. Wspomnijmy tu, iż w tym samym roku trwały zakończone sukcesem starania o budowę nowej szkoły w Starej Studnicy.

     Związki rodziny Wittchow z tą akurat, podkaliską wsią były z jakiegoś powodu szczególne. Postawili bowiem lub remontowali w Starej Studnicy najwięcej obiektów. Naprawiali nie tylko starą szkołę, gdyż jak wynika z innych zachowanych dokumentów (z roku 1928), także miejscowy przytułek (Armenhaus). Być może kaliskich przedsiębiorców łączyła bliższa znajomość z kulturalną i wykształconą rodziną Glahn, która posiadała tu duże majątki ziemskie. Do dzisiaj w centrum wsi stoi ich rozległy, teraz podupadający dwór.

     Drobne prace firma Wittchow prowadziła niemal każdego roku w kaliskiej Czerwonej Szkole. Na rok 1943 burmistrz Pagel zaplanował i zlecił powiększenie kuchni, naprawę schodów oraz postawienie ubikacji przy mniejszym, dodatkowym budynku szkoły. Chodziło do niej bowiem coraz więcej uczniów, gdyż wraz z narastającym bombardowaniem niemieckich miast przez aliantów, w Kaliszu Pomorskim przybywało dzieci ewakuowanych z terenów zagrożonych. Baraki dla rodzin przesiedlonych stały na miejscu Szkoły Podstawowej i Gimnazjum przy ul. Kaszubskie Błonia. A śladem tej przeszłości jest urządzone wtedy, i zachowane, boisko za garażami na tyłach tzw. domu nauczyciela.

     Do Czerwonej Szkoły chodził nie tylko Wilhelm Wittchow ale i jego dzieci: starsza córka Ingeborg oraz młodszy syn Joachim (na zdjęciu z lewej strony). Pośrodku jest Reino Tornow, ich kuzyn od strony matki. Jak widać choćby po ubraniach rodzeństwa Wittchow, tym dzieciom, mającym tak bogatego ojca, niczego brakować nie mogło. Fotografię wykonano w letni dzień 1938 lub 1939 roku na kaliskiej plaży nad Bobrowem Wielkim. W tle widać drewniane zabudowania szatni oraz kawiarenki. Wykonała je samodzielnie ówczesna młodzież z Ingeborg na czele, według projektu, wskazówek i z materiałów podarowanych miastu przez Wilhelma Wittchowa.

     Na koniec warto przypomnieć co po firmie Wittchow zostało, gdy jej budynki przejęła od Armii Radzieckiej administracja polska (Starosta w Drawsku Pomorskim). W protokole inwentaryzacyjnym, sporządzonym w listopadzie 1945 roku czytamy, że zastano „główne biura rozbite”. Dotyczy to rodzinnej willi, bo biura mieściły się w jej suterenie. I skoro były „rozbite” to znaczy, że nie były zrujnowane, lecz splądrowane. Zatem doszczętnie rozkradziony dom stał podobnie jak stały całe hale, magazyny oraz warsztaty. Brakowało za to w nich wszystkich maszyn „zdemontowanych przez Wojsko Sowieckie”. Rosjanie zostawili jedynie Polakom sześć metrów sześciennych obrobionych bali, służących do budowy bunkrów.

     Ostatnim zdjęciem jest fotografia grobowca Alberta Wittchowa wykonana zimą, tuż przed zdobyciem Kalisza Pomorskiego przez Armię Czerwoną 11 lutego 1945 roku. Czy współcześni mieszkańcy miasta, wciąż korzystający z tych wszystkich obiektów, które Albert i Wilhelm tu zbudowali lub wyremontowali, mogą o nich nie pamiętać? Najwymowniejszym wyrazem tej pamięci byłoby bez wątpienia odnowienie grobowca rodziny Wittchow.

Bogumił Kurylczyk
współpraca: Joanna Mączkowska
oraz:
Wiktoria Bagrowska
Kacper Derewońko
Dominik Groblica
Marcin Jahn
Kacper Kłosowiak
Marcin Krohn
Kamil Marczuk
Bartosz Staruch