MY - KALISZ POMORSKI - OKOLICE - ŚWIAT
Güntersbergowie na Ziemi Kaliskiej

GÜNTERSBERGOWIE NA ZIEMI KALISKIEJ
(1299 – 1734)
Od zabójstwa Przemysła II do wymarcia linii rodowej

            W ostatnim okresie historycy dość często powracają do Nowomarchijskiej Księgi Ziemskiej margrabiego Ludwika Starszego z 1337 roku (dalej Landbuch). Jedna z osi dyskusji wokół tego dokumentu dotyczy roli rodu Güntersbergów na burzliwym pograniczu Brandenburgii, Pomorza Zachodniego, Wielkopolski i Zakonu Krzyżackiego. W wielkim uogólnieniu istniały na tym terenie trzy ważne gniazda rodowe. Pierwsze (reckie) nad Iną w rejonie wsi zamkowych Bytów – Wapnica, gdzie nieopodal znajdowało się Güntersberg – dzisiejsze Nosowo. Kolejne (krajeńskie) leżało w widłach Gwdy i Noteci. Jego centrum stanowił zamek w Ujściu.
           Nas najbardziej interesuje to trzecie, położone na lewym brzegu Drawy, gdzie w oparciu o zamki w Lubieszewie i Kaliszu Pomorskim – wyodrębnił się dość duży kompleks kilkudziesięciu wsi. Dystrykt ten przez wieki utożsamiany był z włościami określanymi jako „Bona illorum de Gruthow (posiadłościami panów de Gruthow) - identyfikowanych jako Güntersbergowie z „Terra Callis” – ziemi kaliskiej.

Herb rodu Güntersbergów z pocz. XIV w. (Int.)

 

 

 

Początki Güntersbergów na Pomorzu Zachodnim

Wielki ród Güntersbergów przybył do Szczecina przed 1278 rokiem prawdopodobnie z gór Harz, gdzie istnieje do dziś miasto Güntersberg. Jest wielce możliwe, że zanim zajęli oni miejsce wśród elit Szczecina, wcześniej osiedlili się na ziemi wkrzańskiej, gdzie w okolicach Angermünde istniała wieś Güntersberg. Przedstawiciele tej rodziny szybko opanowali wiele posiadłości w obecnych powiatach: szczecińskim, stargardzkim, choszczeńskim, drawskim, wałeckim i pilskim. Szczególnie rodzina ta stała się popularna na pograniczu Księstwa Zachodniopomorskiego, Nowej Marchii i Polski.
            Faktem historycznym pozostaje, że Jakub I Güntersberg był rajcą szczecińskim, którego książę Bogusław IV wymienia wśród świadków nadania przywilejów cysterkom szczecińskim w 1277 roku. Jako szczeciński radny Jakub wielokrotnie występował w czynnościach prawnych księcia, za które otrzymywał wynagrodzenie 20 grzywien fenigów z mennicy szczecińskiej i komory celnej Bogusława IV. Miał on w tym czasie prawdopodobnie około 40 lat, gdyż podnoszono w tych czynnościach prawa dziedziczne jego synów, którzy musieli być już pełnoletni.
            Jego pozycja jako rajcy miejskiego Szczecina rosła, czego wyrazem było to, iż szybko awansował ze stanu mieszczańskiego do orszaku rycerskiego z siedzibą na zamku Rawenstein w dzisiejszej Wapnicy. Stał się też właścicielem takich pobliskich wsi, jak Butow (Bytów) i Güntersberg (Nosowo). Paul van Niessen uważał, że rodzina ta po 1284 roku wykazała się nielojalnością względem Bogusława IV i po zacieśnieniu związków z Brandenburgią przeniosła się do Nowej Marchii. Fakt ten ma kolosalne znaczenie dla miejsca i roli, jaką ten ród odegrał w przyszłości na interesującym nas terenie.
            Herb rodziny Güntersbergów od 1300 roku ulegał wielu modyfikacjom ze względu na mnogość linii rodowych. Jego kolejne mutacje są skażone presją heraldyczną linii skandynawskiej tej rodziny. Wspólnym motywem wszystkich jego wersji zawsze były trzy głowy dzika. W Nowej Marchii najczęściej używanym herbem był ten zamieszczony wyżej. Identyczny wizerunek przyjęła rodzina von Zadow, blisko spokrewniona z Güntersbergami. Herb przedstawia na czerwonym tle srebrną tarczę z poprzecznie przecinającą ją belką i umieszczonymi na niej trzema łbami dzików z otwartymi pyskami i wysuniętymi językami. W górnej części tarczy umieszczono hełm zbroi rycerskiej, nad nim zaś czerwoną spiczastą czapkę z powtórnym wizerunkiem trzech dzików na srebrnej ukośnej belce.
            W wersji skandynawskiej zamiast czapki jest kapelusz zakończony trzema piórami czapli: białym, czerwonym i czarnym. Linia spokrewniona z rodziną Arenswalde używała w swoim herbie motywu dwóch łbów dzika, co odzwierciedla płyta epitafijna z kościoła w Reczu. Pewne uzasadnienie dla wizerunku herbu Güntersbergów stanowi poniższa legenda.

Skandynawska wersja herbu Güntersbergów (Int.)

 

 

            Pomorski książę Bogusław posiadał na wyspie jeziora w Wapnicy pomiędzy Reczem i Suchaniem swój zamek. Ta solidna warownia zabezpieczała burzliwe pogranicze pomiędzy Polską a Pomorzem. Rozdzielający te dwie strony las obfitował w dziczyznę. Na sędziwych dębach swe gniazda zakładały sokoły. Od tego faktu przyjęła się nazwa – „Sokoli Las”. To stąd sokolnicy pozyskiwali młode ptaki, by je przysposabiać do polowań głównie na czaple, które łupiły z ryb wapnickie jezioro. Czaple pióra, jako trofeum myśliwskie, zdobiły kapelusze szlachetnie urodzonych kobiet. Podobnie ozdobiony kapelusz myśliwski posiadał również książę Bogusław, który za futrzanym otokiem z gronostaja nosił sześć czaplich piór.
            Pewnego razu książę ze swoją świtą udał się na polowanie do „Sokolego Lasu”. Nagle pojawił się olbrzymi dzik, za którym książę ze swym łowieckim orszakiem oraz sforą psów udali się w pogoń. Na czele pościgu poruszał się Bogusław na pięknym karoszu. Gdy sfora osaczyła zgonioną ofiarę, książę zeskoczył z konia i zadał dzikowi śmiertelne uderzenie mieczem. W tym samym momencie dwa inne rozsierdzone odyńce rzuciły się na księcia. Gdy upadł na ziemię, a śmierć zajrzała mu w oczy, w tym momencie pojawił się pasterz Günter ze wsi Falkenwalde, który w lesie wypasał konie. Jednego dzika zabił oszczepem, a drugiego powalił uderzeniem topora. Gdy nadjechała świta, książę zaczął wychwalać koniopasa za odwagę. W pewnym momencie, zgodnie ze starym obyczajem, nakazał mu uklęknąć i uderzając go lekko trzy razy mieczem w plecy, pasował na rycerza.
            Na pamiątkę ocalenia życia Bogusław podarował świeżo upieczonemu rycerzowi swój kapelusz z wpiętymi w otok z futra gronostaja trofeami myśliwskimi i sześcioma czaplimi piórami. Książę zezwolił też na przyozdobienie ofiarowanego kapelusza wizerunkiem trzech głów dzika. Dał także zgodę na zbudowanie we wsi rycerza zamku, który powstał na obecnym placu przy kościele. Wieś ta, od tamtego momentu, od imienia rycerza przez wieki nosiła miano Güntersberg, a dopiero po 1945 roku przyjęła nazwę Nosowo. Dla podkreślenia rycerskości i podniesienia rangi wsi zamkowej, Bogusław podarował Günterowi tyle ziemi, ile ten zdołał objechać jednego dnia na swoim rączym koniu. Z biegiem lat rodzina Güntersbergów przejęła książęcy zamek w Wapnicy, a w okolicy stworzyła dość obszerne gniazdo rodowe.

Stylizowany herb Güntersbergów (rys. G.J. Brzustowicz)

 

 

            Motyw dzika, wielokrotnie powielany w herbie Güntersbergów, miał w średniowieczu bardzo nośne przesłanie wśród rodów rycerskich. Dzikowi przypisywano wręcz demoniczne właściwości. Odyniec był utożsamiany z rycerzem lasów i miał symbolizować siłę oraz odwagę. Na tarczy rycerza potwierdzał jego męstwo, potęgę i brutalność w walce do upadłego. Rycerz polujący na dziki i spożywający ich mięso uważany był za przejmującego od tego zwierzęcia jego siłę.

Czy Jakub Güntersberg vel Kaszuba jest zabójcą polskiego króla Przemysła II i założycielem Lubieszewa?

            W zasadzie od pierwszej wzmianki z 1320 roku niemieckiej nazwy Guntershagen (również w 1337 r.) oraz Guntirshagen (1349 r.) w źródłach historycznych nazwa tej miejscowości ulegała tylko nieznacznym zmianom do 1945 roku. Dotyczy to pojawienia się przegłosu „ü” akcentującego drugą zgłoskę w nazwie wsi oraz licznych zniekształceń pojedynczych liter w nazewnictwie miejscowości, zapisanych w obu wydaniach Landbucha z 1337 roku. Pochodzenie nazwy miejscowości jest dość jednoznaczne, gdyż w jej etymologii dominują tylko dwie poważne hipotezy. Pierwsza wskazuje na powszechne w XIV wieku w „Terra Callies” nazwisko rodowe Güntersbergów. Druga akcentuje dość pospolite imię Günter, często używane na pograniczu polsko-niemieckim. Nie przesądzamy ani nie odrzucamy żadnej z tych wersji, gdyż fakty przemawiają jednoznacznie za nazwiskiem i imieniem jednocześnie.
            Przy takim założeniu potwierdzałaby się historyczna wersja, że początkiem Lubieszewa jest moment nadania w 1299 roku położonych tu łanów Jakubowi I Güntersbergowi jako „nagrody” za jego udział w wyprawie margrabiów brandenburskich z 1296 roku przeciwko królowi polskiemu Przemysłowi II. Utożsamiany jest on z mordercą polskiego króla Jakubem Kaszubą. Hipotezę taką wysnuł wielki autorytet dziejów Nowej Marchii profesor Edward Rymar.

Przemysł II wg J. Matejki (Int.)

 

 

            Wyjaśnienie związków Jakuba I Güntersberga z Jakubem Kaszubą ma fundamentalne znaczenie dla przypisania ojcostwa w założeniu Lubieszewa oraz określenia daty jego powstania. Nie mamy podstaw wątpić ani nie mamy takiej wiedzy, by podważać wersję profesora Edwarda Rymara. Tym bardziej, że na przestrzeni dość długiego okresu nie doczekała się ona poważniejszej, konkurencyjnej hipotezy weryfikującej jego dociekania naukowe. Będziemy jednak ją wspierali faktami związanymi z historią Lubieszewa (Güntershagen). Sam profesor zastrzegł, że ze względu na fragmentaryczność materiału źródłowego jego wersja ma wymiar wyłącznie domniemania. Podstawowa jej teza sprowadza się do tego, że Jakub I Güntersberg to ta sama postać co Jakub Kaszuba, morderca polskiego króla Przemysła II spod Rogoźna z 1296 roku.

Zabójstwo Przemysła II wg J. Matejki (Int.)

 

 

            Przykładem nielojalności Jakuba Güntersberga i jego synów względem księcia Bogusława IV było oddanie bez oporu w 1295 roku zamku w Wapnicy Brandenburczykom. Rok później wystąpili oni po stronie margrabiów brandenburskich w akcji zbrojnej przeciwko królowi polskiemu Przemysłowi II. Jako motywy tej wyprawy wymienia się niechęć przeciwko niedawnej koronacji lub pomszczenie wcześniej przypisanego królowi zabójstwa pierwszej żony, księżniczki meklemburskiej Ludgardy, wnuczki Barnima.
            Rankiem w środę popielcową 8 lutego 1296 roku, wojska brandenburskie najechały Rogoźno, gdzie po nocnych, zapustnych hulankach z wielką ilością trunków odpoczywał Przemysł II. W walce król odniósł liczne rany, które hamowały ucieczkę napastników podczas próby jego uprowadzenia. Porzucono go więc nieopodal wsi Sierniki (Porąblice), a niejaki Jakub Kaszuba prawdopodobnie dobił rannego króla nożem. Inna wersja mówi o poćwiartowaniu ciała Przemysła II.
            Obecność Jacoba Kassube odnotowano w dobrach cysterskich, gdzie przed akcją w Rogoźnie i po niej, wielokrotnie przebywał. Jakuba z Wołogoszczy, która należała do włości Güntersbergów, wymieniono jeszcze w 1297 roku wśród urzędników margrabiów brandenburskich. Nie dziwi przyjęcie przez niego pseudonimu, gdyż nawet w tamtych barbarzyńskich czasach zabójstwo króla było czymś nadzwyczajnym w stosunkach dyplomatycznych. Nie usprawiedliwia tego czynu kwestionowanie przez część ówczesnej Europy faktu, że koronacja Przemysła II dokonała się 26 czerwca 1295 roku z rąk arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba Świnki bez formalnej akceptacji papieskiej. Nieco ponad pół roku później ten orędownik zjednoczenia Polski po podziale dzielnicowym już nie żył.
            Okoliczności tej zbrodni do dziś budzą wiele kontrowersji wśród historyków. Niektórzy widzą w niej współudział trzeciej żony króla - Małgorzaty, córki Albrechta III, margrabiego brandenburskiego z Meklemburgii. Inni, których jest znacznie więcej, wskazują na zdradę możnych, wielkopolskich rodów Nałęczów i Zarębów. Sławni polscy malarze Jan Matejko i Wojciech Gerson namalowali wspaniałe dwie wersje śmierci polskiego króla. Jedna przedstawia śmierć w walce, druga pokazuje, że był to ohydny mord.

Mord Przemysła II wg. W. Gersona (Int.)

 

 

            Wywód profesora Edwarda Rymara, że Jakub I Güntersberg po przejściu na służbę u margrabiów brandenburskich skrył się pod nazwiskiem Kaszuby, jest bardzo długi. Choć ze względu na upływ czasu nie ma dowodu wprost na tę hipotezę, pogląd ten jest bardzo spójny i przejrzysty. Kaszubami nazywano w tym czasie mieszkańców pogranicza górnej Drawy i Wielkopolski. Zdaniem profesora E. Rymara, nazwiska tego nie można przypisać do żadnej innej miejscowości na tym terenie niż ówczesne włości tej rodziny. Natomiast imię Jakub, spośród innych tu występujących, wskazuje na Güntersberga.
            W 1299 roku Jakub I Güntersberg vel Kaszuba za udział w wyprawie pod Rogoźno i zabójstwo polskiego króla został sowicie wynagrodzony włościami na wschód od Drawy, wśród których było i Lubieszewo. Jest to ważny moment w tworzeniu potęgi tego rodu na pograniczu Nowej Marchii i Wielkopolski, gdzie po skoligaceniu się z rodziną Kenstelów stali się oni prawdziwymi potentatami dóbr pomiędzy Złocieńcem, Kaliszem, Drawnem i Mirosławcem. Stworzyli tu gniazdo rodowe znacznie przekraczające swym rozmiarem dotychczasowy recki „kompleks” Wapnica – Bytowo – Nosowo i „krajeński” w rejonie Ujścia, gdzie Gwda wpada do Noteci.
            Niebawem, ok.1350 roku, poszerzyli go o włości w Lubieniowie, Kraśniku i Kiełpinie w ziemi choszczeńskiej. Lubieszewo w tym układzie odgrywało bardzo ważną rolę, gdyż było wsią zamkową podnoszącą prestiż tej rodziny zanim stali się oni panami na zamku w Kaliszu. Już po odbudowaniu zamku w Wapnicy Güntersbergowie weszli do elitarnego grona rycerstwa zamkowego, z niemiecka zwanego „Schlossgesessene”.

Pałac w Kaliszu Pom, dawny zamek Güntersbergów, widok przed rokiem 1945 (Int.)

 

 

            Należy z tego wnioskować, że Lubieszewo powstało pomiędzy rokiem 1299 a 1304. Podzielam więc pogląd prof. E. Rymara, który odnośnie powstania tej wsi napisał: „Od końca XIII wieku wieś należy do Güntersbergów, którzy mieli tu jedną z głównych siedzib zamkowych”.

 

Panowanie Güntersbergów herbu trzy głowy dzika nad Drawą

            Według prof. Edwarda Rymara, Jakub I Güntersberg po otrzymaniu w 1299 roku swych posiadłości nad Drawą zaszył się na stałe we wsi Wołogoszcz koło Dobiegniewa. Od 1304 roku obserwujemy na tym terenie wyjątkową aktywność jego synów: Güntera, Janeke i Waltera, którzy budują tu potęgę tego rodu. Już w 1299 roku odnotowano obecność dwóch pierwszych w Choszcznie w trakcie potwierdzenia dóbr dla pełczyckich cysterek. W 1304 roku notowani są oni w Dzikowie (Schweinhausen).    
Należy zaakcentować prawidłowość, że po panowaniu tej rodziny tylko w trzech wsiach po prawej stronie Drawy – Dzikowie, Karwicach i Nowym Łowiczu - opanowała ona kilkadziesiąt wsi na wschód od tej rzeki. Oprócz Lubieszewa stali się właścicielami całych lub części takich wsi, jak: Płociczno, Święciechów, Marcinkowice, Hanki, Borujsko, Żabin, Laski Wałeckie, Barnimie, Dominikowo, Stara Korytnica, Biały Zdrój, Piecnik, Dębsko, Cybowo, Suchowo, Pomierzyn, Poźrzadło Wielkie, Stara Studnica, Sienica, Springe (młyn k. Zatonia), Linowno, Gudowo, Niemieńsko, Sadowo.

Posiadłości panów de Gruthow na Ziemi Kaliskiej w 1337 r. (za G.J. Brzustowicz)

 

 

            Z przedstawioną wcześniej hipotezą powstania Lubieszewa nieco w sprzeczności czasowej stoi legenda zaczerpnięta ze zbioru podań ludowych Otto Knoopa. W rozdziale „Jak powstała wieś Güntershagen” wspomina on, że w czasie walk Szwedów o Pomorze, do mieszkającego nad brzegiem jeziora Lubie Güntera przybył Wielki Elektor. W trakcie rozmowy Günter wskazał mu położenie wojsk szwedzkich. Informacje te przyczyniły się do zaskoczenia i pokonania Szwedów. Za pomoc w odniesieniu zwycięstwa Günter otrzymał włości, które od jego imienia otrzymały nazwę Güntershagen.
            Zważywszy na to, że w każdej legendzie jest część prawdy historycznej, należy oddzielić fakty od mitów. Bezspornym faktem historycznym jest przyznanie Jakubowi I Güntersbergowi łanów w Lubieszewie za wyprawę z 1296 roku pod Rogoźno. Fałszem natomiast jest wymienianie w tej legendzie Szwedów. Prawdopodobnie autor legendy miał na myśli Polaków i towarzyszących im Litwinów, którzy pod wodzą Władysława Łokietka czynili w tym rejonie w 1326 roku olbrzymie spustoszenie. Jednak wówczas panem na Lubieszewie był już syn Jakuba I – Günter Güntersberg, który faktycznie mógł rozbudowywać wieś na włościach przyznanych ojcu. To prawdopodobnie od jego imienia, a jednocześnie i nazwiska pochodzi nazwa wsi.     
Próby interpretacji tej legendy podjął się przed 1886 rokiem W. Kort, nauczyciel z pobliskich Karwic. Zauważył on, że Lubieszewo musiało powstać jeszcze przed pojawieniem się na Pomorzu Szwedów. Przytoczył argument, że w źródłach wieś ta z zamkiem występowała już w 1364 roku. Z pewnością nawiązał on do księgi ziemskiej margrabiego Ludwika Starszego z 1337 roku, gdzie dwukrotnie wymieniono nazwę wsi i zamek należący do Nowej Marchii. Georg Wilhelm von Raumer, redaktor jednego z dwóch wydań Landbucha z 1337 roku pośrednio dowodzi, że wieś została zbudowana przez Güntera z Güntersbergów, do których, według księgi ziemskiej z 1375 roku cesarza Karola IV, wciąż jeszcze należała.
            Godzi się w tym miejscu przypomnieć, że Günter był jednym z trzech synów Jakuba I, który otrzymał nadania w Lubieszewie w 1299 roku. Nie wdając się w semantykę, uważamy Jakuba za pierwszego właściciela tutejszych łanów. Natomiast jego syn Günter prawdopodobnie dopiero zbudował wieś. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem nazwał ją od swojego imienia. Uzupełniając nazwę końcówką „-hagen”, co oznaczało pustkę po wypaleniu lasu, dał przekaz, że zakładał ją „na surowym korzeniu”, tzn. od podstaw.
            Za wyprawę pod Rogoźno Jakub Güntersberg otrzymał też połowę sąsiedniego Linowna. Druga połowa w tym czasie należała do Wedlów, których za tę samą akcję, margrabia nagrodził częścią ziemi złocienieckiej. Prawdopodobne jest, że obie te miejscowości mają jednakową metrykę. Nie wiemy, która z rodzin jest założycielem tej wsi. Jeśli ojcostwo przypiszemy Güntersbergom, to jej założycielem mógł być Walter brat Güntera z Lubieszewa, późniejszy proboszcz w Drawsku, który nadał wsi nazwę Woltersdorf od swojego imienia.
            Natomiast ze źródeł dowiadujemy się, że w należącym do Wedlów pobliskim Łowiczu Wałeckim na początku XIV wieku mieszkał rycerz Walter Woltersdorf. Wielce prawdopodobne jest, że Wedlowie jako właściciele Łowicza, wówczas nazywanego Starym (Alt), swojego lennika mogli przenieść ok.15 kilometrów na zachód, by zakładał tam wieś na surowym korzeniu. Być może od jego imienia i nazwiska pochodzi więc nazwa Woltersdorf, przypisana tej wsi aż do 1945 roku. Jednak bardziej wiarygodną wersją wydaje się pochodzenie nazwy wsi od Waltera Güntersberga.

Fragment Landbucha z 1337 r. dotyczący zamku w Lubieszewie (za Raumer)

 

 

            Rangę ówczesnego Lubieszewa podnosi umieszczony w Landbuchu zapis, że jest ono jedną z głównych siedzib Güntersbergów z zamkiem. Nie mógł w tym czasie konkurować z Güntershagen Kalisz, gdzie Güntersbergowie dopiero w 1373 roku przejęli od Wedlów zamek. Natomiast istnienie zamku w Lubieszewie dwukrotnie było potwierdzone już w 1364 roku. Obok wspomnianej księgi ziemskiej z 1337 roku fakt ten został powtórzony w układzie cesarza Karola IV, margrabiego Ludwika Rzymianina i Ottona Brandenburskiego z 1364 roku, gdzie zamek w Güntershagen wymienia się pośród innych warowni w Nowej Marchii. Akcentuje się tam, że „zamek (…) z całą pewnością został zbudowany przez Güntera z Güntersbergów, do których według księgi ziemskiej cesarza Karola jeszcze należał”.

Tarcza Güntersbergów z zamku w Wapnicy (Int.)

 

 

            Nie mamy danych, co do rozmiarów tej budowli obronnej, która wskazywałaby na pozycję rodziny. Zamek nie jest opisany w dość bogatej literaturze poświęconej zamkom średniowiecznym. Prawdopodobnie jak większość zamków rycerskich z tego okresu w Nowej Marchii była to budowla typu drewniano-ziemnego. Główne elementy takich obiektów stanowiły wówczas kłody z twardego drewna dębowego, układane na przemian na planie czworoboku wzdłuż i w poprzek, uzupełniane gliną i przysypane ziemią. W środku takiego „kopca” stał w kształcie wieży dom mieszkalny rycerza. Wysokość wałów ziemnych wahała się od 4 do 9 metrów. Wymiary majdanów oscylowały w granicach 25-30 metrów, a ich kształt zbliżony był do kwadratu.
            Taki opis daje autorytet w dziedzinie budowli warownych na terenie Pomorza Zachodniego - Zbigniew Radacki. Wzoruje się on na zamku rycerskim z Ostrego Barda w gminie Połczyn Zdrój, zamku zbudowanym po 1332 roku przez osiadły tu ród von dem Wolde z Rugii. Należy nadmienić, że rodzina ta miała prawdopodobnie podobny zamek w pobliskim Olesznie w czasach gdy należało do niej także jezioro Lubie. Nieco później posiadała też połowę zamku w Złocieńcu. Budowle te trochę na wyrost nazywane były zamkami. Ich powstawanie było skutkiem strat, jakie wystąpiły na tym terenie po najeździe Władysława Łokietka z 1326 roku.
            Dla utrzymania stanu posiadania margrabiów w Nowej Marchii i podniesienia bezpieczeństwa tej prowincji, zamki tego typu powstały jeszcze w pobliskich miejscowościach: Jankowie, Olesznie, Studnicy, Mielnie Stargardzkim oraz Jaworzu i miały strzec spokoju margrabiów na burzliwym pograniczu. Zamek w Lubieszewie stał z pewnością na miejscu starego grodziska na półwyspie jeziora Lubie. Odcinała go od „lądu” fosa, po której do dzisiaj pozostał wyraźny ślad. Zasada budowy grodzisk w takich miejscach najbardziej obrazowo przedstawiona jest w średniowiecznym opisie Ibrahima ibn Jakuba:
            „Gdy ci (Słowianie) chcieli budować gród, szukali wilgotnych terenów, zasobnych w wodę i trzęsawiska. Wyznaczali tu kuliste lub czworoboczne place według postaci, jaką gród mógł przybrać. Potem kopali fosy, wyrzucając ziemię. Ziemię tę umacniali dylami i belkami, by odpowiadała odpornością murów z gliny. Gdy wał osiągnął pożądaną wysokość, na brzegu wyznaczonym zakładano bramę, a od niej nad wodą fosy drewniany most”.
            Obecnie to urokliwe miejsce skutecznie penetrują bobry, zakładając tu swoje żeremie.

Efekt pracy bobrów na lubieszewskim grodzisku (fot. ZM)

 

 

Bona illorum de Gruthow – Güntersbergowie czy Wedlowie?

            W wywodzie dotyczącym początków panowania rodu Güntersbergów na ziemi kaliskiej jest wiele nieścisłości i sporo niekonsekwencji w interpretacji źródeł. Największe wątpliwości budzi współcześnie identyfikacja terminu „panowie de Gruthow”. Przez wieki panował pogląd, że mianem tym określeni zostali w Landbuchu z 1337 roku Güntersbergowie, a nie Wedlowie, jak próbuje to obecnie uzasadnić niemiecki historyk Christian Gahlbeck.
            Główna wątpliwość sprowadzana jest do tego, że ród ten nie posiadał w tym czasie w rejonie Kalisza większych dóbr. Stoi to w oczywistej sprzeczności z uznaną wówczas wysoką pozycją tej rodziny. Jej znaczenie potwierdza fakt, że przedstawiciele tego rodu obok Wedlów byli świadkami lokacji Wałcza i Kalisza w 1303 roku. Jeszcze przed spisaniem Landbucha posiadali w latach 1316-1336 zamek w Ujściu nad Notecią i wiele dóbr ziemskich nad Gwdą. Atrybutem wysokiej pozycji tej rodziny było rozległe gniazdo rodowe w rejonie Wapnicy, Bytowa i Nosowa, nazywanego wówczas „Güntersberg”.
            Ważną rangę polityczną tego rodu potwierdziło przyznanie jej przez margrabiego brandenburskiego 24 lipca 1336 roku przywileju budowy zamku w Bytowie. Przeniesienie tego przywileju rok później na umocnienie zamku w pobliskiej Wapnicy, przy jednoczesnym nakazaniu zburzenia ledwo co rozpoczętej budowli w Bytowie, miało prawdopodobnie uzasadnienie w ówczesnej strategii militarnej i lepszym położeniu Wapnicy. Decyzja margrabiego Ludwika co do tych dwóch położonych po sąsiedzku zamków zbiegła się też z obietnicą władcy czynienia kroków dyplomatycznych w celu odzyskania przez Güntersbergów ich zamku rodowego w Ujściu nad Notecią.
            Nieco później, od 31 marca 1354 roku, uzyskali oni zgodę na budowę kolejnego zamku w Kraśniku koło Drawna. Powstało tu kolejne ich gniazdo rodowe, w skład którego wchodził jeszcze Lubieniów i Kiełpino. Pół wieku później Güntersbergowie władali też połową zamku w Pęzinie.
            Faktem jest, że na początku XIV wieku Güntersbergowie poprzez spokrewnienie stali się właścicielami większości dóbr należących do Kenstelów, którzy w rejonie Kalisza byli dotychczas potentatami ziemskimi. Za taką tezą przemawia to, że rodzina ta zaczęła dopisywać do swojego nazwiska przydomek „Kenstel”, by po niedługim czasie nazwisko to całkowicie uległo zapomnieniu. Güntersbergowie ukrywali się jeszcze pod wieloma innymi nazwiskami z tego terenu: Rewenstein, Arenswald, Zadow. Wspólnie rodziny te z czasem zlały się w jeden potężny klan Güntersbergów herbu trzy głowy dzika.

            Ród Güntersbergów w tym czasie kroczył po dworach i salonach na równi z Wedlami. Oprócz udziału w lokacji Wałcza (Janeke) i Kalisza w 1303 roku, świadkowali oni powołaniu w 1304 roku filii zakonu norbertanek z Białoboków i w 1320 roku drawskiej fili augustianek z Pyrzyc. Rok wcześniej dwaj bracia Günter i Janeke Güntersbergowie byli wymienieni wśród świadków lokacji Choszczna (29.09.1319) i Chojny (4.10.1319). Potwierdzeniem ich wysokiej pozycji było wiele misji dyplomatycznych i mediacyjnych, jakie powierzali im nawet skłóceni z sobą monarchowie, zabiegając o ich względy i poparcie. Ród ten wielokrotnie też, w imieniu rycerstwa nowomarchijskiego, składał hołdy lenne władcom, ale też przyjmował potwierdzenia do coraz rozleglejszych włości.
            Jak dowodzi Anna Malinowska w swoich przyczynkach do historii Drawska, przedstawiciel tej rodziny – Walter - był już w 1320 roku proboszczem w Dramburgu. Tutaj też jako syna Jakuba I, założyciela Lubieszewa, oraz brata Güntera i Janek, identyfikuje go również profesor Rymar. Niebawem, bo w 1326 roku na mocy decyzji papieża Jana XXII, Walter Güntersberg awansował na kanonika katedralnego w Kamieniu. Jednocześnie utrzymywał on swoje probostwo w Drawsku, zarządzane do 1329 roku przez wyznaczonego wikariusza. Dość dobrze jest udokumentowana jego dalsza droga życiowa jako archidiakona w Demmin na Pomorzu Przednim i wcześniejsza jego funkcja, od 5 stycznia 1327 roku, jako notariusza księcia pomorskiego w Szczecinie. Ostatni raz w roli kanonika kapituły kamieńskiej odnotowano go w źródłach z 10 kwietnia 1339 roku. Zmarł 16 października tego samego roku. 

          Nie podzielam poglądu niemieckiego historyka Christiana Gahlbecka, że wymienieni w Landbuchu z 1337 roku „panowie de Grüthow” to Wedlowie, a nie Günterbergowie. Jego teza burzy panujący od wieków pogląd, że tym mianem określano Güntersbergów. Wymienione w najważniejszym źródle historycznym z tamtego okresu, jakim jest księga ziemska margrabiego Ludwika Starszego z 1337 roku, wsie zaliczone do „Bona illorum de Gruthow” to rozległe włości Güntersbergów. Władali oni tu 27 całymi wsiami, a w dwóch kolejnych posiadali połowę areałów. Łącznie posiadali w nich 1.800 łanów. Gra literami i wyrazami Gruthow, Kürtow, Bütow nie jest przekonująca, gdyż cały Landbuch mnoży się od takich literówek.
Nie wdając się w dywagacje z poważnymi historykami, pozostaję na trwającym przez wieki stanowisku, że Gruthow to w istocie Bytów, leżący w połowie drogi pomiędzy Reczem a Ińskiem, gdzie Güntersbergowie mieli swoje gniazdo rodowe jeszcze przed włościami wokół Kalisza. Termin „panowie de Gruthow” wziął prawdopodobnie swoje pochodzenie odmiejscowe z zaakcentowaniem pierwszej litery nazwiska Güntersbergów, którego wysoką pozycję w okresie rodzenia się Landbucha z 1337 roku trudno jest kwestionować. 
            Jeśli w najważniejszym źródle historycznym występują wielokrotnie obok siebie te największe na tym terenie rodziny – Güntersbergowie i Wedlowie - to trudno jest uzasadnić tezę o zaszyfrowaniu drugiej z nich terminem „panowie de Gruthow”. Wedlowie mieli wówczas w tym regionie niekwestionowaną, nieomal książęcą pozycję. Dlatego prawdopodobnie w Landbuchu chodziło o dodatkowe podkreślenie dyplomatycznej pozycji Güntersbergów, którzy potrafili wykorzystać koniunkturę, by wznieść się na szczyty stanu rycerskiego w Nowej Marchii. 
            Wyróżnienie w Landbuchu „Terra Kallisz”, której właścicielem był Henryk von Wedel (Hinrici de Wedel) i dóbr tuczneńskich (et primo terra Tenczick) Ludolfa de Wedla, a także niewątpliwie Wedlów z dwóch „terra” Złocieniec oraz Bytyń i bezpośrednie po nich wymienienie „panów de Gruthow” (Bona illorum de Gruthow) wskazuje, że idzie tu o inną rodzinę niż Wedlowie. Innych „panów” o równie wysokiej pozycji jak Güntersbergowie w rejonie Kalisza w tym czasie nie było. Należy domniemywać, że autor Landbucha, wyodrębniając „Bona illorum de Gruthow” otoczoną licznymi „terra” należącymi do Wedlów, chciał wskazać na olbrzymią dysproporcję pomiędzy prawie księstwem Wedlów a „nowobogackim” dystryktem należącym do Güntersbergów. 
            Określenie „dystrykt” odnosi się do jego zestawienia z wszystkimi „terra” należącymi do Wedlów, gdyż obszarowo „Bona…”, należąca do de Gruthow, była kilkanaście razy większa powierzchniowo od dóbr Wedlów z enklawy „Terra Callies”, którą stanowiło miasto i tylko trzy wsie. Wobec braku jednoznacznych źródeł spór ten pozostaje nadal otwarty.

Enklawa „Bona illorum de Gruthow” z 1337 r. (za w. Raumerem)

 

 

            Stanowisko Christiana Gahlbeka identyfikujące po wiekach „panów de Gruthof” jako Wedlów, oparte na różnicy ich pozycji, może być traktowane wyłącznie jako hipoteza. Jeśli uwzględnimy fakty, że oryginał Landbucha Ludwika Starszego z 1337 zaginął, podobnie jak jego kopia wykonana po 1375 roku, a dostępna jego wersja mówiąca o stanie posiadłości w Nowej Marchii z okresu 1334 - 372 datowana jest na pierwszą połowę XV wieku – to trudno jest kwestionować wysoką pozycję Güntersbergów.

Güntersbergowie z Kalisza i Lubieszewa

            Powróćmy jednak do historii czterech wieków panowania rodu Güntersbergów na tym terenie ze szczególnym odniesieniem się do jednego z gniazd rodowych, jakim w średniowieczu było Güntershagen. W 1349 roku Lubieszewo liczyło 105 łanów, z czego 28 było opuszczonych, a cztery tradycyjnie należały do kościoła. Wszystkie w tym czasie z pewnością należały do Güntersbergów. Zawyżenie areału Güntershagen ponad ówczesną regułę, że wsie liczyły po 64 łany, może mieć związek z faktem przejęcia części gruntów po wsi Springe. Po 1326 roku pozostał po niej wyłącznie młyn (Springmühle), który przez wieki kojarzony był z Lubieszewem, a nie Sienicą.

  Kazimierz Wielki wg J. Matejki (Int.)

 

 

            O randze Güntersbergów na tym terenie świadczy też fakt, że wieś Wysokę, leżącą w widłach Noteci i Gwdy nieopodal Ujścia, w 1366 roku potwierdził „swym wiernym braciom” Jakubowi, Walterowi i Heningowi Güntersbergom król Kazimierz Wielki, przypominając, że „dobra te otrzymali od jego przodków”. Miał tu na myśli z pewnością układ z 18 czerwca 1325 roku z Nakła, gdy jego ojciec Władysław Łokietek montował koalicję przed wyprawą do Nowej Marchii, przeprowadzoną rok później. Nawiązywał też prawdopodobnie do nadań nad Drawą, jakie Przemysł II przyznał w rejonie Kalisza Kenstelom, których później „wchłonęli” Günterbergowie.
            Oprócz powyższego potwierdzenia dóbr w Krajnie polski król przyznawał Güntersbergom cztery inne przywileje, m.in.: dziedziczenia dóbr, budowy twierdz i prawo do oczyszczenia się przysięgą w przypadku zarzutu potwarzy. Hojność królewska miała na celu zyskanie przychylności tego znaczącego klanu rycerskiego na burzliwym pograniczu. Posunięcie to miało wielkie znaczenie dyplomatyczne w kontekście „układu drawskiego” z 1368 roku, gdy Polska w zamian za Recz z jego zamkiem odzyskała zwierzchnictwo nad joannicką komandorią w rejonie Czaplinka oraz tereny pomiędzy Drawą a Płociczną, które w większości wchodziły w skład „Bona illorum de Gruthow” należącej do innej linii Güntersbergów.
            Należy w tym miejscu odnotować, że Lubieszewem w 1374 roku włada Henning Güntersberg. Znamienną datą jest tu 19 lipca 1378 roku, gdy cesarz Karol IV w Pradze potwierdził braciom Jakubowi i Henrykowi von Güntersbergom oraz „wszystkim ich kuzynom” dobra pomiędzy Drawą a Notecią. Przypieczętował tym aktem prawa tego rodu do Lubieszewa i połowy pobliskiego Linowna, a przede wszystkim wójtostwo w „Terra Callies” i prawo do zamku w Kaliszu jako siedziby rodowej. Güntersbergowie otrzymali też zapewnienie, że „wyżsi urzędnicy cesarscy do wójtostwa nie będą się wtrącać”.
            To od tego momentu zaczyna się wyraźnie rysować granica biegnąca po Drawie, dzieląca włości największych na tym terenie rodów Güntersbergów i Wedlów. Prawie regułą było, że ci pierwsi mieli swe włości po lewej stronie rzeki, a ci drudzy panowali na prawobrzeżu Drawy. Nazwy wsi należące do Güntersbergów zostały wymienione wcześniej. Według Grzegorza Brzustowicza, w trakcie najazdu księcia szczecińskiego Świętobora I w 1378 roku na Człopę, jego wojska zniszczyły doszczętnie wieś Białoserbię - obecny Biały Zdrój - należącą do polskiego rycerza Sędziwoja Nałęcza. Z faktu tego wyciąga on wniosek, że żona Sędziwoja mogła wywodzić się z interesującego nas rodu, skoro wieś ta po tym fakcie weszła w orbitę wpływów Güntersbergów.

Zbrojni z drużyny Güntersbergów (rys. G.J. Brzustowicz)

 

 

            Choć Drawsko postrzegane było jako miasto Goltzów, a później Wedlów, to odnotowaliśmy tu już w 1320 roku obecność Güntersbergów za sprawą proboszcza Waltera, syna założyciela Lubieszewa - Jakuba I. Natomiast Jakub II, najprawdopodobniej syn Heninga z Lubieszewa, został w 1364 roku sołtysem w ówczesnym Dramburg.
            Niezmiernie barwną postacią na terenie ziemi kaliskiej, ale i na całym pograniczu Polski, ziem zakonu krzyżackiego, Brandenburgii i Nowej Marchii, był drugi syn Henninga z Lubieszewa – Henryk Güntersberg. Przejął on po ojcu Jakubie II, zmarłym w 1398 roku, oraz dziadku Henningu włości pomiędzy Drawą i Notecią, a ponadto 17 lutego 1399 roku z rąk króla Zygmunta Luksemburskiego otrzymał dziedziczne lenno w wójtostwie kaliskim wraz z potwierdzeniem prawa do zamku.            
Dodatkowo władca gwarantował mu wyłączność do tego lenna, deklarując, że nie wyznaczy na tym terenie innego starosty. Pełnił on wiele funkcji publicznych i misji dyplomatycznych. Pierwszą z nich, bezpośrednio po objęciu posady wójta kaliskiego, była rola mediatora w sporze rodziny von dem Borne z Myśliborzem 29 grudnia 1399 roku. Następnego roku kwitował w imieniu Zygmunta Luksemburskiego odebranie kilku rat za sprzedaż ziemi drawskiej zakonowi krzyżackiemu.
            W 1400 roku zakon krzyżacki kupił ziemię drawską, a na przełomie lat 1401/02 stał się właścicielem całej Nowej Marchii. Jednak 18 kwietnia 1402 roku król Zygmunt kolejny raz potwierdził Henrykowi von Güntersbergowi prawo do włości pomiędzy Notecią i Drawą, które wcześniej nadał mu Karol IV Luksemburg. 25 lipca 1402 roku po przejęciu całej Nowej Marchii przez Krzyżaków, Henryk Güntersberg był w Malborku świadkiem uczczenia tego wydarzenia. Jego konsekwencją było złożenie przez rycerstwo nowomarchijskie hołdu nowym władcom. Odbyło się to w Choszcznie w dniach 8-9 sierpnia 1402 roku, a na czele rycerstwa kroczył Henryk von Güntersberg z Kalisza, którego część włości leżała w Lubieszewie. W uroczystości tej – jeśli takim terminem można określić hołd poddańczy – towarzyszyło Henrykowi siedmiu synów: Burchard, Ekhard, Hans, Henning, Andrzej, Jakub i Ulryk. Zastrzeżenie, co do świętowania powyższego hołdu, znajduje swoje uzasadnienie w fakcie, że po nim nastał okres wyjątkowego opodatkowania tutejszych mieszkańców przez zakon.
            Grzegorz Brzustowicz, charakteryzując posiadłości Henryka, zauważa, że pan na zamku w Kaliszu i właściciel łanów w Lubieszewie, w 1403 roku miał również swoją siedzibę w Linownie. Jego syn Ekhard von Güntersberg w 1440 roku pisał list z sąsiedniego Lubieszewa do wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego. Akcentując ówczesną pozycję Henryka Güntersberga, należy zaznaczyć jego częstą obecność na zamku w Malborku, która potwierdza wasalską lojalność względem zakonu krzyżackiego jeszcze przed klęską pod Grunwaldem.
            Zwrot wiarygodności rodu od ślubowanej wierności Kazimierzowi Wielkiemu do serwilizmu względem zakonu był nadzwyczajny. Kiedy spróbujemy ocenić sytuację polityczną w tym rejonie dostrzeżemy, że ród Güntersbergów długo był zaliczany do zwolenników Polski. Potwierdzeniem tego faktu jest pełnienie przez wielu z nich urzędu burgrabiów w polskim wówczas Wałczu, w którym posiadali też zamek. Najpełniej atencję do Polski z tamtego okresu obrazuje dokument z 14 czerwca 1406 roku, z którego dowiadujemy się, że przedstawiciele kilku linii Güntersbergów czują się poddanymi polskiego króla Władysława Jagiełły: „(…) pod opiekę króla pokornie się oddaliśmy i słowami niniejszego dokumentu oddajemy się wraz z dobrami, które mamy pod rządami jego majestatu”.
            W następnych latach powyższy „układ wałecki” został wystawiony na wielką próbę. Krzyżacy szukając sprzymierzeńców wśród rycerstwa nowomarchijskiego przed konfrontacją z Polską, której finał nastąpił w bitwie pod Grunwaldem, już 16 października 1408 roku przyznali Henrykowi Güntersbergowi przywileje w rejonie Kalisza. Niemal równo rok później, 22 września 1409 roku, wielki mistrz zakonu krzyżackiego powtórnie potwierdził prawo tego rodu do Kalisza i jego przyległości, w tym również do Lubieszewa. Wówczas Henryk von Güntersberg wykonywał wiele misji dyplomatycznych na rzecz zakonu. Dlatego nie było większych problemów z uwolnieniem jesienią 1410 roku z niewoli krzyżackiej spokrewnionych z Güntersbergami Jakuba Kenstela i Tyde von Zadowa.
            Pojawienie się zakonu krzyżackiego na tym terenie jeszcze bardziej skomplikowało sytuację polityczno-militarną na burzliwym brandenburskim pograniczu, do którego zawsze pretensje zgłaszali Pomorzanie i Polacy. Już w 1404 roku podczas walk z Pomorzanami zniszczeniu uległy należące do Henryka i Burharda von Güntersbergów Linowno i Biały Zdrój. W tym samym roku Hansowi Güntersbergowi zabrano bydło z Żabina i Żabinka oraz kolejny raz spustoszono Linowno. Nadmienić należy, że w tym czasie do Güntersbergów należało całe Lubieszewo i tylko połowa Linowna, którego drugą częścią władali Wedlowie.
            Po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem Güntersbergowie znaleźli się w trudnym położeniu w relacjach z Polakami. Król Władysław Jagiełło niedawnych sprzymierzeńców zakonu potraktował ostro i osadził w Kaliszu polskich rycerzy z nakielszczyzny. Osłabienie pozycji Güntersbergów spowodowało podjęcie próby odzyskania dawnej, wiodącej pozycji przez Wedlów, którzy zorganizowali kilka zbrojnych wypraw na posiadłości Henryka i jego synów. W rejestrze szkód sporządzonym w 1414 roku znalazło się również Linowno. Biorąc pod uwagę fakt, że ówczesny Woltersdorf podzielony był pomiędzy te zwaśnione rody, można powiedzieć, że wojna prowadzona tu była na miedzy. Walki pomiędzy tymi rodami trwały jeszcze w 1416 roku i by je zakończyć, Henryk von Güntersberg poprosił o pomoc Krzyżaków, grożąc w swoim liście do wielkiego mistrza, że w razie odmowy zwróci się o wsparcie do Polski. Waśnie trwały jeszcze długo. Ustały dopiero pomiędzy 1424 a 1434 rokiem, gdy Burhard von Güntersberg wydał swoją córkę za mąż za Hansa von Wedla z Krępcewa.
            Sytuacja kaliskich Güntersbergów mocno się skomplikowała w latach 1433–1436, gdy do Polski na krótko powróciło Choszczno oraz włości i zamki Wedlów ze Złocieńca, Mirosławca, Tuczna i Drawna. Wierni zakonowi panowie z Kalisza i okolic zostali w osamotnieniu na tym niespokojnym pograniczu. Sytuację tę wiosną 1433 roku wykorzystali sprzymierzeni z Polską Czesi, którzy pod wodzą Jana Czapka-Sana z Pilzna wyprawili się do Nowej Marchii. Czech za tę akcję został wynagrodzony przez polskiego króla Władysława Jagiełłę m.in. wielbłądem, który do dziś występuje w herbie Pilzna.
            Podobnie postąpili dwa lata później śląscy husyci, którzy pod przywództwem Piotra Polaka najechali na ziemię kaliską. 27 października 1435 roku spalili Kalisz oraz splądrowali niemal wszystkie wioski należące do Güntersbergów, w tym Lubieszewo, Linowno, Starą Studnicę i Karwice. Jako wyrównywanie strat przez zakon dla swoich sprzymierzeńców w czasie trwających tu permanentnie konfliktów, trzeba traktować decyzję wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego z 4 czerwca 1439 roku, przyznającą prawo Güntersbergom do pobierania renty w owsie z bedy (podatek wiejski) w Linownie.
            W 1454 roku Nowa Marchia powraca spod panowania krzyżackiego pod rządy elektora brandenburskiego. Na czele licznych przedstawicieli rodu Güntersbergów składających hołd nowemu władcy kroczył Henryk II z Kalisza, który był wnukiem Henryka I Güntersberga zmarłego w 1420 roku. Po okresie wojny trzynastoletniej (1454-1466), gdy Güntersbergowie ponieśli olbrzymie straty wyliczane na 6-8 tysięcy guldenów, nastał na ziemi kaliskiej okres względnego spokoju i nastąpił rozwój majątków rycerskich.
            Wieloletnie zaangażowanie się tego rodu po stronie Krzyżaków doprowadziło po opuszczeniu przez zakon Nowej Marchii do marginalizacji znaczenia Güntersbergów.  Kalisz w tym czasie należał do najmniejszych miast w Nowej Marchii i odprowadzał dla władcy tej prowincji w Kostrzynie podatek w wysokości zaledwie 1 talara, 6 groszy i 6,5 feniga.

  Rycerz z kaliskiej drużyny Güntersbergów (rys. G.J. Brzustowicz)

 

 

            Grzegorz Brzustowicz odnotowuje jeszcze w linii kaliskiej Güntersbergów następujących właścicieli łanów w Lubieszewie: braci Valtina i Ekharda w latach 1565-1588 oraz Adama w latach 1604-1644. Dwaj pierwsi w 1571 roku posiadali tu 6 łanów. Dodatkowe 3,5 łana tego samego roku Ekhard zawłaszczył bez zgody władcy z Kostrzyna od Jaspera von Ratzena. W 1584 roku w podobny sposób powiększył swój majątek o dalsze 4 łany przyłączone po zbiegłym ze wsi Hansie Wolfie. Bracia Güntersbergowie posiadali równolegle w tym czasie 15 łanów w Kaliszu i 6 łanów w Nowym Łowiczu oraz kolejne dwa łany w tej wsi kupione w 1572 roku bez konsensusu władcy od chłopa Paula Schiena. Posiadali też 3 łany w Suchowie.
            W 1565 roku władca Nowej Marchii Jan Kostrzyński nakazał sporządzenie matrykuły lennej do celów wojskowych. Jej efektem było m.in. przeprowadzanie ćwiczeń wojskowych w podległych mu powiatach. W skład oddziału wojska z powiatu drawskiego, który zgodnie z powyższą matrykułą liczył 34 jeźdźców, aż 13 wystawili ze swoich dóbr Günterbergowie. W tej liczbie była 9-konna drużyna z prywatnego miasta Kalisza zaliczanego do dóbr zamkowych. Pozostałych jeźdźców z prywatnego okręgu Güntersbergów, nazywanego „Kallieser Land”, wystawiali właściciele większych posiadłości wiejskich należących do tej rodziny. Zapewne wśród nich był przynajmniej jeden uzbrojony konny z Lubieszewa. Dodatkowych czterech jeźdźców wystawiali lennicy Güntersbergów. Następna lustracja wojska odbyła się 18 marca 1583 roku, gromadząc w Drawsku już 90 jeźdźców.
            W 1608 roku miasto Kalisz wraz z zamkiem należało do braci Joachima, Krzysztofa i Adama von Güntersbergów. Wszyscy trzej bracia byli też w tym czasie wspólnie z Franzem von Borcke współwłaścicielami wsi: Lubieszewo, Gudowo, Sienica, Linowno i Borujsko. W odniesieniu do Lubieszewa to wspólne władanie trwało od 1499 roku, gdy nastąpił podział wsi pomiędzy Güntersbergów i Borcków. Do Güntersbergów należały w tym czasie całe wsie: Pomierzyn, Poźrzadło Wielkie, Biały Zdrój i Buttersdorf. Z wyciągu z protokołu własności ziemskich z 17 lutego 1631 roku dowiadujemy się, że bracia Valtin i Eggert Güntersbergowie posiadają w Lubieszewie 6 łanów. Po 1644 roku współwłaścicielem Kalisza, Lubieszewa i Dębska był syn Adama Güntersberga - Joachim Krzysztof. W tym okresie nastąpiło wiele skoligaceń tego rodu z rodzinami pomorskimi i polskimi. Stąd często przedstawiciele tego klanu byli nazywani z polska „Junterbergami” lub wprost „Kaliskimi”.
            Sagę rodu Güntersbergów na ziemi kaliskiej i w Lubieszewie kończymy przypomnieniem ich stanu posiadania z 1664 roku. W tym roku dziedzicem wszystkich dóbr rodowych, potwierdzanych wcześniej w 1536 i 1550 roku, zostaje rotmistrz Hans Adam von Güntersberg, syn zmarłego Joachima Krzysztofa. Odziedziczył on po przodkach: miasto i zamek w Kaliszu oraz wioski: Poźrzadło Wielkie, Pomierzyn, Cybowo, Biały Zdrój, Suchowo, Starą Korytnicę, Karwice i Nowy Łowicz oraz połowy takich wsi jak: Dębsko, Sienica, Żabin. Rodzina ta posiadała także części wsi: Lubieszewo, Stary Łowicz (Wałecki), Linowno, Gudowo, Borujsko, Sadów i Piecnik.
            Jednak po śmierci Krzysztofa, w akcie notarialnym z 29 maja 1689 roku, brakuje majątku z Lubieszewa. Otóż w tym roku kończy się panowanie Güntersbergów w Güntershagen. Ich majątek za długi przejmuje Ernst Boguslav von Krockow. Po śmierci Hansa Adama 15 kwietnia 1707 roku wśród dóbr odziedziczonych przez Ewalda Fryderyka von Güntersberga, którymi 31 lipca 1708 roku podzielił się ze swoim bratem Hansem Adamem juniorem, również nie występują niedawne łany z Lubieszewa oraz z takich sąsiednich wsi jak m.in: Karwice, Gudowo, Linowno i Żabin.
            Powyższy stan odzwierciedlono też w słynnej klasyfikacji łanów z 1718 roku. Starszy z braci Ewald Fryderyk zmarł 16 lutego 1732 roku. Należy zaznaczyć, że kaliski zamek Güntersbergów, tj. siedziba rodowa, przeszedł w ręce von Goltzów już w 1731 roku (von Goltzowie skoligacili się z Güntersbergami w połowie XVII wieku). Ostatecznie posiadłość odziedziczyła wdowa po Ewaldzie i ich córki, które pozawierały pomiędzy sobą umowy podziałowe. Ich majątek powiększył się dwa lata później o włości po zmarłym Hansie Adamie. W związku z brakiem męskiego potomka po 358 latach zakończyło się panowanie Güntersbergów na ziemi kaliskiej.
            W 1714 roku w wyniku nieurodzaju i wysokich podatków nastąpił exodus Niemców z dóbr Güntersbergów do Polski. Z Kalisza i Białego Zdroju w ciągu kilku dni wyjechało 15 rodzin. Ponowna fala emigracji nastąpiła w 1745 roku. Wówczas z Lubieszewa wyjechały rodziny Martina i Michaela Krügerów oraz jeden knecht, a Linowno opuściły rodziny Petera i Hansa Neumannów. By zatrzymać ten proces, u polskich urzędników interweniował król pruski Fryderyk Wielki.

Okładka monografii Lubieszewa (Güntershagen) – (za ZM)

 

 

            Przy założeniu przedstawionym na początku tego rozdziału, że pierwszym nadaniem były łany przyznane w 1299 roku Jakubowi I Güntersbergowi, a kresem tego rodu w Lubieszewie jest 1689 rok, to ich panowanie zakończyło się tu po 390 latach. Wyliczenia te mogą zawierać pewne niedokładności, gdyż tak zacny i wielki ród na przestrzeni kilku wieków spokrewnił się po kądzieli z innymi dużymi rodzinami z tego terenu, m.in. z Wedlami, Borcke i Golzami, które przetrwały tu do 1945 roku.
            Fakt skoligacenia z Güntersbergami podniósł Reimer von Zadow, urodzony tuż przed wybuchem II wojny światowej w Starym Worowie. Jest on autorem rozdziału „Rozważania o przeszłości miasta Drawsko Pomorskie 1297-1997”, zamieszczonego w książce „Przyczynki do historii miasta” wydanej z okazji 700-lecia jego lokacji. Powołuje się on na swoje wspólne korzenie z wymarłą rodziną Güntersbergów. Zapewne chodziło mu o związki pokrewieństwa klanu Henryka Güntersberga z przedstawicielami rodziny Tyde von Zadowa w XV wieku oraz późniejsze władanie 22 łanami dworskimi i trzema kościelnymi w Płocicznie i Sadowie ze wszystkich stron okrążonymi włościami Güntersbergów.
            Ostatnim reliktem po tym słynnym rodzie był odnotowywany jeszcze w 1804 roku folwark Sophienau – obecna nazwa terenowa Zofijówka, należący do dawnego majątku Güntersbergów z Bytowa koło Recza. Leżał on tuż przy ujściu Drawy z jeziora Lubie. Jest wielce zastanawiające, jak ta niewielka, choć bardzo urokliwa enklawa znalazła się w posiadaniu linii reckiej, otoczona ze wszystkich stron włościami Güntersbergów kalisko-lubieszewskich. Czyżby był to gest kuzynów z Lubieszewa, by podzielić się i wspólnie upajać nadzwyczajną estetyką i bogactwem natury jeziora Lubie? 

Zbigniew Mieczkowski

 

LITERATURA

1. Brzustowicz G. J, Dzieje rodu von Güntersbergów, cz.1, Rycerze dzikiej świni, „Ziemia Gorzowska”, nr 31, s. 5, cz. 2, Po obu stronach granicy, nr 32, s. 6, Gorzów Wlkp. 1994.
2. Brzustowicz G. J, Recz nad Iną od lokacji do rozkwitu w XVII wieku, Recz-Choszczno 2008.
3. Brzustowicz G. J, Rycerze i młyn szlifierski. Studia z dziejów dawnego miasta Kalisza Pomorskiego i rycerstwa ziemi kaliskiej, Kalisz - Choszczno 2004.
4. Das Neumärkisches Landbuch Markgraf Ludwigs des Aelteren vom Jahre 1337,  hrsg.
L. Gollmert, Berlin 1862.
5. Der Landkreis Dramburg, red. K. Ruprecht, Hamburg 1976.
6. Die Neumark Brandenburg im Jahre 1337 oder Markgrafs Ludwig des Aelteren Neumarkisches Landbuch aus dieser Zeit, hrsg.
G.W Raumer, Berlin1837.
7. Drawsko Pomorskie 1297–1997. Studia z dziejów miasta, red. B. Polak, Koszalin 1997.
8. Malinowska A., Schönrock H., von Zadow R., Beiträge zur Stadtgeschichte 1297-1997, Dravenborch Dramburg Drawsko, Przyczynki do historii miasta, Szczecin 1997.
9. Mieczkowski Z., Dzieje Lubieszewa i jeziora Lubie, Lubieszewo 2014.
10. Niessen P., Geschichte der Stadt Dramburg, Stettin1897.
11. Radacki Z., Średniowieczne zamki Pomorza Zachodniego, Warszawa 1976.
12. Rymar E., Güntersbergowie. Szczeciński rajca – mordercą polskiego króla? Początki kariery rodu, (w): Kopijnicy, szyprowie, tenutariusze, „Gdańskie Studia z Dziejów Średniowiecza”, nr 8, Gdańsk 2002.
13. Rymar E., Polsko-litewska wyprawa zbrojna do Marchii Brandenburskiej w 1326 roku, „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny”, Nr 7, T.1, Gorzów Wlkp. 2000.
14. Rymar E., Rycerstwo Nowej Marchii w czasach margrabiego Jana Kostrzyńskiego, „Rocznik Lubuski”, T. XXVII, cz. I, Gorzów 2001.
15. Walachowicz J., Geneza i ustrój polityczny Nowej Marchii do początków XIV wieku, Warszawa-Poznań 1980.