MY - KALISZ POMORSKI - OKOLICE - ŚWIAT
Rok 2015 (I)

16 stycznia - Połowinki

            Cztery klasy drugie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Kaliszu Pomorskim bawiły się na tradycyjnych połowinkach, przypadających na połowę trzyletniej, licealnej nauki.

Także my „uKlepsydrowiona” IIa.

Imprezę zorganizowała sama dla siebie młodzież, pod okiem wychowawców, w pięknie udekorowanej sali kaliskiego Ośrodka Kultury. Gdzie przy wykwintnie zastawionych stołach, konwersowano, tańczono i śpiewano od popołudnia aż do godziny trzeciej nad ranem.

A i wtedy jeszcze żal było się tancerzom rozejść. 

Gości licealistów, z panią dyrektor kaliskiego ZSP Joanną Kuleszą na czele, powitali przedstawiciele szkolnego samorządu: Klaudia Maziarz i Szymon Kawecki. Swoich wychowawców (IIa – Joannę Mączkowską, IIb – Danutę Stępień, IIc – Karinę Antończak oraz IId – Pawła Łuczko), młodzież „obsypała” kwiatami.

Potem, przynajmniej w naszym przypadku, obtańcowywaliśmy swojego wychowawcę na parkiecie do ostatniego tchu.

Do tańca znakomicie przygrywał duet didżejów. Tak, że nikt nie podpierał ścian. Chyba, że w czasie intelektualnych konwersacji pomiędzy kolejnymi wyczynami na parkiecie.

 

A działo się tam wciąż coś nowego, gdyż nie zabrakło licznych konkursów na taneczne figury w stylu balowania na jednej nodze lub w przysiadzie. Najlepsi, co było do przewidzenia, okazali się członkowie grupy teatralnej „Klepsydra”, którzy mając za sobą liczne, aktorskie treningi, oczarowywali publiczność.

 

 

Do tego oczarowywania służyła także róża w dłoniach „Naszej Pani”. Zresztą, w tym celu, róża nie była jej nawet potrzebna…

 

 

 

 

Styczeń - laureaci „Kaliskich Sokołów”

            Nagrodę „Kaliskiego Sokoła”, przyznawaną co dwa lata nielicznym osobom lub instytucjom za wyjątkowe zasługi na rzecz lokalnego społeczeństwa - już posiada Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w Kaliszu Pomorskim. W tym roku, Kapituła tego honorowego wyróżnienia postanowiła je nadać szefowej „Klepsydry” pani Joannie Mączkowskiej oraz przyjacielowi „Klepsydry” i w ogóle naszej Szkoły – Bogumiłowi Kurylczykowi.

            Joannie Mączkowskiej przyznano ten honor „za zaangażowanie i wkład pracy włożony w podejmowanie działań wspólnie z grupą teatralną „Klepsydra”, które przyczyniają się do ocalenia od zapomnienia dziedzictwa kulturowego Kalisza Pomorskiego oraz prowadzenie portalu wielopokoleniowego >My-kalisz pomorski-okolice-świat<”. Natomiast Bogumił Kurylczyk otrzymał statuetkę Sokoła „za szereg działań mających na celu popularyzowanie wiedzy o wielowiekowych dziejach Kalisza Pomorskiego oraz wieloletnie zgłębianie informacji i tajemnic zawartych w historycznych dokumentach z naszego miasta i gminy”.

           

7 lutego - Studniówka

 

            Na początku były przemowy. Bardziej oficjalne i mniej oficjalne.  Mówcom, wychowanym w „Klepsydrze”, szło z oracjami łatwiej. 

 

 

            A potem wszystko potoczyło się cudownie, jak na najprawdziwszym balu. Były nasze występy, był tort, był bukiet dla naszej opiekunki oraz bardzo wymagająca widownia, którą jednak bez trudu zdołaliśmy rozbawić.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

            Nasz program artystyczny odegraliśmy zgodnie z autorskim żartem scenicznym pani Joanny Mączkowskiej. Wystąpiły w niej trzy bestie oraz trzech pięknych.

 

 

 

         

 

 

 

            Był też czarodziejski imbryk oraz mądry zegar, który uświadamiał jak cenny jest czas. Jak bardzo nie warto go marnować.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

            Wystąpiły także duchy oraz fundamentalne dzieło naszego wieszcza Adama, czyli III część „Dziadów”.

 

 

 

 

 

 

            Właśnie lektura tego poematu odmieniła próżne brzydactwa, czyli bestie, w przepiękne i mądre panienki. Zresztą, one (czyli te aktorki) poza sceną są właśnie takie: mają urok nieodparty. Panowie maturzyści też.

 

 

 

 

 

 

 

 

            To wspaniałe, że mogliśmy po raz ostatni wystąpić razem.  Przynajmniej na szkolnej scenie. Po maturze, kiedyś tam. Może wcześniej, niż później, jeszcze razem coś zagramy… Życie pokaże.

 

 

 

 

 

            A teraz dziękujemy naszej Opiekunce, śladem której chcemy pokonywać zakręty życia zwiewnie, z gracją i preferując zawsze piękno, dobro i prawdę.

 

 

 

 

 

11 lutego – „Klepsydra” jako posłaniec św. Walentego

     Na trzy dni przed Walentynkami, już objawiły się w Kaliszu Pomorskim, za naszą sprawą, pierwsze Amory z naręczami różnokolorowych serc.

     Jako jeden z pierwszych na liście św. Walentego znalazł się wicedyrektor kaliskiego LO, Maciej Rydzewski.

     Zaraz po nim, znak dobra i pogody ducha dostała i odwzajemniła równie serdecznie pani dyrektor Joanna Kulesza.

           Święty Walenty w dziewczęcej postaci wręczył papierowe serca między innymi nauczycielowi Pawłowi Łuczce, opiekunowi samorządu uczniowskiego, oraz co oczywiste, wszystkim, spotkanym na szkolnym korytarzu, kolegom.

     Kolejne, czerwone serce nie ominęło również Renaty Effenberg-Nawrot, dzięki treningom której, szkolne Amory są odpowiednio wysportowane i jako posłańcy biegają szybko niczym zające, chociaż wcale nie są tak płoche...

     Dlatego bez obaw wymieniono z panem woźnym serce, tym razem pomarańczowe, na najprawdziwszą wiertarkę z udarem. Co prawda tylko na chwilę, bo wiertarka wróciła ale serce zostało.
     Tak, serce nie sługa, więc potrafi niejednego zniewolić. Zwłaszcza po treningu aktorskim na zajęciach teatralnych.

     Na koniec, najładniejsze serce trafiło tam gdzie trzeba, czyli do opiekunki „Klepsydry”.

 

 

 

 

 

26 lutego - Zwiastuny wiosny
    Wiosna, wraz z piosenką „Pomaluj mój świat”, zawędrowała z kaliskiego Liceum do Zakładu Karnego w Wierzchowie. Ale nie za karę, lecz jako akt dobrej woli, właściwy dla tych, którzy pomagają uwierzyć osadzonym, że powrót do normalności ma sens. Dlatego śpiewający członkowie grupy teatralnej „Klepsydra” po raz kolejny pojechali tam, by podzielić się swoją radością z tymi, którzy jej najbardziej potrzebują.
 

           Piosenki w wykonaniu Magdaleny Ambroziak, Pauliny Stanieckiej i Jakuba Biegniewskiego, w oprawie akustycznej Macieja Radzimskiego,  podbiły tę bardzo specyficzną publiczność. Specyficzną, bo wyczuwającą na wylot wszelki fałsz i obłudę. Podczas występów w Zakładzie Karnym w Wierzchowie nikt nie klaszcze ot tak sobie. Na uznanie tej widowni trzeba sobie zasłużyć.
     - „Klepsydra” wnosi za kraty, podczas każdego przyjazdu, powiew wolności. Dotyk dobra. A teraz zwiastun nadchodzącej wiosny – uważa opiekunka licealnych artystów, Joanna Mączkowska.
    Jej słowa znajdują potwierdzenie nie tylko w podziękowaniach osadzonych, wypisanych na wręczonym dyplomie. Nieocenioną wartość tej artystycznej terapii doceniają także wychowawcy Działu Penitencjarnego Zakładu Karnego  w Wierzchowie: mjr Violetta Patrzyńska  i mjr Piotr Kasprzycki. Młodzieży zrewanżowali się wycieczką po pracowniach oraz poczęstunkiem. Były również rozmowy o trudach i sukcesach pracy w więziennictwie, a także o planowanych, kolejnych wizytach z piosenkami.

 

 

27 lutego – Bohaterowie kaliscy, czyli nasi

     W ceremonii wręczania nagród „Kaliskiego Sokoła” uczestniczyli oczywiście ich laureaci: Joanna Mączkowska i Bogumił Kurylczyk. Dyplomy oraz statuetki „Kaliskiego Sokoła” otrzymali z rąk burmistrza Michała Sypkiego oraz przewodniczącego Rady Miejskiej Zbigniewa Hołuja.

     Burmistrz nie szczędził słów uznania osobom nagrodzonym. Bo też to wyróżnienie trafia wyłącznie do osób, które swoimi działaniami na różne sposoby zasłużyły się dla Kalisza Pomorskiego, czyniąc z niego podmiot a nie przedmiot swoich działań. Ponadto, tę honorową nagrodę przyznaje w imieniu mieszkańców nie kto inny a kapituła, złożona z laureatów poprzednich edycji „Kaliskiego Sokoła”.
            – Moje całe życie jest związane z Kaliszem Pomorskim, a zwłaszcza z Ratuszem, gdzie pracowali moi rodzice i z Czerwoną Szkołą, do której  uczęszczałam od zerówki. Na te dwa gmachy patrzyłam jako mała dziewczynka a teraz patrzę na nie jako osoba dorosła. Z taką samą radością mieszkanki miasta, które kocham. W Czerwonej Szkole się uczyłam, a teraz w niej sama uczę. Nie tylko języka polskiego ale i języka, którym do nas przemawia nasza mała ojczyzna, nasze małe miasto pełne wielkiej historii. Właśnie tego dotyczy większość spektakli wystawianych przez grupę teatralną „Klepsydra”. Dlatego uznanie okazane mojej pracy przez kapitułę „Kaliskiego Sokoła”, czyli przez ogół mieszkańców, jest również uznaniem dla pracy moich uczniów oraz naszego Liceum – powiedziała we wzruszającym wystąpieniu Joanna Mączkowska.

           
Bogumił Kurylczyk odbierając statuetkę „Kaliskiego Sokoła” przypomniał, iż w herbie Kalisza Pomorskiego figuruje od zawsze zając i orzeł, a nie sokół. Czy zatem ta zamiana herbowego ptaka stanowi pomyłkę? Otóż nie, gdyż o ile zając symbolizuje rozum a orzeł siłę, to razem są uosobieniem siły rozumu. A właśnie jej pojedynczym symbolem, symbolem łączności nieba i ziemi, jest sokół. I tu zacytował ostatnią strofę wiersza Charlesa Baudelaire’a „Wzlot”:

Szczęśliwy, czyje myśli zdolne są do lotów,
Kto z chyżością sokoła wznosi się nad chmury,
Na życie spoglądając z wysoka i który
Rozumie mowę kwiatów i niemych przedmiotów!

      Zanim zaserwowano laureatom i gościom recital piosenek miłosnych, wystąpili poza oficjalnym programem przedstawiciele licealistów. Kaja Szulc podziękowała Joannie Mączkowskiej oraz Bogumiłowi Kurylczkowi za to, że przybliżają uczniom i teatr i miejscową historię, co składa się na edukację znacznie szerszą od samych szkolnych programów.
     Natomiast Paulina Staniecka ofiarowała w prezencie piosenkę. Prostą, czystą i bezinteresowną jak szczere gratulacje.
    
Wśród gości, którzy przybyli na uroczystość do sali MGOK, był między innymi dr Zbigniew Mieczkowski, autorytet w zakresie dziejów Poligonu Drawskiego oraz rodu von Güntersberg.
    
Przyjechał również Günter Korn, wielki przyjaciel naszego miasta i także laureat „Kaliskiego Sokoła”. Jego gratulacje dla Joanny Mączkowskiej i Bogumiła Kurylczyka zamieniły się w dłuższą pogawędkę o zagadkach historii Kalisza Pomorskiego i potrzebie ich wspólnego rozwiązywania. Postanowiono rozpocząć od ustalenia faktów na temat zdobycia i zniszczenia miasta przez Rosjan w lutym 1945 roku.

(Zdjęcia z uroczystości wykonała absolwentka kaliskiego Liceum, Paulina Bereżańska)


Laureaci „Kaliskich Sokołów” 2015

- Joanna Mączkowska – za zaangażowanie i wkład pracy włożony w podejmowanie działań wspólnie z grupą teatralną „Klepsydra”, które przyczyniają się do ocalenia od zapomnienia dziedzictwa kulturowego Kalisza Pomorskiego oraz prowadzenie portalu wielopokoleniowego „my-kalisz pomorski-okolice-świat”.
- Bogumił Kurylczyk – za szereg działań mających na celu popularyzowanie wiedzy o wielowiekowych dziejach Kalisza Pomorskiego oraz wieloletnie zgłębianie informacji i tajemnic zawartych w historycznych dokumentach z naszego miasta i gminy.

 

 

 

9 marca - Z faktami nie na bakier

    W historii zdarza się to, co zdarzyć się musi. I dlatego opisywanie faktów z przeszłości jest nauką. Natomiast gdy faktów – albo wiedzy o nich - brakuje, zastępują je przypuszczenia. Tak właśnie jest z opisami zdobycia Kalisza Pomorskiego przez Sowietów, w lutym 1945 roku – stwierdził Bogumił Kurylczyk, rozpoczynając lekcję historii dla zainteresowanych nią maturzystów z kaliskiego Liceum, w tym także aktywnych przed maturą członków „Klepsydry”.

    Istniejące wersje wydarzeń znacznie się różnią. Którą uznać za bliższą prawdy? - Bliższa prawdy jest wersja opierająca się w większym stopniu na faktach, a nie na przypuszczeniach – podkreślił nauczyciel historii i wicedyrektor kaliskiego Liceum, Maciej Rydzewski. Wraz z nim w tej lekcji o filozofii historii uczestniczyła też Joanna Mączkowska.

     Trzymając się faktów, to właśnie sowiecki generał D. Małkow, którego żołnierze zdobyli Kalisz Pomorski, napisał w swoich wspomnieniach, iż „szarym świtem, 11 lutego 1945 roku, miasto było w rosyjskich rękach”. Ten cytat zamieszcza jako bezsporny fakt fundamentalne opracowanie niemieckiego historyka Helmuta Lindenblatta („Pommern 1945”).

    Niemniej to, dlaczego centrum Kalisza Pomorskiego zniszczono aż w 80. procentach, chociaż większych walk tu nie było, bo podawana liczba zabitych po obu stronach nie jest wielka - wciąż pozostaje zagadką. W każdym razie, i tu już nie ma żadnych wątpliwości, Sowieci stacjonowali w Kaliszu Pomorskim od 11 lutego do 1 marca. Mieli więc prawie trzy tygodnie by po sobie zostawić to, co zostawili. Ruiny i zgliszcza.
     - Czasem jest lepiej milczeć, niż snuć przypuszczenia. Zwłaszcza gdy pomija się wiarygodne świadectwa dotyczące zdobycia Kalisza Pomorskiego, jak to się zdarzało w dotychczasowych opisach toczonych tu, rzekomo ciężkich walk- zakończył spotkanie Bogumił Kurylczyk.

 

 

 

11 marca – Moja mała Ojczyzna

           Już piąty rocznik licealnych klas pierwszych, na lekcjach wiedzy o kulturze realizuje autorski projekt Joanny Mączkowskiej: „Kalisz Pomorski – moja mała Ojczyzna”. W jego ramach uczniowie przygotowują dla kolegów publiczne prezentacje na temat historii miasta w oparciu o publikacje zamieszczone na naszym portalu.

    Na początku marca, w auli kaliskiego Liceum wygłoszono cykl takich regionalnych pogadanek. Ich ukoronowaniem było spotkanie z autorem większości omawianych publikacji, Bogumiłem Kurylczykiem. Spotkanie z uczniami, których większość należy do „Klepsydry”, i którzy występowali w spektaklu „Orzeł i zając, czyli impresje na temat herbu Kalisza Pomorskiego”.

            Jak powiedział zaproszony na spotkanie z uczniami gość, specjalnie w tym celu przygotował opowieść na temat dotąd mało znany. Mianowicie, dotyczący trwającego kilka wieków procesu podziału jednego wielkiego jeziora, przy którym leżał dawniej Kalisz Pomorski – na dwa, trzy, a następnie na cztery jeziora. Czyli do stanu, jaki mamy w obrębie granic miasta dzisiaj.

            - Topografia terenu wokół Kalisza Pomorskiego, zachowany przebieg ulic wylotowych oraz kanałów i rzek, a także zlokalizowanie pozostałych (mimo długotrwałego osuszania gruntu) bagien, jednoznacznie potwierdzają to, co można wyczytać w starych zapiskach – podkreślił Bogumił Kurylczyk. I rozpoczął od przypomnienia, że piastowski gród i zamek polskiego rycerza Janusza Kenstela, zwany Kalis, został po raz pierwszy wymieniony w dokumencie z roku 1290, w którym książę wielkopolski Przemysł II nadaje zakonowi templariuszy ziemie w okolicy Czaplinka (dawniej Tempelburg).
            Zamek Kenstela stał najprawdopodobniej na wyspie zwanej Zamkową (Schloss Werden), która obecnie jest półwyspem jeziora Młyńskiego. Natomiast gród mógł leżeć na większej wyspie sąsiedniej. Tam, gdzie dziś jest Rynek i Kościół. Po zagarnięciu Kalisza Pomorskiego przez Brandenburgię (po zabójstwie Przemysła II, już koronowanego na króla Polski, w roku 1296), i nadaniu mu praw miejskich w roku 1303, rozpoczęto wznoszenie murów obronnych. Wtedy zapewne usypano przez jezioro trzy groble, którymi biegły drogi prowadzące do trzech bram: Reckiej (ul. Dworcowa), Kamiennej (ul. Świerczewskiego) oraz Młyńskiej (ul. Suchowska). A tym samym podzielono otaczający miasto zbiornik najpierw na dwa, a potem na trzy mniejsze.
            Ostatnią, czwartą groblę (ul. Mickiewicza) utwardzono, zamieniając na ulicę, dopiero na początku XX wieku. Rozdzieliła ona jezioro Bobrowo na dwa: Wielkie i Małe. Ale wcześniej, w połowie wieku XIX, zamknięto młyn miejski, co pozwoliło na obniżenie poziomu wody w kaliskich jeziorach i rozwój miasta poza granice murów obronnych. Wtedy też, by było gdzie mielić ziarno na mąkę, na okolicznych wzgórzach (nad plażą) pojawił się pierwszy wiatrak, a potem dwa kolejne.

            Wywody te były ilustrowane kolejnymi rysunkami kredą na tablicy, które coraz bardziej zaczynały przypominać labirynt. Bo takie też skomplikowane i pełne zaułków są dzieje Kalisza Pomorskiego. Miasta, które do dzisiaj kryje tak wiele tajemnic, że tych zagadek do kolejnego odkrywania nie zabraknie dla nikogo, kto ma tylko dość cierpliwości,  chęci oraz uważa to niezwykłe miasto za „małą Ojczyznę”.

      

 

23 marca – Wizyta Oli

To była niespodzianka. Ola Szubert stęskniła się za atmosferą „Klepsydry”. I przyjechała z Węgorzewa do Kalisza Pomorskiego by o tym opowiedzieć. Po maturze, zdanej w ubiegłym roku, studiuje kosmetologię w Szczecinie, ale wciąż wraca pamięcią do niedawnych czasów gdy występowała na scenie w Liceum.
Była jedna z czołowych piosenkarek grupy teatralnej. Często śpiewała na wyjazdach.
Najbardziej przeżyła koncert żałobny urządzony podczas pogrzebu Heleny Kurylczyk-Pulwin.  Wykonała wtedy utwór „Po ten kwiat czerwony” i nie mogła ukryć łez.
  Swoim młodszym kolegom, jej następcom w „Klepsydrze” mówiła ile zawdzięcza szkolnemu teatrowi oraz jego opiekunce, Joannie Mączkowskiej.

- Stałam się inna. Bardziej otwarta i dzielna. Choćby to, że zamiast tylko tęsknić, postanowiłam tu przyjechać. I przyjechałam. Realizuję swoje myśli i swoje marzenia – tak Ola dzieliła się wrażeniami i wnioskami, do których doszła gdy już skończyła kaliskie Liceum.

     

 

24 marca - Licealno-gimnazjalne warsztaty teatralne

           Rekwizyty, gesty i miny młodych aktorów, a głównie ich wyobraźnia, wyczarowały w tworzonych na poczekaniu etiudach sceny z zoo, z plaży na Hawajach czy z leniuchowania na polskiej łące. A wszystko działo się w auli kaliskiego Liceum, gdzie grupa teatralna „Klepsydra” zaprosiła na swoje warsztaty młodzież z kaliskiego Gimnazjum.
- Być może w przyszłości zajmiecie miejsce swoich starszych kolegów, obecnych maturzystów, którzy niestety opuszczają w tym roku nasz zespół – zwróciła się do gimnazjalistów opiekunka „Klepsydry”, Joanna Mączkowska

Weterani grupy, którzy występowali w kilku ostatnich spektaklach, także tych nagradzanych na konkursach, dali prawdziwy popis swoich aktorskich zdolności. Ich zapał oraz radość z występów udzieliły się także gimnazjalistom.
W atmosferze wspólnej zabawy ćwiczono głosy, ruchy, a potem odgrywano przeróżne etiudy. I tak starsi pomagali młodszym, a młodsi starali się dorównywać starszym.

Pod koniec warsztatów wszyscy tworzyli już jeden zespół aktorski. Dodajmy, że bardzo rozśpiewany, bo kiedy „Klepsydra” urządziła gościom koncert gitarowo-wokalny, gimnazjaliści nie szczędzili ni gardeł, ni oklasków.
Śpiewały dwie wokalne podpory "Klepsydry": Magdalena Ambroziak i Paulina Staniecka.
            Jak zapowiedziała Joanna Mączkowska, zaplanowano już kolejne, wspólne warsztaty teatralne. Opiekunka gości, Jolanta Długa-Kłos, jak i  sama młodzież, nie kryła zadowolenia. Ta licealno-gimnazjalna współpraca artystyczna zostanie wykorzystana w tegorocznym, trzecim z rzędu, plenerowym spektaklu „Klepsydry”, nawiązującym do bogatej historii Kalisza Pomorskiego. Nasi mieszkańcy, jako widzowie, będą mieli okazję poznania kolejnej tajemnicy grodu nad Drawicą.

 

 

25 marca – Zachęty Zbigniewa Chołuja
Czy wiecie, że nasze jeziora zasilają podziemne źródła? Tak czyste, iż żyje w nich nawet objęta ścisłą ochroną ryba różanka, składająca ikrę we wnętrzu małż. Czy znacie w naszej okolicy miejsca tak piękne, że można się nimi zauroczyć na całe życie? I chcieć mieszkać tylko tu – pytał  kaliskich licealistów, w tym członków „Klepsydry”, Zbigniew Chołuj, przewodniczący Rady Miejskiej w Kaliszu Pomorskim, zaproszony na lekcję przedmiotu: wiedza o kulturze  przez  Joannę Mączkowską.
Uczniowie klasy Id też zadawali gościowi pytania. Przykładowo, jak łączy działalność zawodową jako szef wodociągów, z działalnością samorządową i dodatkowo z funkcją kuratora sądowego

 

Nasz gość zachęcał także licealistów do poznania historii oraz okolic Kalisza Pomorskiego.

 

1 kwietnia – Patrzeć szerzej na świat

            Z kaliskiej szkoły średniej wyniosłem dla siebie taką najważniejszą, bo bardzo przydatną potem w życiu naukę, by na błędach się uczyć, zamiast z ich powodu rozpaczać, albo co jeszcze gorsze, popełniać je po raz drugi  – powiedział 1 kwietnia, Tomasz Kołtun - obecnie wiceburmistrz Kalisza Pomorskiego. I to bynajmniej nie był  primaaprilisowy żart, tylko dobra rada dla młodszych kolegów z tej samej, uczniowskiej ławki.
     W spotkaniu z wiceburmistrzem uczestniczyła klasa Id, która gościła już przewodniczącego Rady Miejskiej w Kaliszu Pomorskim, Zbigniewa Chołuja. Bo na przedmiocie: wiedza o kulturze, prowadzonym przez Joannę Mączkowską, młodzież poznaje z jej inicjatywy i historię, i teraźniejszość Kalisza Pomorskiego.

            Wiceburmistrz podkreślił, iż bardzo ważne jest dokonywanie podczas nauki właściwych wyborów. Choćby przedmiotów, bo przecież trudno doskonale opanować wszystkie.  Lepiej wcześniej ukierunkować swoje zainteresowania, które mogą być przecież także niestandardowe. Uczniowie podali  jako taki przykład swoją działalność w grupie teatralnej „Klepsydra”. Stwierdzili, że  teatr rozwija, uczy śmiałości oraz pozwala inaczej patrzeć na świat …
     - To niezmiernie ważne, by starać się rozumieć świat, innych i siebie – podsumował Tomasz Kołtun. Młodzież, dziękując za spotkanie, podarowała wiceburmistrzowi wielkanocny upominek. Oryginalny, bo kaczkę zamiast typowego kurczaka, ale z pisankami.
           

15 kwietnia - O czym szumią kaliskie kasztany

           

         Przy kaliskim Liceum i kaliskim Ratuszu, których budynki powstały w tym samym czasie, nieco ponad wiek temu, rosną  równie wiekowe kasztany. I właśnie owoc tych drzew otrzymał na pamiątkę spotkania z klasą Id Michał Hypki, ongiś także licealista a teraz burmistrz Kalisza Pomorskiego.
    - Z okien swojego gabinetu na piętrze widzi pan i kasztany przy Poczcie i gmach Liceum, A my, z naszej klasy na parterze, widzimy Ratusz, herb miasta i okna gabinetu burmistrza. Życzymy, aby te symboliczne owoce przyniosły szczęście w codziennym szukaniu złotego środka pomiędzy marzeniami a rzeczywistością – powiedziała Joanna Mączkowska.

            - Te kaliskie kasztany są bardzo trafną metaforą złotego środka jako zasady działania w godzeniu rzeczy i ludzi. Trzeba wsłuchiwać się w innych, próbować ich zrozumieć…Tego nauczyłem się zresztą właśnie w kaliskim Liceum – stwierdził Michał Hypki.
    – Nie wyobrażam sobie życia bez rodziny, pracy, historii oraz muzyki i teatru – zdradził Michał Hypki. Jak wyjaśnił, zwłaszcza teatr uczy jakby na nowo wagi bezpośredniego kontaktu człowieka z człowiekiem. Znaczenia rozmowy, gestów, a nawet milczenia. Uczniowie, którzy działają w „Klepsydrze”, i ci, którzy dotykają magii teatru, zrozumieli bez trudu te ważne słowa…

 

 

18 kwietnia - Alicja w krainie laureatów


        Na Ogólnopolskim Turnieju Recytatorskim i Poezji Śpiewanej im. Jana Chryzostoma Paska, którego organizatorem jest Czaplinecki Ośrodek Kultury - Alicja Dziadek, licealistka  z Kalisza Pomorskiego, zdobyła jeden z pięciu równorzędnych Tytułów Laureata.
       

-  Konkurs był trudny i z racji wysokiego poziomu uczestników, i z racji niełatwego repertuaru. Ale najbardziej pomogło mi w tym występie obycie sceniczne, jakiego nabrałam odgrywając różne role w spektaklach realizowanych przez naszą grupę teatralną „Klepsydra” – dzieli się wrażeniami Alicja Dziadek. Jej opiekunem jest Joanna Mączkowska - polonistka w kaliskim Liceum i absolwentka reżyserii krakowskiej PWST - filii we Wrocławiu.
          Konkurs w Czaplinku, jak podkreślają jego organizatorzy, propaguje literaturę staropolską i europejską powstałą do końca XVIII wieku, a także pielęgnuje tradycje staropolskie. Jego głównym celem jest  budzenie wrażliwości na  żywe słowo, doskonalenie sztuki recytacji oraz upowszechnianie trudnej dziś do mówienia literatury staropolskiej.

           

 

24 kwietnia - Filary licealnej „siły artystycznej”

Pożegnanie tegorocznych absolwentów kaliskiego Liceum: życzeniami, gratulacjami, podziękowaniami, czy wreszcie słowami wspólnie odśpiewanych piosenek oraz obrazami wspólnie obejrzanych, okolicznościowych filmów – zrobiło wrażenie na wszystkich bez wyjątku.  Na  burmistrzu Michale Hypkim, na przewodniczącym Rady Miejskiej Zbigniewie Chołuju, a także na staroście drawskim - Stanisławie Kuczyńskim (na zdjęciu obok dyrektor Joanny Kuleszy), który celnie podsumował atmosferę tej uroczystości, mówiąc, że kaliska szkoła „ma siłę artystyczną”.
Co na tę siłę się składa? Przede wszystkim sukces wychowawców i samych uczniów  w trzyletnim procesie przemiany w dorosłego człowieka o jakże szerszym spojrzeniu i szerszych horyzontach, jakie daje właśnie edukacja ogólnokształcąca. Czyli połączenie nauk ścisłych, humanistycznych oraz działań twórczych. Jak w przypadku filarów „Klepsydry”, kolejno na pierwszym zdjęciu (siedzą): Alicja Dziadek, (Joanna Mączkowska), Monika Feszczuk, Kaja Szulc; (stoją): Helena Krasowska, Dominika Orłowska, Karol Hofman, Aleksandra Stencelewicz, Dorota Cerazy.

Na scenie i na widowni, dominowała młodzież. Uroczystość prowadzili przedstawiciele samorządu – Klaudia Maziarz i Szymon Kawecki (na pierwszym zdjęciu, stoją z prawej strony), a całość opracowała, dopinając szczegóły organizacyjne oraz artystyczne – Joanna Mączkowska.

 

 

 

 

 

 

 

Tych szczegółów organizacyjnych było doprawdy niemało, co widać po liczbie współpracujących osób.


 

 

 

 

 

 

W imieniu absolwentów czterech klas przemówiła Alicja Dziadek.
Dodajmy, że przemówiła wzruszająco. Tak, że publiczność zastygła w zasłuchaniu.

Po chwili zadumy, ciszę na sali przerwały nasze solistki. Śpiewały kolejno:  Magdalena Ambroziak, Emilia Górniak,  Klaudia Dzionek i Paulina Staniecka. A w refrenach wtórowała  im publiczność, nie żałując także oklasków. Bo każda nauka ma swoje piękno: od matematyki, przez  biologię, po język ojczysty i języki obce. Ale to, co nas porusza do głębi, co nas jednoczy w tak szczególnych chwilach jak czas pożegnania - wzbudzić może już tylko sztuka. Choćby skryta w powszechnie znanej piosence, zaczynającej się od słów: „Ale to już było i nie wróci więcej…”

Trzy  wiodące filary „Klepsydry” (Alicja Dziadek, Monika Feszczuk i Kaja Szulc), występujące w każdym licealnym spektaklu, przygotowały teatralną niespodziankę. Skecz przypominający ich różne role oraz sytuacje podczas zajęć z opiekunką grupy. Jej zresztą dedykowały ten występ, jako  ich ostatni  na szkolnej scenie.
Sporządziły także okolicznościowe tablo z fotografiami ze wspólnych, teatralnych działań.
A za kulisami doszło rzecz jasna do nieoficjalnych występów…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Absolwenci wyróżniający się w nauce lub posiadający sukcesy przynajmniej w skali wojewódzkiej, otrzymali nagrody i dyplomy. Były też dyplomy specjalne dla absolwentów za działalność w grupie „Klepsydra”. Na scenie stoją kolejno: Beata Piskorska, Aleksandra Stencelewicz, Dorota Cerazy, Dominika Orłowska, Karol Hofman, Patrycja Figiel, Maria Kurylczyk, Marta Stympin i Paulina Staniecka.

            Odbiór nagród, zgodnie z wymogami administracyjnymi, trzeba było podpisać na liście. Przyjrzyjmy się, z jakim teatralnym namaszczeniem składały ten podpis niektóre nasze gwiazdy.


Alicja Dziadek


Paulina Staniecka


Karol Hofman


Beata Piskorska

 

 

 

 


Monika Feszczuk


Błażej Lisiecki


Kaja Szulc


Dorota Cerazy

 

 

 

Na koniec były kwiaty. Bardzo wiele kwiatów. Przeważnie róż. Przeważnie dla naszej pani Joanny Mączkowskiej.
Nie tylko od członków „Klepsydry”, lecz także od ogółu absolwentów, tu – Mateusza Witka.

 

 

 

Co po nas pozostanie? Ta filiżanka, symbolizująca uczucie trwałe. Gdyż bynajmniej nie symbolizuje go ani wypełniająca filiżankę herbata, ani kawa, których tylko pierwsze łyki są gorące, a następne coraz chłodniejsze...  jak zapomnienie.

 

 

30 kwietnia – 3 maja: Kraków dla Klepsydry

           Spektakle teatralne, Wawel, Kopiec Kościuszki, statkiem po Wiśle, Muzeum Schindlera i długa wizyta w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Te trzy dni przeleciały tak szybko, jak trzy akty fascynującej sztuki, którą tym razem to nie licealiści z grupy teatralnej „Klepsydra” odegrali dla publiczności, lecz to Kraków odegrał dla nich.
     Ze schroniska na ul. Oleandry, historycznego miejsca skąd wyruszyły Legiony Piłsudskiego (ale co w Krakowie nie jest historyczne), mieliśmy wszędzie na wyciagnięcie ręki. Autobusem komunikacji miejskiej tylko przyjechaliśmy i pojechaliśmy na Dworzec. Zaraz po zakwaterowaniu, ruszyliśmy więc pieszo na wieczorny spacer po Rynku Głównym.
            Pierwszego dnia rano (czwartek, 30.04.) udaliśmy się na Wawel, a potem na rejs statkiem pod widniejący wysoko na Srebrnej Górze klasztor kamedułów.

           

 

 

 

 

Ale najważniejszym punktem programu, zarówno w ten dzień, jak i w ogóle tej wycieczki, były zajęcia na krakowskiej PWST. Podpatrywanie ćwiczeń jej studentów, gdy pracowali nad sztuką „Żeńcy”, według Sławomira Mrożka.
       Zajęcia prowadziła prof. Agnieszka Mandat, znana aktorka telewizyjna, filmowa i teatralna. Jak każdy dobry nauczyciel – wymagająca, na pozór surowa, ale o złotym sercu. Z Joanną Mączkowską, opiekunką „Klepsydry”, od razu znalazły wspólny język i drobiazgowo omawiały poszczególne etapy pracy nad spektaklem oraz znaczenie rozmaitych ćwiczeń. Z kolei my od razu porozumieliśmy się ze studentami… na tyle, iż wkrótce moglibyśmy razem z nimi występować na scenie PWST.

 

 

Wspaniałą wyprawą rekreacyjną przed kolejnymi wizytami w teatrach była wycieczka na Kopiec Kościuszki. Uwieńczona oczywiście wspólnymi fotografiami na tle rozległej panoramy Krakowa. Odpoczynkiem były też codzienne spacery po Rynku Głównym, Starym Mieście, Plantach. Tam, pomiędzy Pałacem Arcybiskupów (z oknem Jana Pawła II) a Filharmonią, ustaliliśmy sobie nawet orientacyjny punkt spotkań.
W ostatni dzień, znowu spacerem przez Stare Miasto i Kazimierz, „Klepsydra” ruszyła na zwiedzanie Muzeum Schindlera. Miejsca, gdzie bilety trzeba rezerwować miesiące wcześniej, gdyż tak wielką cieszy się popularnością wśród turystów. To świat Krakowa z czasów hitlerowskiej okupacji, odtworzony tak wiernie, iż są nawet perony kolejowe z napisami i zapowiedziami w niemieckim języku.
            A potem ostatnie przechadzki po Rynku Głównym, które nigdy nie mogą się znudzić, gdyż ma się wrażenie, iż przybył tu dosłownie cały świat. Tyle dookoła słychać różnych języków. Jakaś konwersacja z kimś po angielsku, przejażdżka dorożką, lody w Sukiennicach, wcześniej zakupy w licznych galeriach handlowych… A rankiem do pociągu, który w drodze do domu cały dzień przemierzał Polskę, stukotem kół odmierzając kilometry i godziny.
     Dziękujemy opiekunkom: Joannie Mączkowskiej (na zdjęciu wypoczywa pomiędzy kolejnymi punktami programu) i Judycie Bloch oraz Dyrekcji za wsparcie i pomoc w zorganizowaniu tej magicznej wycieczki.

 

 

 

13-14 maja – Matura „Klepsydry”


    Na ustnym egzaminie maturalnym z języka polskiego, jako przewodnicząca komisji zasiadała Joanna Mączkowska. To jej przypadł zaszczyt przepytywania gwiazd aktorskich „Klepsydry”.

     Na pierwszy ogień poszła Ala i Monika. Obie zdały śpiewająco, otrzymując najwyższe noty. Z wrażenia nad ich elokwencją i wiedzą fotografowi aż zatrzęsła się komórka, stąd to rozmazanie postaci na zdjęciu.

 

    Wzorowo zdał ustny również Błażej Lisiecki, odtwórca kilku głównych ról w spektaklach naszej grupy.

   

Dzień później przyszła kolej na Kaję. Również poradziła sobie z pytaniami bez trudu, co widać po radosnym uśmiechu oraz po znaczącym geście opiekunki „Klepsydry”: - proszę, oto są dobrzy uczniowie… Obok stoją sympatycy grupy teatralnej: Mateusz i Dominik. Im także matura poszła nieźle.

 

 

 

Maj – Rapowanie o księdzu Janie

           Jakub Biegniewski, nasz kolega z „Klepsydry”, został laureatem Ogólnopolskiego Konkursu Muzycznego ”RAPOWANIE o ks. JANIE TWARDOWSKIM”. Celem konkursu było przybliżenie twórczości znanego poety ludziom młodym w ramach ogólnopolskiego projektu realizowanego przez Fundację BO WARTO: „Odejść na zawsze, by stale być blisko…”
            Kuba zaśpiewał w Warszawie do własnej muzyki dwa wiersze księdza Jana Twardowskiego: „Człowiek” oraz „Z Ziemią krążymy”. Przyniosły mu one pierwszą nagrodę w kategorii wykonawców ze szkół ponadgimnazjalnych. Jak wysoki nasz raper zaprezentował poziom i jak ujął jury, świadczy fakt, iż został laureatem niekwestionowanym, bo ani drugiego, ani trzeciego miejsca nie przyznano.
            Mieszkający w Drawnie Jakub Biegniewski nie tylko muzykuje i śpiewa, jest bowiem także utalentowanym aktorem. W spektaklach grupy teatralnej „Klepsydra” odegrał kilka głównych ról, które jak stwierdził - pozwalają mu lepiej rozumieć siebie i świat.

 

 

 

27 maja - Alicja po drugiej stronie uczuć

           

 

 

Dziecięce zespoły taneczne i młodzi aktorzy, wystawili 27 maja dla swoich rodziców oraz mieszkańców Drawska Pomorskiego - barwny, zajmujący i ważny spektakl o potrzebie uzewnętrzniania uczuć, by nie skryły ich troski codzienności.

 

 

           

Scenarzystą i reżyserem widowiska „Alicja po drugiej stronie lustra” była Joanna Mączkowska, reżyser teatralny z dyplomem wrocławskiej filii PWST w Krakowie.

 

 

 

          

Spektakl, stworzony wspólnie z pracownikami Drawskiego Ośrodka Kultury oraz uczniami miejscowego Gimnazjum, miał trzy równolegle dziejące się na scenie wątki: prezentację zespołów tanecznych wpisaną w rozwijającą się akcję, która prowadziła do wzruszającego przesłania.

 

           

 

 

 

 

 

Oto Alicja, postać znana ze słynnej baśni, przechodzi na drugą stronę lustra, by poznać oraz zrozumieć czym jest miłość. Miłość dzieci do rodziców i odwrotnie. Niezbędne elementy trwałego uczucia odnajduje w prawdzie, dobru oraz pięknie.

 

 

           

 

 

 

 

 

 

I zaczyna rozumieć, a wraz z nią widzowie, iż przy braku któregokolwiek z nich, miłość nie doznaje pełni. Jest jak taniec marionetek, a nie ludzkich, bliskich sobie istot.

 

 

 

                    

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ta historia o potrzebie pielęgnowania uczuć, o które zabiegać trzeba nieustannie,  wzruszyła widzów. Dodatkowo wzruszyli ich mali i duzi aktorzy, którzy w bajkowej scenerii efektów świetlnych, muzycznych oraz tanecznych – wyczarowali niezwykły, widowiskowy spektakl.

 

 

 

 


             

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Spektakl, który najpierw powstał w wyobraźni scenarzysty i reżysera, czyli opiekunki naszej grupy teatralnej „Klepsydra”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

28 maja – Warsztaty teatralne na Pikniku

           

 

 

 

 

 

To już czwarty z kolei Piknik Młodych Pasjonatów, jaki odbył się 28 maja w kaliskim Liceum.  W tym dniu odwiedziło go ponad 250. uczniów z 13. gimnazjów. Najliczniejszą grupę stanowili gimnazjaliści z Choszczna, Drawna, Kalisza Pomorskiego, Recza, Dolic i Tuczna. W odwiedziny do swojego Liceum przyszły też: Kaja i Monika, gwiazdy "Klepsydry", tegoroczne maturzystki. A na wstępie zaśpiewała Emilia.

   

 

Gimnazjaliści aktywnie uczestniczyli w zorganizowanych w ramach Pikniku zajęciach warsztatowych, sprawnościowych i różnego rodzaju pokazach. Nie zabrakło ich również na prowadzonych przez „Klepsydrę” warsztatach teatralnych.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oprócz etiud scenicznych, rozgrywano „dramaty” i „komedie” na przestrzeni całej Auli, wykorzystując jako tworzywo artystyczne – białą materię oraz wskazówki naszego reżysera.

 

 

 

 

 

 

 

 

            Udział gimnazjalistów w warsztatach teatralnych zakończyły certyfikaty wystawione przez Joannę Mączkowską, a także kameralny koncert  muzyki gitarowej w wykonaniu Filipa.

 

 

 

 

6 czerwca - Jubileusz „DIABAZU”


     Drawski Zespół Tańca Ludowego „DIABAZ” obchodził hucznie w sobotę, 6 czerwca, swój rubinowy jubileusz 40-lecia. Jego taneczne pary zdobyły w tym czasie wiele nagród i wyróżnień, w kraju i za granicą, stając się artystycznym „towarem eksportowym” powiatu drawskiego. Niejednokrotnie występowali także w Kaliszu Pomorskim, w tym w naszym Liceum.


 

           Niemało członków zespołu, a w sumie tańczyło w nim prawie czterysta osób, przybyło na uroczysty benefis w drawskim Ośrodku Kultury. Jak podkreśliła Jolanta Pluta-Prądzyńska – jego dyrektor, w „DIABAZIE” zawsze była oraz jest najważniejsza przyjaźń i wspólnota, której sukcesy są sumą indywidualnych starań składających się w twórczą całość.
           

Wspomnienia przeplatały się podczas sobotniego benefisu ze współczesnością. Występy sceniczne obecnych tancerzy zespołu, działającego przy Ośrodku Kultury, rozdzielały fragmenty dokumentalnego filmu o historii „DIABAZU”. Z Sylwią Kondratowicz, Zbigniewem Soleckim, Czesławem Kręciszem i Zbigniewem Ptakiem rozmawiała Joanna Mączkowska - polonistka w kaliskim Liceum i reżyser teatralny.


             Kontynuacją tych wspomnień z ekranu, były rozmowy na żywo, prowadzone także przez Joannę Mączkowską.

            

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W uznaniu za jej wkład w przygotowanie oraz współprowadzenie benefisu, otrzymała na jego zakończenie kwiaty od dyrekcji Ośrodka Kultury w Drawsku Pomorskim, jakie wręczyli tancerze „DIABAZU”.

 

 

 

Maj – czerwiec: Próby spektaklu o Kenstelu


       Czy wiecie, że polski rycerz Janusz Kenstel, pierwszy pan na kaliskim Zamku, żyje do dzisiaj jako wodnik w toni naszego Wielkiego Bobrowa? Pewnie dlatego jest ono takie głębokie…


 

 

 

           O tym opowiada widowisko plenerowe, jakie 10 czerwca, zaprezentuje licealna grupa teatralna „Klepsydra”  (gościnnie wystąpią także uczniowie z kaliskich szkół, z Ośrodka Kultury i „Violki-Kibolki”). Próby już trwają..
       To trzecie z rzędu plenerowe widowisko „Klepsydry”. W tym jednak będzie najwięcej czarów oraz autentycznej historii.
       Jak w widowiskach poprzednich, scenariusz napisał Bogumił Kurylczyk, a spektakl reżyseruje Joanna Mączkowska.
   

 

Zobaczymy w nim i wiedźmy, i rusałki. Pojawią się także postaci z różnych wieków, związane z historią Kalisza Pomorskiego.
      

A na końcu… Nie zdradzimy zakończenia sztuki. Uchylimy tylko rąbka tajemnicy, iż w ostatniej scenie wystąpi chłopiec zakochany w swoim laptopie. Jak na to zareaguje rycerz Kenstel? No właśnie. Warto to zobaczyć.

 

 

 

10 czerwca - Widowisko o naszej historii


Skąd jesteśmy? Dokąd idziemy? Na te proste, lecz najważniejsze w życiu pytania odpowiadali aktorzy występujący w widowisku o Januszu Kenstelu, założycielu osady Calis, czyli dzisiejszego Kalisza Pomorskiego. Krótki, historyczny wstęp dała przed spektaklem Joanna Maczkowska.
 

Grupa teatralna „Klepsydra” wystawiła ten spektakl na deskach pomostu przy nowej Stanicy Wodnej, 10 czerwca. Dopisała i publiczność i pogoda.
Na plenerowej scenie wystąpili nie tylko licealiści z „Klepsydry”. W epizodach pokazali się gościnnie uczniowie kaliskiej Podstawówki, Gimnazjum, uczestnicy zajęć w Ośrodku Kultury oraz niezastąpione w demonicznych rolach panie z zespołu „Violki –Kibolki”.

Był to więc, według konsekwentnie zrealizowanego zamiaru reżysera Joanny Mączkowskiej - spektakl wielopokoleniowy dla wielopokoleniowej publiczności. Jego akcja, oparta na historycznych faktach według scenariusza Bogumiła Kurylczyka, rozpoczęła się w roku 1290, a skończyła w wieku XXI, czyli teraz.
Oto piastowski rycerz Janusz Kenstel, pan na kaliskim zamku, wasal księcia wielkopolskiego, a późniejszego króla Polski Przemysła II – szuka żony.
          

 

Nie poślubia jednak ukochanej panny von Wedel, lecz pannę von Guentersberg.

 

 

Na wieść o tym panna von Wedel tonie z rozpaczy w jeziorze, dołączając do pięknych rusałek.

 

 

 

Za intrygą stoją oczywiście złe wiedźmy, bo przez ich czary w tym nieudanym małżeństwie przychodzą na świat nie synowie, nie córki, lecz małe wiedźmiątka.

 

 

 

 

 

Kenstel, nie chcąc się przyczyniać do pomnażania złego, wypija truciznę.
I jako wodnik, Kenstel odnajduje w toni kaliskiego jeziora swą ukochaną, która już wcześniej rzuciła się do wody.

 

 

 

Mijają lata, mijają wieki. W roku 1732 wyzionął ducha (bardzo teatralnie na scenie) ostatni męski potomek rodu von Guentersberg (herbu trzy głowy dzika) – Ewald Fryderyk. Właściciel kaliskich dóbr rycerskich i naszego Pałacu. Jego brat Hans Adam zmarł wprawdzie kilka lat później, ale nie miał żony. Spełnia się zatem klątwa Janusza Kenstela, jaką rzucił na ten wrogi sobie ród, bo i on wymiera bezpotomnie, jako wymarł ród Kensteli, herbu głowa jelenia.

 

 

 

 

 

W kolejnym akcie widowiska na scenę wtoczył się czołg z czerwonoarmistami. Żołnierze z gwiazdami na czapkach uszatkach obrócili nasze miasto w perzynę, w lutym 1945 roku.


I zamierzali nie pozostawić nietkniętej również panny von Wedel, jaka nieopatrznie, zbudzona wystrzałami, wynurzyła się z Bobrowa Wielkiego. Żołnierzy przegonił wtedy czarodziejskim mieczem wodnik Janusz Kenstel.


A czerwonoarmistów utuliły wiedźmy…

 

Para bohaterów postanowiła zaczekać w wodnej toni aż do naszego miasta powrócą po wiekach Polacy. Tu za sprawą kolejnych czarów nastąpiła zmiana dekoracji.
Co ponownie obudziło pannę von Wedel? Otóż zbudziły ją, kapiące ciurkiem do jeziora łzy młodej dziewczyny. Zakochanej w chłopaku, który z kolei jest zakochany najbardziej w swoim laptopie. Bo akcja działa się już współcześnie.

 

 

Nie wnikając w teatralne didaskalia, dość powiedzieć, iż widowisko zakończyło się -  jak należy – happy endem. I ku radości jego twórców, oklaskami zadowolonych z doznań widzów.

Po oklaskach, będących wyrazem uznania dla reżysera, Joanna Mączkowska, podziękowała widzom w pierwszej kolejności. Aktorom w drugiej, zapraszając dodatkowo na scenę i Stanisławę Górnik (przygotowała uczniów z Podstawówki) i Dorotę Jedynowicz (przygotowała uczniów w Ośrodku Kultury).
Do gratulacji przyłączyła się również Joanna Kulesza, dyrektor kaliskiego Liceum oraz nauczycielki: Renata Effenberg-Nawrot i Katarzyna Witek.

 

Po wspólnych tańcach widzów z aktorami, oklaski otrzymał też autor scenariusza, Bogumił Kurylczyk. A osobne podziękowania skierowano dla kaliskiego Ośrodka Kultury za udostępnienie Stanicy Wodnej i sprzętu nagłaśniającego, nad którym czuwał jako akustyk Adam Stąporek.

 

Maj – czerwiec:  Odkrywanie tajemnic Pałacu i Ratusza

 

          Od trzech lat trwają „historyczne” spacery po Kaliszu Pomorskim. Licealiści, w tym niemało członków „Klepsydry”, pod przewodnictwem Bogumiła Kurylczyka oraz Joanny Mączkowskiej, nie tylko poznają zabytkowe obiekty naszego miasta, ale również je opisują, ucząc się przy okazji odróżniania w jego dziejach faktów od legend, a prawdy od fałszu. W tym roku odkrywają tajemnice gmachu Ratusza oraz Pałacu i jego otoczenia.

          

 

- W powszechnej świadomości utrwaliło się wiele błędnych przekonań na temat ważnych dat w historii Kalisza Pomorskiego, przebiegu kluczowych wydarzeń, czy kwestii budowy oraz własności obiektów zabytkowych. Dlatego im więcej wyczyta się w dawnych dokumentach, a w pomorskich archiwach przetrwały ich tysiące, tym więcej korekt wymaga aktualna wersja dziejów Ziemi Kaliskiej – wyjaśniał Bogumił Kurylczyk, stojąc  na dawnym kaliskim Rynku, między obecnym wejściem do Kościoła a hotelem Solaris. Hotelem, którego tylna część zajmuje miejsce pierwszego, miejskiego ratusza.
                        I on, i Joanna Mączkowska pokazywali oraz tłumaczyli, że historia miasta nie zaczyna się od nadania mu praw miejskich w roku 1303, ale od kilkadziesiąt lat wcześniejszej budowy zamku polskiego rycerza Janusza Kenstela na ówczesnej wyspie, stanowiącej dziś półwysep jeziora Młyńskiego.
     Dziś zamieszkały wyłącznie przez dzikie koty…
     Obecny pałac znajduje się w innym miejscu i bynajmniej nie postawiła go rodzina von Wedel (wybudowała jedynie dwór obronny), lecz władająca Kaliszem Pomorskim przez pięć stuleci rodzina von Güntersberg.
    

Między Pałacem a Ratuszem znajduje się jedyny zachowany fragment średniowiecznych murów obronnych miasta. Prowadził on do bramy Reckiej, jaka stała na ul. Wolności przed Ratuszem, patrząc od strony Kościoła. Przypomnijmy, że w murach były trzy bramy, a nie dwie jak błędnie dotąd uważano, bazując nie na historycznych dokumentach a jedynie na widoku miasta z roku 1652, autorstwa Mathiasa Meriana.
     

Na koniec lata zaplanowano dokładne oględziny kaliskiego Pałacu wraz z miejscem gdzie stał ongiś zamkowy browar i zamkowy młyn, a przylegająca do niego ulica Suchowska stanowiła groblę piętrzącą wodę jeziora Młyńskiego, skąd wypływa Drawica. Natomiast oględziny Ratusza odbędą się w towarzystwie najstarszych, kaliskich urzędników, którzy zaczynali pracę gdy Urząd Miejski miał siedzibę w kamienicy obok dawnego kina.