Zainteresowanie alternatywnymi sposobami pokrycia potrzeb cywilizacyjnych na energię nie jest w naszym regionie tylko modą, ale ma swoje uzasadnienie w tradycji. W przedwojennym powiecie drawskim było około 60 małych generatorów prądu opartych o napęd wodny. Istniała też dość gęsta sieć młynów i tartaków napędzanych nurtem rzek, głównie Drawy i jej dopływów. Schemat młyna-folusza Fenomenem wykorzystania sił natury w połączeniu z niemieckim rzemiosłem młynarskim, były młyny źródlane nad jeziorem Lubie. Tradycją związaną z ziemią drawską było szerokie wykorzystanie energii wodnej do folowania w młynach słynnego złocienieckiego sukna i tkanin wytwarzanych w Kaliszu Pomorskim. W przedwojennym krajobrazie Pojezierza Drawskiego nie brakowało też wiatraków, począwszy od Czaplinka poprzez Gudowo, Sienicę, Konotop, Zagozd, Giżyno i m.in. trzech w samym Kaliszu Pomorskim. Jednak sztandarowym obiektem łączącym tradycję z obecną rzeczywistością w naszym regionie jest elektrownia wodna w Borowie na poligonie drawskim. Minęło sto lat od rozpoczęcia jej budowy i prawie wiek jej nieprzerwanej, bezawaryjnej i efektywnej eksploatacji. Temu architektonicznemu zabytkowi, wkomponowanemu w urokliwą estetykę rozlewisk Drawy, poświęcamy ten artykuł. Wiatrak z Zagozdu 1. Identyfikacja historyczna i lokalizacja elektrowni wodnej w Borowie Nazwa przejściowa tej miejscowości po II wojnie światowej brzmiała Stary Potok. Było to przetłumaczenie wprost z przedwojennego Alt Springe, by w 1947 roku nadać jej nazwę urzędową – Borowo, od historycznej nazwy terenowej pobliskiego jeziora Burow See. Najstarszą wzmianką o tej miejscowości jest wymienienie jej w 1572 roku, po Suchowie, jako Springfeld, własności Franza Güntersberga. Powtórnie Borowo jako Springfelde i przysiółek Suchowa zostaje wspomniana w 1689 roku jako posiadłość Güntersbergów z Kalisza. Kolejną nazwą jest Spring(e) z 1708 roku, gdy odnotowano tu tartak o napędzie wodnym. Tę nazwę potwierdzono w słynnej klasyfikacji z 1718 roku. Wymienia się tu młyn zbożowy i kuźnię, które napędzał nurt rzeki Prostynia, wówczas noszącej nazwę Flieβ Prestin. W 1746 roku mieszkali tu tkacze Ludwig Krüger i Meyer Thisske oraz owczarz Paul Keding i jego pomocnik Johann Borchard, a także Adam Brandt i Dawid Quade. Pod taką nazwą miejscowość ta występuje też na słynnej mapie Pomorza grafa F.W.C Schmettaua z 1780 roku. Jej autor identyfikuje, lokalizuje oraz porządkuje położone w sąsiedztwie trzy miejscowości noszące w przeszłości bardzo podobne nazwy – Springe, Springfelde i Sprengerfeld. Wyjaśnienie to jest konieczne, gdyż kwestia ta czyni dość powszechne zamieszanie wśród historyków. Springfelde (1689) ale też Springe (1708) - a od XIX wieku Alt Springe i przejściowo od 1945 roku Stary Potok to od 1948 roku Borowo. Natomiast Springenfeld (też Sprengerfelde -1817) nad Pełknicą tylko swą nazwą nawiązuje do pierwotnej nazwy Borowa – Springfelde. Kolonia ta to oddalona na zachód o ok. 8 km była owczarnia, należąca w przeszłości do Wedlów z Poźrzadła Dwór. W 1788 roku wspólnie z Czartowem (Grützort) kupił ją generał major Johenn Heinrich Albrecht von Doberitz z Pełknicy (Rahnwerder). Jej zabudowa przestała istnieć jeszcze przed 1945 rokiem. Nie utrwaliła się też jej nazwa terenowa. Plan młyna Springe z 1823 r. Dodatkowy zamęt powoduje mylenie obecnego Borowa ze znacznie starszą miejscowością Springe nad jeziorem Lubie, gdzie od 1328 roku istniał słynny młyn Springmühle, a wieś tę wymieniono w Landbuchu z 1337 roku przed dzisiejszym, pobliskim Lubieszewem. Obie te miejscowości (Borowo i Springe) dzieli nie tylko ok. 25-kilometrowa odległość, ale też trzy wieki w metryce powstania. Oba te miejsca łączy natomiast niebywała estetyka ich położenia. Do Springmühle przed wojną organizowano wycieczki łodziami motorowymi z Gudowa dla oglądania tego fenomenu przyrody oraz niezwykłej symbiozy natury i sztuki młynarskiej, jakim był młyn źródlany. Natomiast do Alt Springe – dzisiejszego Borowa - jeździli rowerami i bryczkami mieszkańcy Kalisza, by na przełomie XIX i XX wieku oglądać funkcjonujący na odnodze Drawy tartak wodny, a później zbudowaną na jego miejscu elektrownię wodną. Trasa kaliskich wycieczek do Borowa stanowiła krąg, na trasie którego zwiedzano malowniczo położoną miejscowość Eichort z młynem wodnym, leśniczówką i rybakówką w widłach Starej Drawy i Pełknicy. Często po drodze zatrzymywano się w zajeździe „Zum letzten Grosch” („Pod ostatnim groszem”) przy historycznym moście Laitzigerbruck na drodze murgrabiów w Prostyni. Oczywiście kwestią wyboru wycieczkowicza z Kalisza było to, czy rozpoczynał swoją trasę od Prostyni czy Jasnopola. Drugi szlak już na początku zahaczał o dwa wczesnośredniowieczne grodziska i wiódł obok dworku Modrowów w Jasnopolu oraz pięknej siedziby von Klitzingów w Suchowie, zaprojektowanej przez słynnego architekta Martina Gropiusa. Dawny dwór w Suchowie 2. Budowa elektrowni wodnej w Borowie – uwarunkowania i parametry Dzisiejsze Borowo kojarzone jest głównie z pięknym obiektem, jakim jest elektrownia wodna, wybudowana na 90-tym kilometrze od ujścia Drawy do Noteci. Jej system hydrotechniczny jest unikatowym zabytkiem techniki. Mylnie podaje się, że powstała ona na miejscu młyna wodnego Eichort. W miejscu gdzie ją posadowiono był tartak wodny. Natomiast Eichort ze swoim młynem był położony ok. 3 kilometrów na zachód. Plan elektryfikacji Prowincji Pomorze Początki elektryfikacji na Pomorzu Zachodnim sięgają 1902 rok. Jednak poważniejsze plany w odniesieniu do całości prowincji Pommern zaczęto kreślić w latach 1907-1908. Elektryfikacja tego niezbyt gęsto zaludnionego, rolniczego, terenu miała odmienne uwarunkowania w porównaniu z uprzemysłowionymi regionami Niemiec. Wymuszał ją postęp cywilizacyjny i pojawianie się coraz większej liczby maszyn rolniczych, które miały wypełnić lukę po odpływie ludności wiejskiej do miast. Elektryfikacja była też elementem strategii podniesienia wydajności produkcji rolniczej. Rozśrodkowanie odbiorców energii elektrycznej na dużym obszarze, przy niewielkim deklarowanym odbiorze, zapowiadały duże koszty jej doprowadzenia. Energia elektryczna na początku XX wieku postrzegana była, jako towar luksusowy. Jedna kilowatogodzina kosztowała wówczas 40-60 fenigów, czyli dwa razy tyle, co średnia płaca robotnika, wyceniana na 25 fenigów. Jednak od 1908 nastąpił wzrost zainteresowania wykorzystania prądu elektrycznego. W tym roku właściciele prawie wszystkich majątków z dawnego powiatu drawskiego wyrazili zgodę na uczestnictwo w programie elektryfikacji naszego powiatu noszącym nazwę „Dragewerk”. Jego wykonawstwo powierzono firmie Siemens-Schuckert Werke. Za prekursorów elektryfikacji prowincji Pomorze uważani są jej ówczesny prezydent Eisenhart-Rothe i podległy mu dyrektor generalny Kettner. Pomimo dużego ryzyka uzyskania pozytywnego efektu ekonomicznego, nadawali oni tempo rozwojowi tej nowej dziedzinie. Wyasygnowali oni na realizacje tego projektu 4 mln marek. Na wschód od Odry, obok wiodącego centrum elektryfikacji w Szczecinie, powstały podobne w Białogardzie, Słupsku i Maszewie. Nas najbardziej interesuje to ostatnie, gdyż uczyniono je odpowiedzialnym za elektryfikację powiatów: stargardzkiego, nowogardzkiego, kamieńskiego drawskiego i części powiatów pyrzyckiego i łobeskiego. Wiosną 1909 roku zawiązała się spółka elektryfikacyjna – „Elektrische Überlandzentrale Massow GmbH”. W 1910 roku otworzyła ona w Maszewie pierwszą regionalną elektrownię parową. Napęd jej stanowiły trzy kotły parowe napędzające dwa generatory prądotwórcze. Planowana elektrownia wodna w Alt Springe miała odciążyć tę parową z Maszewa i stanowić jej uzupełnienie w okresie wzmożonego zapotrzebowania na prąd. Szybko okazało się, że była prawdziwym dobrodziejstwem dla ratowania efektu ekonomicznego spółki w okresie wielkiego kryzysu, gdy wystąpił deficyt węgla, a jego ceny osiągały niebotyczne pułapy. Elektrownia parowa w Maszewie Pierwotnie wybudowanie elektrowni wodnej na Drawie planowano w rejonie Karwic, 3,5 km poniżej mostu na tej rzece od jej ujścia z jeziora Lubie. Językoznawcy nazwę tej rzeki wywodzą z indoeuropejskiego rdzenia „dreu”, „drou”, „dra”, co znaczyło „bieg - płynięcie–spieszyć się”. Odzwierciedla się to w wartkim nurcie tej rzeki począwszy od jeziora Lubie. Tutaj jej 1,5-kilometrowy odcinek ma charakter przełomu, w którym spadek nurtu sięga 2,67 promila. Ten fakt miał być argumentem przemawiającym za budową elektrowni w tym miejscu. Dalej przepływając przez liczne jeziora traci ona swój impet. Rozwiązanie to już na etapie planowania napotkało na poważne przeszkody. By jezioro Lubie spełniało funkcję zbiornika retencyjnego dla tego obiektu, zamierzano podnieść poziom wody w tym akwenie o 30 cm. Protest przeciw temu projektowi w imieniu lubieszewskich rolników zgłosił zarządca domeny w Lubieszewie Georg Koch. Rybaków w tym sporze reprezentował mistrz rybacki Möller z prowincji w Szczecinie. Swój sprzeciw argumentowali możliwością podtopienia bazy rybackiej na „Kathenwiese” w Lubieszewie oraz dwóch łąk bauerów z Sophienau (dzisiejsza „Zofijówka”) u ujścia Drawy. Spiętrzenie jeziora miało też niekorzystnie oddziaływać na tarło szczupaka i wielkość połowów węgorza. Drawa w okolicach Karwic Liczne ekspertyzy wykazywały, iż pobór wody będzie zrównoważony przypływami, a wahania jej lustra miały oscylować w granicach 3-5 cm. Przekonywano też rolników o pozytywnym wpływie dla upraw, wynikającego z podniesienia poziomu wód gruntowych. Z relacji profesora Karla-Hartmutha Wangenheina wiemy, że jego rodzina mająca swój majątek w Nowym Łowiczu, tj. ok. 5 km przed obecną elektrownią skarżyła się na spadek poziomu wód gruntowych, co skłoniło ich do zalesienie dużej części swoich gruntów. W efekcie negocjacji ustalono, że spółka budująca elektrownię sfinansuje rybakom węgornię na Drawie oraz rocznie będzie wpuszczała do jeziora Lubie 50.000 sztuk narybku węgorza o wartości 150 RM. Miało to rekompensować utrudnienia w odłowie tej ryby oraz zmniejszoną wielkość naturalnego zarybiania tego jeziora wynikającą ze sztucznej bariery, jaką była tama elektrowni. Rolnikom przewidywano wypłatę odszkodowań w wypadku powstania szkód. Ze względu na założenia edytorskie nie odnosimy się w tym artykule do skutków, jakie ten obiekt wywołuje w środowisku naturalnym np. oddziaływaniem na tradycyjne tarliska ryb łososiowych w Drawie. Wymaga to oddzielnego potraktowania tego tematu. Faktem pozostaje, że dopiero po 100. latach ma być wybudowana przepławka dla ryb z tej rodziny, udających się na tarło do górnego odcinka tej rzeki. Węgornia na Drawie ok.1930 r. Pierwotna wersja tej inwestycji upadła, gdyż gwarantowała jedynie 5-metrowe spiętrzenie wody na progu elektrowni. Z planowanych obiektów towarzyszących zdołano wybudować jedynie węgornię dla lubieszewskich rybaków. Zwyciężył wariant zbudowania elektrowni kilkanaście kilometrów w dół biegu rzeki, gdzie uzyskiwano ponad 8-metrową różnicę poziomów. Obliczenia z projektu elektrowni dla mostu na drodze Kalisz-Drawsko Główne negocjacje nad podjęciem decyzji o budowie tego obiektu trwały do końca 1910 roku. Od początku następnego roku przystąpiono do fazy projektowania. Do dzisiaj w Archiwum Państwowym w Szczecinie zachowały się dwa albumy z obliczeniami i przekrojami profili wszystkich ważniejszych urządzeń wodnych pomiędzy jeziorami Lubie a Prostynią. Ich wykonawcą był projektant Kochn, a jego plany zostały zatwierdzone we wrześniu 1913 roku. Realizację inwestycji rozpoczęto w 1915 roku. Należy zaznaczyć, że jej przebieg napotkał na niebywałą barierę, jaką była trwająca I wojna światowa. Powodowała ona nie tylko zatory finansowe i braki materiałów budowlanych, ale przede wszystkim deficyt męskich rąk do pracy oraz niedobór siły pociągowej, gdyż konie w dużej liczbie kierowano do zabezpieczenia potrzeb na licznych frontach. Od maja 1915 roku przystąpiono w miejscu dawnego tartaku wodnego do budowy elektrowni wodnej. Obiekt powstał na włościach części dawnego majątku Kurta von Klitzinga z Suchowa, który w Poźrzadle Wielkim i Borowie miał swoje folwarki, a w Neu Springe (Stronno) w widłach Drawy i strumienia Prostynia - owczarnię. Spółka nabywająca tern pod przyszłe zbiorniki wodne kupiła go już od nowego właściciela, którym był Wilhelm Schulze. Był on wujem znanej niemieckiej pisarki Christine Brücker, która wielokrotną obecność w Suchowie wykorzystała do stworzenia fabuły do swojej słynnej powieści „Gnojówka i lewkonie” („Jauche und Levkojen”). Mapa z nurtami Starej i Nowej Drawy w rejonie elektrowni Przed głównym obiektem elektrowni – zaporą wodną – wybudowano kanał łączący jeziora Zły Łęg – Strunowo i Mielno, który wraz z rozlewiskami powyżej stanowi do dzisiaj zbiornik retencyjny dla tego obiektu. Poniżej elektrowni rozkopano 4-kilometrowy dawny Prestin Flieβ (Strumień Prostynia), który wspólnie z 56-hektarowym jeziorem o tej samej nazwie, stanowi zbiornik wyrównawczy przed powtórnym połączeniem obu sztucznie utworzonych odnóg Drawy. Skracając znacznie długość nowego koryta Drawy – pomijając jej liczne rozlewiska i zakola – osiągnięto efekt zdwojonego przepływu wody przez turbiny elektrowni. Od tego momentu odcinek pomiędzy jeziorami Mielno i Prostynią do połączenia ze starym korytem zaczęto nazywać Nową Drawą. Natomiast odcinek zachodni od jazu piętrzącego wodę na Drawie w kierunku Prostyni – dotychczasowe, naturalne, koryto tej rzeki – przyjęło nazwę Stara Drawa. W związku ze spadkiem poziomu wody wybudowano tu kilkanaście drewnianych kaskad piętrzących wodę. Dzisiaj po nich zostały ledwie resztki konstrukcji, a Stara Drawa stała się szlakiem trudno spławnym nawet dla kajakarzy. Zły Łęg – zbiornik retencyjny dla elektrowni Elektrownię wodną w Alt Springe oddano do użytku 27 stycznia 1918 roku. Uzyskano średnią różnicę poziomów wody 8,6 m. Wykorzystuje ona zlewnię Drawy stanowiącą ponad 1000 km2. Przy średniej rocznej wielkości opadów zbliżonej do 800 mm, dało to możliwość zainstalowania dwóch turbin o mocy 550 kW każda. Perspektywicznie przygotowano miejsce do zainstalowania trzeciej turbiny, której nigdy nie zamontowano. Zespół hydroenergetyczny tej zabytkowej dziś budowli stanowią dwie bliźniacze turbiny typu Francis, napędzane poziomymi wałami wytworzonymi przez firmę J.M. Voith z Heideheim. Współpracują one z generatorami firmy Siemens – Schuckert. Od uruchomienia elektrowni wodnej w Borowie i swej macierzystej parowej w Maszewie, zarządzał nimi „Provinzial – Kraftwerk Massow GmbH”. Fenomenem jest to, że w Borowie do dzisiaj są eksploatowane oryginalne zespoły prądotwórcze, które na przestrzeni prawie wieku były jedynie konserwowane. Nie stwierdzono tu poważniejszej awarii, nie licząc napraw bieżących i adaptacji otoczenia zestawu hydrologicznego. Generatory elektrowni ok. 1920 r. Eksponat regulatora napięcia z elektrowni Borowo Generatory z 1918r. dziś – widoczne logo Siemens-schuckert Elektrownia zaliczana jest do klasy małych. Stanowi ona zblokowany wielofunkcyjny stopień wodny, w skład którego wchodzi: - jaz na Drawie, - 3-kilometrowy dopływ kanałem i jeziorem Mielno do obiektu, - zapora wodna o długości 20 m, - 3-stanowiskowy blok elektrowni po 4,5 m każdy (jeden niezabudowany), - upust jałowego jazu przelewowego, - przepławka dla tratew, - przepławka dla ryb, - kanał odprowadzający, - 2 turbozespoły o prędkości 250 ob./min., - max. przepływ przez jedną turbinę wynosi 7,24 m3/sek., - spad 8,6 m, - moc 910 kW, - wartość przeciętnej produkcji rocznej 3.200 MWh, - minimalny poziom roboczy wody 88,4 m n.p.m, - max. poziom roboczy wody 89,5 (graniczny poziom dopuszczalny). Elektrownia z lotu ptaka Dla rozprowadzania energii elektrycznej po terenie powiatu, w 1913 roku w Drawsku wybudowano stację energetyczną, redukującą napięcie z głównych sieci przesyłowych do lokalnego niskiego napięcia. Wpięto w ten system też dwie napowietrzne linie energetyczne o mocy 10000 V każda, biegnące z Borowa przez Konotop do Drawska, które uzupełniała podstacja zabezpieczającą przed spadkiem napięcia. W 1925 zespół Maszewo-Borowo podobnie jak inne okręgi weszły w skład „Überlandzentrale Pommern A.G.” 3. Okruchy historii z elektrownią w tle Moment opuszczania Borowa w lutym 1945 roku opisał Günther Zietlow, który wychowywał się w Borowie. W czasie wakacji z innymi kolegami pomagał on flisakom spławiającym drewno przez przepławkę przy elektrowni. Główne zajęcie młodzieży polegało na prostowaniu gwoździ po rozbiórce tratew przed elektrownią, by je powtórnie zbić poniżej, na jeziorze Prostynia do dalszego spławu Drawą. Z jego opisu wynika niemal identyczne zainteresowanie spływami kajakowymi przed wojną oraz ten sam sposób przenoszenia kajaków przy elektrowni jak dzisiaj. Jego dziadek Wilhelm Zietlow mieszkał na kolonii Bucierz (nr 29) pomiędzy jeziorami Ostrowiec i Trzepielewo, gdzie miał 33-hektarowe gospodarstwo. Jako gimnazjalista Günter Zietlow stamtąd obserwował strzelania przeciwlotnicze do rękawa ciągnionego przez samoloty nad obecnym placem taktycznym Bucierz poligonu drawskiego. Rodzina G. Zietlowa przed domem w Bucierzy Przez Borowo i most przy elektrowni wiodła jedna z dróg rokadowych (wzdłuż linii frontu) w czasie walk o Kalisz Pomorski. W trakcie działań na tzw.linii Sonnenwende przerzucano tędy wozy bojowe w kierunku Recza i Choszczna. Z relacji Günthera Zietlowa dowiedzieliśmy się, że elektrownię w tym czasie zaminowano. Być może jest jego przesadą opowiadanie, że saperów od tego zamiaru odwiódł jego ojciec. Prawdopodobnie o nie wysadzeniu elektrowni zadecydowała sytuacja militarna na tym odcinku frontu lub jakiś przypadek wojenny. Zietlow w swym opisie podaje, że w grudniu 1943 wyjechał do Piły a stamtąd do Świdwina. Później trafił do wojska w Balicach koło Krakowa. Miejscowości te znaczą jego szlak bojowy po niemieckich lotniskach u schyłku II wojny światowej. Relację z końca lutego 1945 roku może znać od ojca, który wraz z rodziną opuścił Borowo przed Bożym Narodzeniem 1946 roku i osiedlili się w Starnberg w Bawarii. Faktem jest, że do wkroczenia wojsk radzieckich elektrownia była czynna. Do tego momentu jej obsługę stanowili: Düssberg jako szef obiektu oraz elektrycy Emil Jolitz, Frazke, Steewen i Paul Lux. Za wyjątkiem tego ostatniego wszyscy z rodzinami opuścili Borowo przed frontem, przez Kołobrzeg, z którego do Niemiec odpłynęli statkiem. Lux pozostał na swoim stanowisku pracy do 1958 roku. W trakcie opuszczania Polski nie szczędzono mu podziękowań za to, że Drawsko Pomorskie zaraz po działaniach wojennych otrzymało energię elektryczną z Borowa. Do jej przesyłu wybudowano prowizoryczną linię energetyczną pomiędzy Borowem a Drawskiem. Paul Lux z żoną w Borowie W 1950 roku rozpoczął pracę w elektrowni jako elektromonter Szymon Gandecki. Nie wiemy czy był on przełożonym Luxa, czy było na odwrót. Z pewnością miał od kogo uczyć się fachu. W kolejnych latach pracowali tu m.in. Jan Kurłowicz, Józef Łabaj, Henryk Kwiatek i Lucjan Gołębiowski. Od 1980 gospodarzem obiektu był Tadeusz Padewski. Od niedawna jej eksploatację zabezpiecza jego syn Michał, który w ramach firmy „Amper” świadczy tę usługę dla obecnego właściciela elektrowni. Podległość obiektu z Borowa wielokrotnie się zmieniała. Początkowo wchodziła ona w skład Zespołu Elektrowni Wodnych w Płotach, a później w Jastrowiu. Najdłużej podlegała pod Zakład Energetyczny w Koszalinie, z którego wydzieliła się Spółka zo.o Koszalińskie Elektrownie Wodne. Dzisiaj zarządza nią Energa Hydro sp. zo.o. ze Straszyna. Główny obiekt elektrowni W 1980 roku elektrownię w Borowie odwiedził syn Paula Luxa. Było to w trakcie jego powrotu z Rosji, gdy zboczył z trasy podróży, by odwiedzić swoje miejsce urodzenia. Bezpośrednio po wejściu do dyżurki elektrowni, wtargnęło za nim kilku żołnierzy z ówczesnej Wojskowej Służby Wewnętrznej i go aresztowano. Wynika stąd, że trasa jego podróży była śledzona. Po wydaleniu go z Polski, nigdy już nie odwiedził Borowa. W historii eksploatacji elektrowni wodnej w Borowie nie zaistniały żadne większe awarie. Przechodziła ona jedynie przeglądy okresowe i remonty konserwacyjne. Do 1982 roku był to obiekt bardzo bezpieczny. Jednak w tamtym roku wydarzyła się tu potworna tragedia. Urodzony 3 maja 1976 roku 6-letni Mariusz, syn pracownika elektrowni Tadeusza Bańki utonął tuż przed kratami turbin. Jego ojciec zginął w makabryczny sposób pół roku później, wciągnięty przez koło generatora napędzane turbiną wodną. W świadomości współpracowników utrwaliło się przeświadczenie, że od momentu utraty syna szukał własnej śmierci. Okres powojenny Borowa związany jest z dalszą eksploatacją elektrowni wodnej i funkcjonowaniem tu Nadleśnictwa Stary Potok. Utworzono je już w 1946 roku. W tym miejscu pragniemy przybliżyć zdarzenie z 15 grudnia 1948 roku. Tego dnia dwóch uzbrojonych napastników zaatakowało mieszkanie nadleśniczego Czesława Morawskiego. W obecności jego żony i 10-letniego syna podjęli nieudaną próbę rozbicia szafy pancernej z wypłatą dla pracowników leśnych. Zabrali dwie dubeltówki i ok. 20 kilogramów mięsa z dzika. Następnie udali się do leśniczówki Józefa Swobody. Tam po ucieczce leśniczego, zabrali kolejną dubeltówkę. W śledztwie nie ustalono sprawców napadu, którym anonimowo obciążono przesiedleńców z akcji „W”. Aleja dębowa pomiędzy elektrownią a Nadleśnictwem Stary Potok Obok nadleśnictwa istniały wówczas we wsi trzy leśniczówki: Brody, Julianowo i Łowicz. Pierwszym leśniczym na Łowiczu był Józef Swoboda, a po nim Gronowski. Julianowem zarządzali w kolejności: Żeromski, Kazimierz Walkowiak i Ryszard Grochowski. Leśnictwem Brody kierował Antoni Grzymski. W latach 50., gdy prowadzono olbrzymi wyręb lasów pod potrzeby tworzonego tu poligonu wojskowego w Borowie przebywało kilkudziesięciu pracowników sezonowych z Polski centralnej, którzy kwaterowani byli w poniemieckim baraku. Teren ten od 1949 roku wszedł w skład poligonu drawskiego. Prawnym zarządcą tego obszaru w imieniu Skarbu Państwa jest powołane w 1962 roku Nadleśnictwo Drawsko. Nieopodal wsi na cieku wodnym Borowiaka funkcjonowały przed wojna stawy karpiowe. Rybakówka znajdowała się po sąsiedzku z nadleśnictwem, a w jej obejściu funkcjonowała profesjonalna wylęgarnia pstrągów. Po wojnie nie prowadzono tu hodowli ryb na poprzednią skalę. Próby reaktywowania hodowli najpierw podjął się Alfons Balicki. Po jego utonięciu rybaczeniem zajmował się Wawrzyniec. Ostatnim rybakiem w Borowie był Sylwester Miodułka. Ruina po gnieździe turbiny i generatora w młynie w Głębokiem Alternatywne źródła energii z pewnością stanowią wyzwanie dla przyszłości. W dobie wzrostu zapotrzebowania na energię i równoległej troski o środowisko naturalne, nikt rozsądny nie kwestionuje tego kierunku rozwoju. Jednak w strategiach jednostek samorządowych kierunki te pozostają ciągle postulatami i hasłami. Wpływ na to wywierają głównie dwie bariery. Pierwszą jest fakt, że ich budowa jest stosunkowo droga a amortyzacja bardzo długa. Druga wynika z ograniczeń administracyjnych zawartych w przepisach budowlanych i stosunkach własnościowo - środowiskowych, które skutecznie ograniczają inwestowanie. Postęp w rozwoju odnawialnych źródeł energii jest powolny i dotyczy nie struktur lokalnej administracji, a ma wymiar prywatnych inwestycji osób zamożnych. Dlatego miejsca po dawnych generatorach prądotwórczych i groble po dziesiątkach dawnych urządzeń młyńskich pozostają niezagospodarowane. Na swoich lokatorów czekają też wszystkie wzgórza, gdzie dawniej pracowały wiatraki. Od siedmiu dekad energia zawarta w nurtach rzek i sile wiatru bezpowrotnie przepada. Trzeba zatrzymać ten nieodwracalny proces kumulowania ewidentnych strat. Historia elektrowni w Borowie nie jest tylko wglądem w przeszłość. Jest on przykładem myślenia skierowanego ku przyszłości. W miejsce pracujących dotychczas bloków energetycznych mają być niebawem zainstalowane bloki nowszej generacji, by zwiększyć jej efektywność. Zbigniew Mieczkowski
|