W historii poligonu drawskiego trzech jego komendantów posiadało najwyższe odznaczenie wojenne jakim jest Krzyż Virtuti Militari. Należał do nich pierwszy dowódca (od lutego 1946 r.) tej zasłużonej dla Ziemi Drawskiej instytucji – major Ludomir Wolski, kawaler Krzyża Srebrnego Virtuti Militari, a później tytułu „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Pełne nazwisko pierwszego komendanta naszego poligonu brzmiało: Ludomir Włodzimierz Kościesza-Wolski, herbu Kościesza, ps. „ Mieczysław”. Urodził się 1 kwietnia 1893 roku w Siennowie w ówczesnej Galicji. Jego ojciec Zdzisław był ziemianinem. Matka Helena pochodziła z Cieńskich herbu Pomian. Zapomniana biografia Ukończył jezuickie gimnazjum w Chyrowie. Studia wyższe z gleboznawstwa odbywał w Wiedniu. Bezpośrednio po ich ukończeniu, w 1914 roku wstąpił do Legionów Polskich. Po kryzysie przysięgowym został internowany na Węgrzech. Wcielony do armii Austro-Węgier jako oficer artylerii, służył na froncie rosyjskim w Galicji, a później w Rumuni i we Włoszech. Na przełomie 1917/1918 roku brał udział w zdobywaniu Odessy. Za służbę w cesarskiej armii otrzymał Krzyż Wojskowy Karola. Po rozpadzie Austro-Węgier, jesienią 1918 roku wraca do Polski i w stopniu porucznika artylerii zaciąga się wraz z braćmi: Tadeuszem i Zdzisławem do powstającego Wojska Polskiego. W 1920 roku już jako kapitan bierze udział w „ wyprawie kijowskiej” Piłsudskiego i w późniejszej obronie Lwowa przed Armią Czerwoną. Po demobilizacji wraca do rodzinnego majątku w Rozborzu Długim. Obok zarządzania rodzinnymi włościami zostaje powiatowym ekspertem ds. gruntów rolnych. W tym czasie wprowadza do rolnictwa wiele nowych technik upraw rolnych i rozpowszechnia je wśród okolicznego ziemiaństwa oraz rolników. Pracuje też jako inspektor klasyfikacji gruntów przy Lwowskiej Izbie Skarbowej, a od 1931 roku jest sędzią ds. oddłużania rolnictwa w Sądzie Rozjemczym we Lwowie. Zmobilizowany w 1939 roku, jako kapitan artylerii bierze udział w obronie Lwowa. W chwili jego upadku unika niewoli radzieckiej i prawdopodobnie losu oficerów z Katynia. W październiku, wraz z żoną przedziera się do rodzinnego Rozborza Długiego, gdzie organizuje Związek Walki Zbrojnej a później oddział Armii Krajowej działający w powiatach przeworskim i jarosławskim. W tym czasie wraz z synem Krzysztofem udziela pomocy i schronienia ukrywającym się Żydom, za co w 1981 roku otrzymują tytuł „Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata”. Po okresie okupacji i ukrywania się przed Gestapo pod pseudonimem „Mieczysław”, w listopadzie 1944 roku wstępuje do 2 Armii Wojska Polskiego. Służy najpierw w sztabie armii, a później zostaje zastępcą dowódcy 53 pułku artylerii przeciwpancernej d/s wyszkolenia, wchodzącego w skład 9 Brygady Artylerii Przeciwpancernej 2AWP. W połowie kwietnia 1945 roku, jego pułk forsuje Nysę Łużycką i bierze udział w operacji drezdeńskiej uniemożliwiającej odsiecz dla Berlina wojsk niemieckich wycofywanych z Sudetów. Jego oddział 21 kwietnia otrzymuje silne uderzenie skrzydłowe wojsk nieprzyjacielskich pod Diehsy, które odcina czoło kolumny z dowództwem pułku od jego sił głównych. W tej sytuacji kapitan Ludomir Wolski przejmuje dowodzenie nad bateriami 3-6 i organizuje ich obronę w formie rejonu pancernego. Manewr ten umożliwił odparcie kolejnych ataków Niemców oraz stworzył sytuację do wyprowadzenia z okrążenia własnych baterii i pododdziałów 56 i 72 pułków przeciwpancernych, które z resztkami amunicji i paliwa łączą się ze swoimi siłami głównymi dopiero 30.04.1945r. W walce tej został ranny, lecz pozostał na linii frontu i swój pełen chwały szlak bojowy zakończył 10 maja pod czeską Pragą. Zasługi wojenne kpt. Kościeszy-Wolskiego zostały opisane przez Janusza Bobkowskiego w „W walce z czołgami”(MON 1961) oraz w „Kierunek Budziszyn”(MON 1965). Za dowodzenie siedmioma odciętymi bateriami 9 Brygady Artylerii Przeciwpancernej w boju pod Budziszynem, 1 października 1945 roku kpt. Kościesza- Wolski został awansowany do stopnia majora i odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari. Po zakończeniu działań wojennych i rozformowaniu 53 pułku, mjr Wolski został skierowany do przedwojennego, olbrzymiego niemieckiego garnizonu Gross Born, przemianowanego na Wielki Bór, a później na Borne Sulinowo, w celu zabezpieczenia mienia na potrzeby tworzonego tam polskiego poligonu wojskowego. Zadanie to szybko zaczęło kolidować z zamiarem tworzenia tu garnizonu dla wycofywanej z Niemiec radzieckiej dywizji pancernej. Stąd komendę polskiego poligonu od 1 lutego 1946 roku zaczęto formować w pobliskim majątku Jeleń, by przenieść ją 13 stycznia 1949 roku do Oleszna koło Drawska Pomorskiego. Po stworzeniu podwalin pod przyszły, największy w Europie poligon w Drawsku Pomorskim, major Ludomir Wolski w 1950 roku obejmuje funkcję komendanta wojskowego Torunia. Trzy lata później odchodzi z wojska i zostaje zastępcą dyrektora centrali nasiennej w Opolu. W 1964 roku przechodzi na emeryturę, a wkrótce - 24 grudnia 1965 roku, umiera. Został pochowany w rodzinnym grobowcu w miejscowości, gdzie się urodził – Siennowie w koło Jarosławia. Tam też w starym kościele umieszczono poświęconą mu tablicę epitafialną, gdzie są wymienione przedwojenne rodzinne posiadłości. Był miłośnikiem literatury antycznej, biegle posługiwał się greką i łaciną. Znał niemiecki, francuski i węgierski. Znany był z poczucia humoru i ciętego języka, którego próbkę dał w zbiorze opowiadań, wspomnień i anegdot o Małopolsce z przełomu XIX i XX wieku, pt. „O tym i owym”, znajdującym się w muzeum regionalnym w Przeworsku. Od 1921 roku był żonaty z Heleną z domu Younga de Lenie. Była ona lwowską malarką i lingwistką, pracującą jako tłumaczka romanistyki. Należała do Polskiej Organizacji Wojskowej, Orląt Lwowskich i Armii Krajowej. Po śmierci męża, była wykładowcą romanistyki na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Mieli syna Krzysztofa (ur.22.12.1922r.) i córkę Teresę (ur. 27.11.1926r.). Ich relacje pozwoliły na spisanie biografii zapomnianego, pierwszego komendanta drawskiego poligonu. Rodzina Wolskich przywiązuje duże znaczenie do herbu i szlacheckich korzeni. Dlatego, pomimo utrwalenia się po II wojnie światowej pojedynczego imienia Ludomir i jednoczłonowego nazwiska Wolski, należy w tym miejscu nawiązać do rodzinnego herbu, który odzwierciedlał się w pierwszym członie nazwiska Kościesza. Sygnet rodowy z wizerunkiem herbu „kościesza” Ludomir otrzymał od swojego ojca Zdzisława. Ten rodzinny klejnot stał się własnością jego syna Krzysztofa, który przekazał go siostrzeńcowi. Herbem „kościesza” pieczętowało się od 1361 roku ok. 130-tu rodzin z dawnych Kresów Wschodnich. Najsłynniejsze rody spod tego znaku to rodziny hetmana Karola Chodkiewicza i marszałka Józefa Piłsudskiego. Wizerunek herbu przedstawia tarczę rycerską z czerwonym tłem, a na niej strzała rozdwojona u podstawy i przecięta w środkowej części krzyżem. Według heraldyków opis ten brzmi: „W polu czerwonym rogacina rozdarta od dołu, srebrna w słup, przekrzyżowana w pas. Klejnot stanowią trzy pióra strusie”. Początki II Poligonu Artyleryjskiego Komenda poligonu, rozpoczynała swoją działalność 3 lutego 1946 roku, w kompleksie dawnego, poniemieckiego majątku ziemskiego w miejscowości Jeleń, w której jeszcze byli przedwojenni mieszkańcy. Niebawem po sąsiedzku, uprawą ziemi zajęły się Państwowe Nieruchomości Ziemskie, przekształcone później w Państwowe Gospodarstwo Rolne. Pierwszy rozkaz dzienny, wprowadzał system służby dyżurnej, i obejmował oficera kontrolnego, podoficera i jego zastępcę oraz 3-osobową wartę. Wartownicy pełnili służbę od godz.6. do 18. przy bramie głównej majątku, a w godzinach nocnych przy stajni. Pierwszą pobudkę wyznaczono na 6.30. Szybko jednak, z braku czasu na czynności służbowe przy tak niskim stanie osobowym, pobudkę przesunięto. Najpierw na godz. 6., a później przyspieszono ją jeszcze o pół godziny. Czas przeznaczony na toaletę poranną zawierał też modlitwę. Dużą rolę w rozkładzie dnia przypisano wyglądowi zewnętrznemu przeznaczając 40 min. na „porządkowanie ubrań” i kolejne 20 min. na apel mundurowy. Już pierwszego dnia funkcjonowania poligonu, major Wolski ukarał jednego z kanonierów 5-dniami aresztu ścisłego „za plądrowanie mieszkań cywilnych”. Kara ta była reakcją i nadaniem odpowiedniej rangi negatywnemu zjawisku, jakiego zwyczajowo dopuszczali się żołnierze armii radzieckiej. Pomimo, iż od początku obowiązywał zakaz wychodzenia z „koszar” na wieś, to już jesienią 1946 roku komendant „udzielił wyjątkowo z poważnych powodów zgody na zawarcie związku małżeńskiego kanonierowi… z panną z Jelenia”. Komenda poligonu, 13 lutego 1946 roku obejmowała następujące stanowiska: mjr Ludomir Wolski – dowódca; ppor. Franciszek Malinowski (od 22.07.46r. porucznik) – zastępca dowódcy; st. ogniomistrz Edward Jarmowski- kancelaria tajna oraz kasjer; 3 podoficerów kaprali ( broń, łączność, materiały); 13 bombardierów i kanonierów; 3 Niemców ( elektryk, stajenny i palacz) oraz trzy Niemki „do sprzątania”; 1 samochód GAZ (w 1948 r. wzmocniono poligon o samochód Willis i Ził-5); 6 koni, klacze: Alta, Norma, Elda i wałachy: Hernes, Puzon, Elgmar (17 marca 1949 r. stan koni powiększył się o klacz „Hanę” i wałacha „Cybucha”). W momencie wysiedlenia Niemców z Jelenia, pomimo okupacyjnych i frontowych doświadczeń, mjr Wolski w rozmowie z synem stwierdził: „utraciłem swoich najlepszych pracowników”. Nie licząc jedynego po powstaniu jednostki samochodu GAZ oraz prywatnego „Opla” dowódcy, bardzo ważną rolę w komendzie poligonu pełniły konie. Ich znaczenie było podkreślone choćby faktem, że obrok otrzymywały przed śniadaniem swych opiekunów. Konie były podporządkowane poszczególnym kanonierom. powożący nimi, udając się na zewnątrz jednostki, mieli obowiązek zabierania na furmanki zapasowe dyszle. Wojskowi wozacy w tym okresie odbywali nawet bardzo długie podróże, o czym może świadczyć zapis w rozkazie nr 19 z 23 lutego 1948 roku: „Dnia 24.02.48r. kpr. Łobaczewski plus jeden koń udadzą się do 43 pp w Stargardzie Szczecińskim po furaż (owies) dla koni”. Nadmienić należy, że była to zima, a droga do magazynów liczyła ok. 140 kilometrów w jedną stronę. Zadania, jakie wykonywały w tym czasie konie, charakteryzuje też inny zapis w rozkazie nr 47 z 29.03.1946r. – „W dniu dzisiejszym por. Malinowski plus ślusarz Niemiec oraz para koni zaciągną samochód GAZ do naprawy do Szczecinka”. Bezpośrednio przed dyslokacją komendy poligonu z Jelenia do Oleszna, wysłano parę koni do nowego garnizonu. Wkrótce, ta sama para koni powtórnie pokonywała 70 km „ po kartofle” do Jelenia i następnego dnia wracała do Oleszna. Zgodnie z rozkazem z-cy dowódcy Okręgu Wojskowego II oraz szefa wydziału weterynarii, komendant poligonu otrzymał uprawnienia „według własnego uznania” wynajmowania koni „dla małorolnych chłopów”. Dzienna stawka odpłatności za konia wynosiła 50 zł oraz 5 kg owsa. Pozyskane w ten sposób środki przeznaczane były min. na pranie bielizny, kucie koni oraz naprawę furmanek i maszyn do pisania. Często chłopi płacili za konie w naturze, dostarczając do jednostki owies i ziemniaki. Żołnierze pracowali przy sianokosach, które zabezpieczały karmę dla koni. Mundurowym przysługiwała za to dodatkowa racja 200 gramów mięsa. Natomiast dzienna norma obroku dla konia w tym czasie wynosiła: 6 kg owsa, 8 kg siana, 4 kg słomy i 30 gramów soli. Jedno zdarzenie, pośrednio związane z końmi, było dość nietypowe, bo zakończone komisyjnym postępowaniem dyscyplinarnym. Otóż skierowany pociągiem po furaż do 43 pp w Stargardzie Szczecińskim kapral, nadał na kolejowy list przewozowy 9 worków owsa o łącznej wadze 552 kg. Dwaj kanonierzy odbierający przesyłkę w Szczecinku, dowieźli do jednostki tę samą ilość worków, lecz całość była lżejsza o 86 kg. Ukarano ich za to pięcioma dniami aresztu średniego („ za nieodpowiedni dozór przy przewozie owsa do magazynu”) oraz zobowiązano do odkupienia brakującej części końskiego furażu. Trzy lata w Jeleniu Sytuacja związana z zajęciem Bornego Sulinowa przez Armię Radziecką spowodowała brak możliwości szkolenia pododdziałów artylerii Wojska Polskiego na przedwojennym poligonie niemieckim. W rozkazach odzwierciedlających 3-letnie funkcjonowanie Poligonu Artyleryjskiego w majątku Jeleń, nie ma ani jednej wzmianki o organizowaniu i zabezpieczaniu jakiegokolwiek szkolenia wojsk własnych. Szkolenie wewnętrzne stanu osobowego komendy poligonu kwitowane jest najczęściej lakonicznymi zapisami – „Szkolenie w/g ustnych zarządzeń”. Należy wnioskować, iż planowe szkolenie niewielkiego stanu osobowego komendy poligonu skutecznie dezorganizowała niezwykle duża liczba wyjazdów służbowych powodująca, że nie było kogo, gdzie i kim szkolić. Pozostający poza delegacjami żołnierze, ledwie wywiązywali się z czynności porządkowych oraz zadań jakie wynikały z faktu, iż jednostka była oddziałem gospodarczym dla Rejonowej Komendy Uzupełnień w Szczecinku oraz Wojskowych Komend Uzupełnień w Złotowie, Człuchowie, Białogardzie i Złocieńcu, dla których dostarczano nie tylko prowiant, pieniądze ale i papierosy. Dlatego nieliczne tylko rozkazy oznajmiały niedzielę jako dzień wolny – „Zarządzam dzień (data) wolny z powodu niedzieli za wyjątkiem obrządku”. Rozkazy dzienne z pierwszych lat istnienia jednostki, mogą brzmieć dziś kuriozalnie. Z kronikarskiego obowiązku, bez doszukiwania się podtekstów, odnotujmy zapis z r-zu nr 51 z 3.04 1946r.: „Z dniem dzisiejszym zarządzam ścięcie włosów dla wszystkich kanonierów na goło” oraz treść jednego z punktów r-zu nr 58 z 13.04.46r.: „W dniu jutrzejszym kanonierzy udadzą się do kościoła w Szczecinku dla odbycia spowiedzi”. Inny, z 13 czerwca 1946 roku, oznajmiał: „Zarządzam, aby codziennie po ugotowaniu obiadu próbkę w talerzu przynoszono do mnie, a w razie nieobecności do ppor. Malinowskiego, a podczas jego nieobecności do…”. Jeszcze inny z 4 grudnia 1946r. zezwalał „Kapralowi…na uczęszczanie na kurs dokształcający dla dorosłych jednak z tem, że dobro służby nie może ucierpieć”. Przenosiny do Oleszna Data 20 listopada 1948 roku, była znamienna dla przyszłości poligonu w Jeleniu. Otóż tego dnia mjr Wolski składał sprawozdanie z czynności lustracyjnych, dokonanych na dawnym poligonie niemieckim w Drawsku Pomorskim. Od tego momentu przygotowania do przeniesienia poligonu potoczyły się bardzo szybko. Choć komendant wyjechał na urlop na drugi kraniec Polski do Jarosławia, to jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia, 17 grudnia został z niego odwołany, by dokonać kolejnej lustracji „ w celu rozpoznania poligonu drawskiego i zbadania zakwaterowania dla jednostki”. Bezpośrednio po tym, odwołał z urlopów inne osoby funkcyjne „w związku z ewakuacją poligonu”, a już 4 stycznia 1949 roku skierował do Oleszna część kadry „dla zbadania nowego miejsca i przygotowania kwater”. Tego samego dnia w Szczecinku uzgodniono z kolejarzami transport na 8/9 stycznia do Jankowa. W tym też czasie ukazał się Rozkaz Organizacyjny nr o499/I Org./059 z 12 stycznia 1949 roku o przeniesieniu Komendy Poligonu Artyleryjskiego II do Drawska Pomorskiego. Tego samego dnia wyjechał transport 5. wagonów ze Szczecinka i następnego dnia o godz. 6-tej przybył na stację do Jankowa. W Jeleniu pozostawiono dwóch żołnierzy do pilnowania traku, kopca z ziemniakami, siana dla koni i narzędzi warsztatowych. Żołnierze ci ugasili pożar gorzelni w sąsiedztwie, gdy po wyjściu jednostki rozpoczęło się plądrowanie jej niedawnych obiektów. Należy zauważyć, że dyslokacja komendy poligonu przebiegła bardzo sprawnie i odbyła się w niespełna dwa miesiące od pierwszego rekonesansu w nowym garnizonie. Pierwszą decyzją kadrową mjra Wolskiego w nowym garnizonie było zatrudnienie w charakterze kowala Piotra Kozioła z Oleszna. Już pięć miesięcy po dyslokacji, zainaugurowano tu szkolenie wojsk. 20 maja 1949 roku, swój „obóz letni” rozpoczęła artyleria okręgowa i pododdziały artyleryjskie 12 Dywizji Zmechanizowanej ze Szczecina. Dowódcą pierwszego w historii poligonu zgrupowania został inspektor artylerii Okręgu Wojskowego II płk Nereszczyński. Prawdopodobnie wystąpił w tym czasie pierwszy konflikt kompetencyjny, wynikający z relacji stopni wojskowych, efektem którego był punkt w rozkazie dziennym nr 49 z 24 maja 1949 roku komendanta poligonu: „Z dniem dzisiejszym rozkazuję całemu stanowi osobowemu Komendy Poligonu Artyleryjskiego Nr II wykonywać rozkazy tylko bezpośrednich przełożonych”. Głównym zadaniem komendy w tym czasie była „budowa prowizorek”, co odpowiadało dzisiejszemu budowaniu pól tarczowych i pojedynczych celów. Dużym problemem, aktualnym do dzisiaj, był brak rąk do pracy przy rozbudowie bazy szkoleniowej i przy zabezpieczeniu większych ćwiczeń. Rozwiązywano go, tak jak i teraz, przez delegowanie do komendy poligonu zwartych pododdziałów z innych garnizonów. Pierwszy komendant drawskiego poligonu major Ludomir Włodzimierz Kościesza-Wolski w rozkazie z 2 stycznia 1950 roku podał: „W dniu dzisiejszym powróciłem z urlopu wypoczynkowego i objąłem urzędowanie”. Jak wszystkie poprzednie rozkazy podpisał czerwoną kredką. Dziesięć dni później przekazał obowiązki nowemu dowódcy poligonu, podpułkownikowi Janowi Semenetzowi. Zbigniew Mieczkowski
|