MY - KALISZ POMORSKI - OKOLICE - ŚWIAT
Dziękuję za to, jakim mnie uczynili (Maciej Słomka)
Wpisy absolwentów

 

Naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Kaliszu Pomorskim  rozpocząłem w 1985 roku. Klasa liczyła ponad 30 osób. Byliśmy nieco przestraszeni, ale też ciekawi tego, co będzie w nowej szkole. Nasze Liceum mieściło się przy ulicy Błonie Kaszubskie. Niestety naukę pobieraliśmy wspólnie z uczniami ze Szkoły Podstawowej, co niekiedy sprawiało trudności. Niemniej jednak czas czterech lat spędzony w gronie zacnych profesorów, świetnych kolegów pozostał  w pamięci. Można by wiele opowiadać o zdarzeniach i przeżyciach z tamtego okresu…

Jak to pierwszoklasiści, uczestniczyliśmy w otrzęsinach, które wywołały szereg emocji. Zabawa była przednia. Dzięki niej poznaliśmy się bliżej, zintegrowaliśmy z kolegami i koleżankami. I to przetrwało aż do IV klasy.

 

 

Internat

Nie zapomnę pierwszego dnia w internacie… Stołówki, pokoi, starych mebli. To nie był hotel pięciogwiazdkowy, ale to nie miało znaczenia. Ważni byli koledzy i wychowawcy. Nie można pominąć Pań z obsługi, które w okresie kryzysu dwoiły się i troiły, abyśmy mogli dostać coś dobrego do jedzenia. Kierownikiem internatu wkrótce został Pan Profesor Andrzej Wiśniewski. Zapewne postanowił sobie, aby młodzieży poprawić warunki bytowe. Przeciągający się remont dobiegł po kilku miesiącach końca i było nam niezwykle miło spać na nowych tapczanach, korzystać z wyremontowanych łazienek.

Widać było wielkie starania, aby nam uczniom mieszkało się lepiej. Mimo trudnych czasów, gdy kolejka po kupno jakiegokolwiek tapczanu liczyła się w przestanych dobach.  Do dzisiaj podziwiam ich zaangażowanie. Ich dbałość o wyposażenie, ale co ważniejsze o nas. Móc pójść do wychowawcy, porozmawiać o wszystkim, poznać tych ludzi, którzy poświęcali swój czas i wiedzę - to dla mnie najważniejsze i najpiękniejsze. Posłuchać kierownika grającego na gitarze do późna – bezcenne.

 Liceum

Wychowawcą naszej klasy była Pani Profesor Anna Maruszewska. Wspaniała osoba. Dopiero po latach uświadomiłem sobie, jaki wielki wpływ miała na nas. W bardzo prosty, ale skuteczny sposób motywowała mnie i moich kolegów do nauki, egzekwowała od nas wszelkie ustalenia i zasady.

Pamiętam, że nie zawsze byliśmy grzecznymi uczniami, jednak Pani Profesor cierpliwie tłumaczyła, tłumaczyła, tłumaczyła aż został osiągnięty efekt. Kolejną osobę, którą bardzo dobrze pamiętam to Profesor Grzegorz Andrzejewski- nauczyciel wychowania fizycznego. To dzięki niemu zaowocowała we mnie myśl o studiach na AWF-ie. Uwielbialiśmy grać w piłkę nożną i siatkówkę.

Dzięki Panu Profesorowi Andrzejewskiemu zrozumiałem, że zasady gry można z równym powodzeniem stosować w innych dziedzinach życia. Fair play , szacunek dla przeciwnika, zdrowa rywalizacja czy też gra dla piękna gry… Ten model postępowania pamiętam do dziś. Umożliwia poznanie ludzi wartościowych, ale też pełnych energii i pasji.

 

Czas szkoły średniej był wielce owocny w doświadczenia, z których  w życiu dorosłym można czerpać pełnymi garściami. To jacy jesteśmy teraz zależy od tego, czym nasiąknęliśmy w latach dziecięcych, a szczególnie w okresie młodzieńczym. Myślę, że dzięki wzorcom jakie otrzymałem, mogłem zdobyć wykształcenie i umiejętności pozwalające mi funkcjonować w życiu dorosłym.

Pomimo, iż ukończyłem AWF w Gorzowie Wielkopolskim, nie pracuję w szkole jako nauczyciel wychowania fizycznego. Życie tak pokierowało moim losem, iż od kilkunastu lat jestem funkcjonariuszem Służby Więziennej w stopniu kapitana. Zdawałoby się praca niepodobna, mająca się nijak do wykształcenia, jednak to pewien pozór.

 

Praca

Zakład Karny jest miejscem, w którym odbywają karę pozbawienia wolności osoby niestosujące się do wymogów prawnych i moralnych. Przebywają w nim ludzie wysoce zdemoralizowani, pochodzący z różnych środowisk. Jednak nie wszyscy są źli, nie wszyscy zepsuci do szpiku kości. Bywają ludzie, którzy pomimo, iż wyrządzili w życiu komuś krzywdę, próbują naprawić to, co zepsuli. Taką naprawę można przeprowadzić w różny sposób, między innymi poprzez pracę dla innych.  W pracy wspólnie z grupą osadzonych, mających określone umiejętności, prowadzimy różnorodne zajęcia, np. sportowe, teatralne. Istotne są też  programy readaptacji społecznej skazanych.

 

Niektórzy powiedzą, że jestem od zapewnienia im rozrywki, ale tak nie jest. Ludzie pracujący z innymi zapewne wiedzą o co mi chodzi. Słowo ,,dziękuję” to wielka wartość. A wypowiedziane jeszcze  przez ludzi z „poplątanym” życiem - tym bardziej. 

 

 

Myślę, że wzorce i autorytety z jakimi spotkałem się w czasie nauki w liceum bardzo mi pomogły w dalszym życiu. Dziękuję moim wychowawcom za to, jakim mnie uczynili. Pozdrowienia dla absolwentów i nauczycieli.

 

 

kpt Maciej Słomka

 (absolwent 1989)